piątek, 30 stycznia 2009

gdybym była tobą, gdybyś była mną...

Takie rozbudowane czasopismo. Cykl wywiadów, które autorka (córka Beaty Tyszkiewicz) przeprowadziła ze znanymi mamami i ich córkami. Wśród mam m. in.: Ewa Bem, Małgorzata Potocka, Teresa Rosati, Joanna Żółkowska, Beata Tyszkiewicz.

Przesłodzone trochę.

Zabrakło mi fotografii. W książce jest tylko kilka portretów, a spodziewałam się mnóstwa zdjęć z dzieciństwa, młodości i wieku dojrzałego. Bo jestem fotolubna bardzo i jak czytam biografie, autobiografie, dzienniki, to najpierw oglądam zdjęcia. Tak już mam.

No, ale ta książka biografią nie jest.

środa, 28 stycznia 2009

Neil Gaiman "Księga cmentarna"

Nie wiem, czego się spodziewałam. To moje pierwsze spotkanie z autorem i spotkałam się z nim dzięki Ani. Sama pewnie nie sięgnęłabym po tę książkę.

Jest fajna. Dobrze się czyta. Człowiek zostaje na początku zaciekawiony i brnie dalej...po trupach.

Jest fajna, bo przedstawia życie pozagrobowe tak, że momentami bardziej mi się podobało niż to doczesne.

Jest jakaś historia nieskomplikowana. Jest trochę mądrych rad, które znaleźć mogą zastowanie nie tylko na cmentarzu. Jest czarny humor, podobno charakterystyczny dla Neila Gaimana, ale wypowiadać się na ten temat nie będę, bo po przeczytaniu jednej książki autora ciężko wyrokować, co jest dla niego typowe.

Jest fajna. Po prostu.

4/6

poniedziałek, 26 stycznia 2009

Mavis Cheek "Życie seksualne mojej ciotki"

Przeczytałam. Nie będę krytykować, bo dobrze się czytało. Zazwyczaj tego typu książek nie jestem w stanie skończyć. Tej nie byłam w stanie odłożyć...

Może czasami człowiek potrzebuje zanurzyć się w zwykłym, płytkim czytadle? Może czasami taki tekst nie drażni?

Po lekturze tej książki jednego jestem pewna: nie dla mnie podwójne życie, nie dla mnie oszustwa, kłamstwa i inne tego typu zabiegi. Chciałoby się napisać: nie dla mnie ta książka. A jednak...

4/6

czwartek, 22 stycznia 2009

informacyjnie

Kupiłam dzisiaj "moją drogą B." Krystyny Jandy. Z lutową Panią.
Kupiłam, bo lubię tę książkę i chętnie do niej wrócę.
Na podaju upolowałam "Fototerapię" Katarzyny Sowuli. Bo jestem ciekawa, cóż to takiego.
Czytam "Życie seksualne mojej ciotki" Mavis Cheek.

wtorek, 20 stycznia 2009

galeria potworów. osiecka agnieszka.

1. człowiecza pamięć jest lombardem

2. archiwista dobrych uczuć

3. żyjąc pod nieznośnym ciśnieniem codzienności

Chciałoby się powiedzieć, za Markiem Hłasko, że pamięć ta jest lombardem złudzeń.

Lubię Osiecką. Jej książki bardziej niż teksty piosenek. Ale może za mało je znam i dlatego nie doceniam.
Lubię kobietę, która opowiada świat bliskich sobie ludzi, więc swój także.
Lubię kobietę, która fotografuje, zatrzymując czas. Bo fotografowanie jest jak zaklinanie.
Też w to wierzę...

poniedziałek, 19 stycznia 2009

refleksje zawiedzionego kinomana

Tęsknię za dobrym filmem. Ciężko na taki trafić, choć oglądam dużo. I wszystkie są z serii "zobaczyć i zapomnieć" albo "po co ja to do końca oglądałam". Nudą i pustką w kinie wieje, a mnie się chce czegoś w stylu "Wszystko za życie" Seana Penna albo "Ukrytych pragnień" Bertolucciego. Nic nie ma, nie ma nic...czekam.

środa, 14 stycznia 2009

metro

Obejrzałam "Metro" - tą najstarszą wersję z Katarzyną Groniec i Robertem Janowskim. Gdybym oglądała na żywo, znosiliby mnie z widowni. A tak...tylko sobie popłakałam i myślałam, dużo myślałam.
"Metro" jest doskonałe. Bardzo ładnie wpisuje się w moje postrzeganie świata. Jak kolejny zgubiony - znaleziony kawałek układanki. Życiem zwanej...

