niedziela, 29 marca 2009

Barbara N. Łopieńska "Książki i ludzie"

To bardzo ciekawa książka jest. O ludzkiej, mniejszej lub większej, miłości do literatury.

Rozmowy Barbary N. Łopieńskiej to przepytywanie ludzi o zawartość ich domowych biblioteczek. Rozmowy z ludźmi, zawodowo związanymi z nauką, niekoniecznie humanistyką. Zbiór otwiera opis mieszkania, które stało się ogromnych rozmiarów biblioteką - to dom prof.Marii Janion, w którym książki zamieszkują nie tylko pokoje, ale również kuchnię i łazienkę.

Niektórzy z rozmówców deklarują, że czytają mało (Gustaw Holoubek); inni mówią, że nie lubią czytać (Magdalena Tulli); tylko jeden z nich przyznaje się do bibliofilstwa i wielkiej miłości do książek o książkach, o oszalałych zbieraczach, o antykwariuszach i księgarzach (i ja się do tego uczucia przyznaję).

To biblioteki, wypełnione klasyką i książkami warsztatowymi. Niewiele w nich miejsca na beletrystykę. Pewniakiem bibliotecznym zdaje się być Proust, którego różne wydania znaleźć można niemal w każdym domu.

Jerzy Turowicz opowiada: Wchodzę do księgarni po jakąś książkę i nawet jeśli jej nie znajduję, wychodzę z trzema innymi. Nasz przyrost naturalny to co najmniej jedna książka dziennie.

Dla książkolubnych człeków pozycja obowiązkowa.

5/6

sobota, 28 marca 2009

Jarosław Mikołajewski "Sentymentalny portret Ryszarda Kapuścińskiego"

Jeśli chodzi o Kapuścińskiego i wszystko, co o nim napisano, nie jestem obiektywna. Bardzo cenię tego człowieka i nawet skrawki tekstów, które wpadną mi w ręce, czytam z zainteresowaniem. "Sentymentalny portret..." jest właśnie takim skrawkiem pamięci i po lekturze tego krótkiego tekstu pozostaje ogromny niedosyt. Jak głupia wpatrywałam się w zdjęcia pracowni reportera, próbując odszyfrować, jakie książki stoją na półkach. A biblioteka Kapuścińskiego do małych nie należy.

Jarosław Mikołajewski opowiada o swoim przyjacielu. Cytuje jego słowa. Pisze o pobycie Kapuścińskiego w szpitalu. O tym, że reporter był trochę niedzisiejszy. Zwiedził cały świat, a cały czas potrafił się dziwić. Będąc w szpitalu, opowiadał:

- Jarku, my żyjemy na wyspie (...) Trzeba było szpitala, żebym odzyskał słuch na Polskę, zrozumiał, czym żyją ludzie...(...) Pytam, czy ktoś ma "Gazetę Wyborczą" - patrzą na mnie jak na kosmitę. Po chwili słyszę, jak mój towarzysz niedoli beszta żonę, że nie przyniosła mu "Faktu". Drugi przez komórkę opieprza swoją, że nie doładowała mu telefonu.

- "Busz po polsku 2"?

- Kto wie, kto wie?...

4/6

piątek, 27 marca 2009

Katarzyna Sowula "Fototerapia"

Fotografia nie jest w tej książce terapią, jak sugeruje tytuł. Jest raczej sposobem na życie, mało luksusowe zresztą, jest receptą na oderwanie się od szarej rzeczywistości, niewiele ma jednak