Gdy zmęczy cię obcego miasta ulic szum
Gdzie nie dla ciebie są towary na wystawach
Nie możesz przebić się przez obojętny tłum
Do metra zejdź, tam całkiem inne rządzą prawa

To dla banitów świetny azyl, uwierz mi
Tu każdy między punktem wyjścia jest a celem
Więc razem z nimi zawieszony tutaj tkwisz
W podziemiach miasta, tam gdzie krzyżują się tunele

Nas zawsze szukaj na przecięciach ważnych tras
Choć czasem myślisz, że nas nie ma, my jesteśmy
I coraz więcej, coraz więcej będzie nas
Rycerzy błędnych, poszukiwaczy chwili szczęścia...

poniedziałek, 12 stycznia 2009

kobiety virginii...

"Od chwili narodzin, 25 stycznia 1882 roku, aż do dnia śmierci, życie i twórczość Virginii Woolf kształtował i inspirował korowód niezwykłych, tajemniczych i udręczonych kobiet."

Wśród nich matka, ukochana siostra i przyjaciółki.

Vanessa Curtis skupia się na ukazaniu Virginii jako kobiety, która potrafiła się uśmiechnąć. Chce obalić stereotyp, ukazujący pisarkę jako smutną, pogrążoną w depresji kobietę, która popełniła samobójstwo. Zapomina się bowiem, że Virginia żyła na tym świecie pięćdziesiąt dziewięć lat i wiele przeszła.

Autorka przedstawia kobietę skrępowaną własnym wyglądem, która przez całe życie miała problemy z jedzeniem i z własną seksualnością. Kobietę spragnioną wiedzy, dysponującą ogromnym zasobem słów. Kobietę, która chciała się uczyć, ale skrępowana wiktoriańskim wychowaniem, nie mogła.

Przede wszystkim Vanessa Curtis pisze o tym, jak Virginia Woolf umiała się przyjaźnić i jaką rolę, każda z opisywanych w książce kobiet, odegrała w jej życiu.

4/6

sobota, 10 stycznia 2009

sprężyna wydarzeń :-)

Uwielbiam Jeżycjadę. Nic na to nie poradzę. Wychowałam się na tych książkach i zawsze niecierpliwie czekam na kolejną część.

Ciepło, proste życiowe mądrości, rodzinne wartości czasami podważane, ale jednak pięknie podtrzymywane. Czytałam kiedyś artykuł w "Wysokich obcasach" na temat twórczości Małgorzaty Musierowicz i twórczość ta została potraktowana krytycznie. Niby zgadzałam się z argumentami autorek, ale jednocześnie myślałam sobie: jest tyle innych książek, które spełniają ich potrzeby, dlaczego tak bardzo czepiają się Jeżycjady.

Pani Musierowicz tworzy trochę idealistyczny świat (co nie znaczy - bezproblemowy), nieprzystający do dzisiejszej rzeczywistości, ale ja ten świat lubię i dobrze się w nim czuję. Jestem tam u siebie. I tak jest dobrze. I nie narzekam na kolejne książki o rodzinie Borejków, choć najbardziej lubię te, które opisują dzieciństwo i młodość Gabrysi, Idy, Natalii i Patrycji. Cieszę się, że cały czas powstają i na pewno będzie mi brakowało nowych "odcinków" Jeżycjady, gdy Małgorzacie Musierowicz znudzi się opisywanie wyjątkowych mieszkańców Poznania.

5/6

piątek, 9 stycznia 2009

się przeniosłam...

Się przeniosłam. Tu mi lepiej. Przestronniej. I książkowe historie ostatnio opowiedziane widoczne. Nie muszę zgadywać. Nie muszę błądzić.

Od dzisiaj jestem tu. I zamierzam pozostać. Na razie:)

Jedna noc u Murakamiego. Jeden wieczór u mnie. Z książką "Po zmierzchu".

Kilka osób. Jakaś historia. Sennie. Ciemno. Można wpaść i wpada się w tę opowieść. I czyta.

Murakami napisał lepsze książki, co nie znaczy, że ta jest kiepska. Nieporównywalna jednak z "Norwegian Wood" czy "Kafką nad morzem".

Skromny ten wpis, ale czasami chce się poprzestać na kilku słowach...

Generalnie dobra książka. To zbeletryzowana biografia żony Zygmunta Freuda - pieszczotliwie nazywanego Sigim. Biografia kobiety żyjącej w cieniu swego sławnego męża. Żyjącej nie tylko z nim, ale i dla niego. Kobiety, która zrezygnowała z siebie, by nieustannie usługiwać (uszczęśliwiać?) mężowi.

Po jego śmierci przychodzi czas na refleksję i na szczerość. Martha jest kobietą rozgoryczoną. Złości się na męża, ale przede wszystkim na siebie. Na swą uległość, całkowite poddanie się woli męża, jego kaprysom i zachciankom.

To spowiedź kobiety, której wydawało się, że jest szczęśliwa...

Nicolle Rosen, Martha F., Świat Książki 2006



opowieść podręcznej

Jewgienij Zamiatin "My", George Orwell "Rok 1984", Aldous Huxley "Nowy, wspaniały świat" - te książki przychodziły mi na myśl, gdy czytałam "Opowieść Podręcznej" Margaret Atwood. To pierwsza powieść Atwood, którą przeczytałam i jestem pod dużym wrażeniem. Nie rozczarowałam się nawet minimalnie. Świat zbudowany w książce pochłonął mnie całkowicie, choć nie chciałabym go doświadczyć na własnej skórze.

Jako Podręczna ma na imię Freda - imię to pochodzi od mężczyzny, u którego mieszka. Ma trzydzieści trzy lata. Jest inteligentna, atrakcyjna...Była szczęśliwa. Była kobietą spełnioną. Kochała. Teraz jest Podręczną i istnieje ze względu na swą przydatność biologiczną. To i tak nie najgorsza rola, bo mogłaby być Gospożoną albo Martą.

Najgorsze wydaje się to, że bohaterka ma świadomość tego, jak żyła wcześniej, przed nastaniem terroru. Przywołuje z pamięci chwile spędzone z mężem i z dzieckiem, o których teraz nie wie nic. Przy życiu trzyma ją właśnie wiara w to, że znowu będą we trójkę.

To świat okrutny, choć wmawiają ci, że jest lepiej niż kiedyś. To świat, w którym rządzi cenzura; gdzie małżeństwa są kojarzone, a "przestępców" wiesza się na Murze. To rzeczywistość, w której przejawem wolności jest potajemna gra w scrabble czy czytanie kobiecego pisma. Przyjażń, miłość, serdeczność to pojęcia wymarłe.

Są momenty, które śmieszą, choć jednocześnie przerażają. Jak opisy aktu seksualnego czy porodu.

Do bycia Podręczną trzeba się przygotować. Pozbyć nawyków z poprzedniego życia. Służy temu Centrum, w którym Ciotki poddają praniu mózgu młode i płodne dziewczyny, wmawiając im:

Zwyczajne (...) to to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Teraz może się wam to nie wydawać zwyczajne, ale po jakimś czasie się wyda. To się stanie zwyczajne.

Dla bohaterki nie staje się zwyczajne...

Doskonała lektura!

6/6

Margaret Atwood, Opowieść Podręcznej, Znak 2005


kobieta z wydm

Mężczyzna wyrusza na wyprawę badawczą na wydmy. Nikomu nie mówi dokąd. Tam szuka noclegu, a mieszkańcy maleńkiej wioski proponują mu posłanie u pewnej kobiety, zwanej Babcią. Niczego nieświadomy mężczyzna wpada w pułapkę...

Wszystko, co dzieje się później jest nierealne. Czytałam i nie wierzyłam, że są ludzie, którzy świadomie godzą się na wykonywanie syzyfowej pracy, a praca ta może stać się sensem ich życia. Mężczyzna też w to nie wierzy i cały jego pobyt w domu kobiety jest myślą o ucieczce. Przesypuje piasek, bo to utrzymuje go przy życiu. Męczy się w upale. Piasek obciera skórę. Nie wiedziałam, że piasek ma taką siłę niszczenia, że życie na wydmach może być tak niebezpieczne.

Kobieta i mężczyzna stają się kochankami, przyjaciółmi, współpracownikami - trudno się nimi nie stać, gdy spędza się ze sobą całe dni i noce.

Czytałam i nie wierzyłam, a potem pomyślałam, że my też, na codzień, wykonujemy tyle bezsensownych czynności...

Dobra książka, naprawdę dobra. Czyta się świetnie, płynie się od strony do strony. Mimo tych zalet arcydziełem literatury światowej bym jej nie nazwała, a tak właśnie się o "Kobiecie z wydm" pisze...

Życie ludzkie nie powinno być rozerwaną na części księgą, lecz solidnie oprawionym tomem.

4/6

Abe Kōbō, Kobieta z wydm, Znak 2007


pocałunek fauna. iwona banach

Gorzkie, ale widocznie Iwona Banach tak ma. Jej poprzednia powieść - "Chwast" - też mówi o rzeczach trudnych, smutnych, które ciężko ubrać w słowa. Powieść "Chwast" przeczytałam, ale po świetnych recenzjach, spodziewałam się czegoś więcej. "Pocałunek Fauna" zrobił na mnie duże wrażenie.

To opowieść snuta w trzech planach czasowych: 1. czas tragedii, która naznaczyła cierpieniem życie grupy przyjaciół, 2. czas krótko po tragedii, w którym autorka pokazuje skutki tego zdarzenia dla głównej bohaterki, 3. czas teraźniejszy, czyli dwadzieścia lat później. Czasy te przeplatają się, ale opowieść jest spójna.

Przeszłość zawisła nad życiem Wandy i nie daje spokoju. Niszczy. Trzeba uciekać w świat wyobraźni - krainy, w której podobni Bogu, możemy stwarzać. Stwarzać wszystko od kamienia po słowa, od uczucia po światy. Tylko tam bezkarnie, nie bacząc na prawa fizyki, budujemy domki z kart, zamki na lodzie i ogrody uczuć.

Ale ten wyobrażony świat nie daje spodziewanego ukojenia. A po dwudziestu latach wszystko wygląda inaczej...

5/6


mary gaitskill. veronica.

Brud i brzydota świata mody. Narkotyki, alkohol, seks, samotność, brak zrozumienia, wszechobecna zazdrość. Właściwie powinnam zacząć od seksu, który w tym świecie jest sposobem na zaistnienie, na osiągnięcie sukcesu. Świat, którym można się zachłysnąć, choć to nieprawdopodobne. Najważniejsze, by zachować dystans, by się nie pogrążyć. Szczęście, gdy uda się spotkać jakąś przyjazną duszę wśród tego nadętego towarzystwa.

Alison, była modelka, opowiada historię swego życia. Drażniła mnie jej naiwność i przyzwolenie na rzeczy, na które nie miała ochoty. Drażniły jej wywody, kierowane do siostry, która modelką nie została:

Życie, seks i okrucieństwo. Ale tego nas nie uczą w szkole. Nie jest nią tych kilka wersów, które napiszesz w notesie.

Pewnego dnia Alison spotkała Veronicę - kobietę złośliwą, cyniczną, chorą - i to spotkanie ją odmieniło. Przestała mnie drażnić. Doceniłam spostrzegawczość. W drugiej części książki Alison stała się istotą myślącą. Przestała chichotać na widok błyskotek. Nauczyła się mówić NIE.

"Veronica" to studium kobiecej psychiki, skażonej w młodym wieku blichtrem "wielkiego" świata. Kobiety, która w to bagno wpada, ale cały czas utrzymuje się na powierzchni.

Dobrze się czyta, ale nie zachwyca.

3.5/6

Bohaterka, wychowana w antykwariacie, zanurzona w świecie książek, od czasu do czasu pisze biografie zmarłych osób. Nie czyta literatury współczesnej, nie zajmuje się biografiami żyjących pisarzy. Do czasu...

Uwielbiam takie książki. Nie bez powodu przywołuje się w "Trzynastej opowieści" wielkie XIX-wieczne powieści: "Dziwne losy Jane Eyre", "Wichrowe wzgórza"...Książka Diane Setterfield skrojona została z elementów tej prozy. Mamy dziwny, mroczny dom, stojący na odludziu. Mamy zakazany związek i będące jego owocem dzieci (choć tego nie mówi się wprost). Mamy mgłę, wrzosowiska, ślady obecności duchów. Mamy wreszcie szalone i nieszczęśliwe kobiety. Cudnie!

Czytałam z zapartym tchem. Opowieść toczy się niespiesznie, nie ma nagłych zwrotów akcji (co zaprzeczyłoby romantycznej konwencji), ale czytelnika ciekawi każda następna strona. Gdy myślałam, że wszystko już wiem, przeżyłam szok...

Świetnie skrojona powieść, utkana z pięknych słów. Kilka słów na zakończenie zapiszę...

...antykwariat jest prawdziwym sercem wszystkiego. To azyl dla książek, bezpieczna przystań tych wszystkich tomów, które ongiś z taką miłością napisano, a których teraz najwyraźniej nikt już nie chce. I miejsce do czytania.

Milczenie nie jest naturalnym środowiskiem dla ludzkich historii. One potrzebują słów. Bez nich blakną, chorują i umierają. A potem straszą po nocach.

6/6


carroll. zakochany duch.

Zabrakło mi Carrolla w Carrollu. Czytałam bez problemu, ale również bez entuzjazmu. A zdarzało mi się czytać Carrolla z wypiekami na twarzy. Nie jest to "rozedrgany świat" i "przyprawiająca o zawrót głowy przygoda", jak sugeruje wydawca. Niestety, bo Carrolla bardzo lubię. Mam swoje ulubione książki ("Kraina chichów", "Kości księżyca", "Głos naszego cienia" czy "Muzeum psów") i mam takie, które zupełnie mi się nie podobały ("Czarny koktajl...", "Cylinder Heilderberga" czy "Oko dnia"). "Zakochany duch" uplasował się gdzieś pośrodku. Przeciętniak i tyle.

Wszystkie elementy, charakterystyczne dla Carrolla - psy, anioły, magiczne zdarzenia - oczywiście występują:)

3/6


evans. przepaść.

To czwarta książka Nicholasa Evansa, którą przeczytałam. Najbardziej lubię "W pętli", ale każda z nich ma coś w sobie i jest mi bliska.

Jakie są książki Evansa? Życiowe. Łatwe w czytaniu. Ciekawe.

Mnie podoba się Montana, surowa i piękna, pełna zwierząt i ludzkiej życzliwości.

W "Przepaści" Evans porusza wiele trudnych tematów. Przywołuje autentyczne wydarzenia: zjazd Światowej Organizacji Handlu w Seattle, zamach terrostyczny na World Trade Center czy protesty Greenpeace. Montana jest zagrożona, bo niektórym zachciało się zniszczyć urodę tego stanu. Wszystko rozchodzi się, oczywiście, o pieniądze.

Jedna z bohaterek należy do Greenpeace i bierze udział w protestach w Seattle. Poznaje tam mężczyznę, z którym później jeszcze raz się spotka i okaże się to tragiczne w skutkach. Czym innym bowiem są pokojowe protesty Greenpeace, a czym innym akty wandalizmu, których dokonuje Front Wyzwolenia Ziemi. Tragedia zaciąży nad całą rodziną i dotknie innych niewinnych ludzi.

To książka o codziennych wyborach i ich konsekwencjach. O życiu, jego blaskach i cieniach (brzmi trochę harleqinowo, ale takie nie jest). O tym, co jest ważne.

4.5/6

joanna wilengowska. zęby.

Spojrzenie na rzeczywistość trzydziestolatki, mieszkającej w Olsztynie. Polska codzienność w mieście, nękanym bezrobociem. Nuda i wynikające z nadmiaru wolnego czasu przemyślenia. Trafne, trzeba przyznać.

Prowincjonalizm wychyla się z każdej strony. Miałam, nie wiem czemu, skojarzenia z "Trans-Atlantykiem" i opisywaną przez Gombrowicza drugorzędnością Polaków, skłonnością naszego narodu do wiecznego umartwiania się.

Wilengowska wspomina absurd lat osiemdziesiątych i zwraca uwagę na, nie mniejszy, dzisiejszy. Może tylko ładniejszy, mniej obskurny i szary. Urozmaicony hipermarketami.

Plus za spostrzegawczość i humor autorki. Minus za porównania, których dosadność była czasami nie na miejscu. Ale może inaczej się nie da...

4/6

lapidaria

Zaczęłam od części szóstej, później przeczytałam pierwszą. Wczoraj skończyłam "Lapidarium II". Czytam etapami, powolutku. Kawałki świata Ryszarda Kapuścińskiego, którego niezmiernie cenię.

Wynotowane

Ważne jest, abyś zachował zdolność przeżywania, aby istniały rzeczy, które mogą cię zadziwić, wywołać wstrząs. Ważne jest, aby nie dotknęła cię straszna choroba - obojętność.

Już nie pisze się książek. Każdy stara się napisać bestseller.

Najtrudniejsze: nie dać się oblepić codziennością, ogłuszyć banałem, brednią. Trzeba stłumić w sobie niepotrzebną ciekawość rzeczy miałkich, jałowych, żadnych. Ciekawość musi być selektywna, służyć pisaniu.

W miarę upływu lat człowiek jest coraz bardziej nawarstwioną w sobie przeszłością.

...po śmierci nie wiem, jak będzie. Natomiast wierzę w reinkarnację człowieka za jego życia. Że człowiek może w jednym życiu urodzić się kilka razy. Jako zupełnie inny, niepodobny.

Dużo dni bezczynnych, zmarnowanych. Dużo dni nie pozostawiających w pamięci żadnego śladu. Godziny, doby całe, które zapadły się w czarną dziurę czasu. Spoglądanie na zegar - już minęła dziesiąta, już trzecia, już siódma. (...) Przerażenie, że coś wymyka się z rąk (...) I uczucie ubywania nas samych, uczucie, że zajmujemy przestrzeń coraz mniejszą, coraz mniej widoczną.

A.B.
- Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe staje się zło.




waller. co się wydarzyło w madison county?

Film uwielbiam. Oglądałam tyle razy, że fabuła książki była mi znana w momencie, gdy zaczęłam czytać pierwszą stronę.

Zanurzyłam się w tę powieść cała. Usiadłam i przeczytałam. Oniemiałam. Zamieszkałam na farmie w Iowa i stałam się Franceską. Stałam się też Robertem Kincaidem. Fotografowałam, spacerowałam, rozmawiałam, kochałam.

Wiem, jest banalna. Przewidywalna.

Ale zagrała na moich emocjach, a to czasami ważniejsze niż kunszt literacki autora.

Zapadła w pamięć. Po prostu...

5/6

Joanne Greenberg, Życie to nie bajka

Deborah Blau trafia do szpitala psychiatrycznego. Ma szesnaście lat, zdezorientowanych rodziców i siostrę, której życie zostało naznaczone chorobą Debbie. Wstępna diagnoza: schizofrenia. Objawia się tym, że bohaterka żyje jednocześnie w dwóch światach: realnym i fantastycznym. Ten magiczny jest bardziej interesujący i, przede wszystkim, bezpieczny. W krainie Ur Deborah ma przyjaciół, zna obowiązujące zasady współżycia. Rzeczywistość ją przeraża, atakuje, przytłacza.

Leczenia dziewczyny podejmuje się doktor Fried - starsza pani, której pozazdrościć można mądrości i taktu w podejściu do pacjenta. Bohaterka ma szczęście, że to właśnie ta lekarka będzie z nią rozmawiała i poznawała krainę Ur. Czy jednak wiedza wystarczy, by pokonać chorobę?

Czytając tę powieść, miałam wrażenie, że gdzieś już to było. Szpital, relacje między pacjentami (tylko dziewczętami), sympatie i antypatie wobec personelu, dziwne i okrutne metody leczenia (np. zawijanie ciała na kilka godzin w mokre prześcieradła)...Tak, czytałam "Przerwaną lekcję muzyki" Suzanny Kaysen. Tyle tylko, że bohaterka tej książki przypadkiem znalazła się w szpitalu i tak naprawdę chora psychicznie nie była. U Deborah natomiast schizofrenia jest "realna" i nie pozwala na normalne życie społeczne. Mimo iż bohaterka podejmuje próbę wkroczenia w świat realny.

4/6

Christine Angot, Kazirodztwo

Nie podoba mi się ta książka.

Nie podoba mi się sposób prowadzenia narracji. Chaotyczny, poszarpany.

Szczerość autorki powoduje czasami odruch wymiotny, choć do osób pruderyjnych nie należę.

Pierwsza część książki opisuje homoseksualny związek autorki z pewną lekarką. W tym związku jednak tylko pani doktor jest zdeklarowaną lesbijką. Autorka natomiast cały czas podkreśla, że była lesbijką przez trzy miesiące. Nieustannie miałam wrażenie, że Christine Angot brzydzi się tym związkiem. Nie pomagały nawet fragmenty, opisujące fascynację kobietą.

W drugiej części książki dowiadujemy się, dlaczego autorka jest skrzywiona. Okazuje się, że przyczyną wszystkich jej problemów i wątpliwości jest ojciec, a raczej stosunki, jakie utrzymywała z nim przez jakiś czas. Kazirodztwo odcisnęło na jej życiu ogromne piętno. W co nie wątpię. Jednak mam wrażenie, że w tym zakazanym związku z ojcem ona znalazła coś...nie wiem...coś, co nie do końca pozwala przedstawiać tę część jej życia jako traumę.

Angot jest wulgarna, szczera do bólu, momentami odpychająca i żałosna.

Sama pisze: To nie jest zbyt taktowna opowieść. Skończyłam tę książkę, tak jak ją zaczęłam, u szczytu załamania nerwowego, było pewne uspokojenie w środku, jednak krótkotrwałe.*

Zdarzają się jednak książki, które się nie podobają, ale nie można przestać ich czytać. Mnie się takowe zdarzają. Tak było z "Kazirodztwem".

*Christine Angot, Kazirodztwo, WAB 2005, s.190

kuncewiczowa. fantomy.

Dziennik podróżny. Dziennik życiowy.
Nie znam osoby, której by się podobał. Mnie zainteresował, ale mam skrzywienie w stronę wszelkich pamiętników, dzienników, autobiografii, biografii.
W czytaniu ZDECYDOWANIE przyjemniejszy niż "Cudzoziemka".
Jako fantom Kuncewiczowa zawsze stała z boku, bo fantomy nie walczą, ale udają, że ich nie ma. Choć przebłyski buntu dostrzegłam w działaniach Pen Clubu. Pisarka była członkinią angielskiego, amerykańskiego i polskiego. Walczyła, gdy pisała petycję z prośbą o to, by mniejszości narodowe miały więcej praw i pozwolenie na aktywne uczestnictwo w życiu społeczno - obyczajowym.

Szczerze i gorzko o wojnie. O matce - perfekcjonistce, dla której nigdy nie była dość dobra. Zrezygnowała z kariery pieśniarki i została pisarką, ponieważ sama sobie chciała przyprawiać gombrowiczowską "gębę". O nieustannej tęsknocie za domem w Kazimierzu. O miłości do brata, Olesia. O tym, że słowa: matka, żona były dla niej nagrobkami, ale żoną została, bo Jerzy akceptował w niej fantom.

O tym, że fantomy wiecznie szukają swojego miejsca na ziemi. O Kuncewiczowej i jej życiu nomada...

4/6

Lutgard van Heuckelom, Dziękuję Ci, Miriam

Smutna książka. Choć przynosi nadzieję.

Matka przeżywa żałobę po zmarłej córce, która przez cztery lata walczyła z nowotworem. Oswaja się z brakiem dziecka (a raczej próbuje się oswoić). Nie radzi sobie. Oddala się od męża i pozostałych dzieci. No właśnie...pozostałych. Ludzie mówią jej, że powinna się pozbierać właśnie dla nich.

Ale dwójka innych dzieci Nie może zastąpić trzeciego.*

Każdą stronę przenika samotność i ból. Których nie jestem w stanie zrozumieć na najwyższym poziomie empatii. Bo tej tragedii nie przeżyłam...

*Lutgard van Heuckelom, Dziękuję Ci, Miriam, POLWEN 2007, s.18

częściowo spełnione pragnienia

Szukam sobie ciepłego miejsca. W domu zimno. Mogłabym odkręcić kaloryfer (co w totalnej desperacji i z bólem serca robię), ale wolę nie, bo w powietrzu zaczyna się rozchodzić charakterystyczny, duszący zapach. Tego nie lubię, więc szukam innych źródeł ciepła: gorącej herbaty, swetra, innego ciała...

Przeczytałam "Przetrzymać tę miłość" Iana McEwana i mam mieszane uczucia. Podobała mi się ta książka, ale jednocześnie drażniła. Nie znam innych powieści tego autora, więc nie wiem, czy to rys charakterystyczny jego twórczości, czy tylko przypadek. Ciekawa jestem innych książek McEwana, więc rozdrażnienie nie było znaczące i nie wpływa negatywnie na moją opinię.

McEwan jest drobiazgowy. Dużo pisze o emocjach. Czasami niemal naukowo, beznamiętnie, innym razem bardzo ładnie, ciepło.

Duży plus dla autora za styl. Lubię takie opisywanie świata i związków międzyludzkich.

4/6

Ian McEwan, Przetrzymać tę miłość, Świat Książki 2006

Majkowe klimaty:-)

O autorze słyszałam już dawno, ale jakoś nie miałam okazji poczytać jego książek. Do dzisiaj:) Wygrzebałam w bibliotece tylko jedną pozycję Janoscha, ale następnym razem będę szperać tak długo, aż znajdę więcej. Teraz rozumiem, dlaczego o nim mówiono, pisano, dlaczego wychwalano.

"Ja ciebie wyleczę, powiedział Miś" to książka, która tak mnie urzekła, że aż nie wiem, co napisać. Maja też wysłuchała z uwagą i bardzo jej się podobały ilustracje.

To opowieść o prawdziwej (przez duże P) przyjaźni i wszystkim, co się z tym łączy. Miś opiekuje się Tygryskiem i jest w tym tyle uczucia i ciepła, że nie sposób się nie uśmiechnąć w trakcie lektury. Tak właśnie napisana jest cała książka - można się ogrzać słowami.

Cudna! Po prostu cudna. Chyba zostanę fanką Janoscha:)

Janosch, Ja ciebie wyleczę, powiedział miś, Znak 2005

GRZEGORZ KASDEPKE

Przy Kacperiadzie można się pośmiać, pochichotać, uśmiechnąć pod nosem...Opowiadanka w sam raz dla pięciolatków. Ciekawe, zabawne...ale my po prostu lubimy twórczość Grzegorza Kasdepke. Lubimy zbiorowo, bo nawet tacie się podoba, co rzadkie, bo osobnik płci męskiej, w naszym domu, w książkach dla dzieci się nie zaczytuje.

Tylko bez całowania! to świetna książka o emocjach. Nieco nieśmiała pani Miłka wprowadza dzieci w świat ludzkich uczuć. Jest więc gniew, poczucie krzywdy, zazdrość, ale również radość, tęsknota czy nuda. Dyskusje o emocjach wcale nie są proste, a dzieci wyjątkowo skrajnych uczuć doznają i przeskakują z jednej emocji w drugą...Na końcu każdego opowiadania autor wyjaśnia, czym dane uczucie jest i jak sobie z nim poradzić. Mądre te rady, trzeba przyznać:)

Zapomniałam wspomnieć, że pani Miłka ma specjalnego pomocnika...

Mam prawo to książka, która za mną "chodzi"...nieustannie się na nią natykam, a przeczytać jeszcze nie miałam okazji. Zrobię to na pewno, bo obawiam się, że inaczej "chodzić" za mną nie przestanie:)

Grzegorz Kasdepke, Tylko bez całowania! czyli jak sobie radzić z niektórymi emocjami, Nasza Księgarnia 2008

Grzegorz Kasdepke, Kacperiada. Opowiadania dla łobuzów i nie tylko, Literatura 2006

niebaśnie

Lubię ciekawe interpretacje znanych bajek. Podobają mi się bajki z kolekcji Dziecka i właśnie "Czerwony Kapturek" w wersji, opowiedzianej przez Jarosława Mikołajewskiego sprawił, że kupiłam kolejne książki z tej serii.

Trafiłam ostatnio na książki z serii niebaśnie, wydane przez Agencję Wydawniczą Santorski & Co. Kupiłam jedną "na spróbowanie", zapłaciłam bowiem za nią całe 1,99 (i dlatego warto czasami zajrzeć do Carrefour'a albo innego Reala). Przeczytałam "Czerwonego Kapturka" Joanny Olech i właściwie nie wiem, czego się spodziewałam, ale się nie zawiodłam. Na okładce przeczytać można, że tradycyjne bajki dostają nowy kostium, skrojony w pierwszej dekadzie XXI wieku. I tak faktycznie jest, ale baśń o dziewczynce w czerwonej czapeczce nie została jakoś strasznie zmodyfikowana. Innowacją jest to, że pan leśniczy/gajowy/myśliwy nie dociera do chatki babci, bo zasiedział się w nadleśnictwie, a mama Czerwonego Kapturka do tej pory nie wie, co stało się z jej córeczką.

Myślę, że tego typu interpretacje można traktować jako zabawę. Nie zwalnia nas to jednak z przedstawienia dziecku wersji oryginalnej, tradycyjnej.

Joanna Olech, Czerwony kapturek (seria:niebaśnie), Santorski & Co 2005

piątek, 12 grudnia 2008
Lotta

Jakiś czas temu czytałyśmy "Emila ze Smalandii; Lottę z ulicy Awanturników" Astrid Lindgren, wydane w serii Cała Polska Czyta Dzieciom. Podobało się. Prawie zachrypłam przy lekturze, bo czytałam w samochodzie. W poniedziałek wypożyczyłyśmy z biblioteki książkę "Pewnie, że Lotta umie jeździć na rowerze" i moje dziecko się zakochało. Inne książki przestały istnieć. Wielki smutek się pojawił, gdy Maja uświadomiła sobie, że list do Mikołaja wysłany i niczego dopisać się nie da, a ona tak bardzo Lottę by chciała...

Co zrobiłam? Jako pomocnik Mikołaja wybrałam się wczoraj do empiku i zakupiłam:


Nie wątpię, że ta druga też się spodoba. Książki zapakowane czekają na święta:)

A Majka wszystko robi po kryjomu...

poniedziałek, 15 grudnia 2008
wiosna w bullerbyn

Na przekór zimie czytamy o wiośnie!!!

Radosnej, pełnej śmiechu i zabawy. Dzieci z Bullerbyn uwielbiają tę porę roku (jak każdą zresztą). Chodzą po płotach, taplają się w błocie, urządzają piknik na trawie. Organizują konkursy. Cieszą się każdą chwilą, spędzoną na świeżym powietrzu. Najbardziej jednak radują się własnym towarzystwem.

Ciepła, radosna książęczka i niesamowity styl Astrid Lindgren, która jak nikt umiała spojrzeć na świat oczami dziecka i po prostu się z niego ucieszyć.

- A kto postanowił, że chodzi się wyłącznie po drodze? - spytał potem Lasse.

- Pewnie jakiś dorosły -odparł Bosse.

(Dotyczy chodzenia po płocie:-))

dzień dobry, świnko

Lubię Janoscha za to, jak pokazuje świat przyjaźni. Miś i Tygrysek kochają się nad życie, choć ich przyjaźń poddawana jest próbom. Tym razem Tygrysek poznaje Świnkę i na chwilę zapomina o Misiu. Szybko jednak przekonuje się, że przyjaciół nie wolno lekceważyć. Ogarnia go wielki strach. Tygrysek musi szukać Misia, bo Miś wyruszył na poszukiwanie swego pasiastego przyjaciela.

Niepokoi mnie tylko rozpacz Tygryska, gdy nie może znaleźć Misia:

Tygrysek pomyślał: - A może on już nie żyje? - i biegł dalej, póki mu sił starczyło, a w końcu padł, położył się na trawie i chciał umrzeć. Umrzeć na zawsze.

Wydaje mi się to zbyt ostateczne, ale patrzę z perspektywy dorosłego człeka, a może mały ludzik zupełnie inaczej na takie rozwiązanie spojrzy.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...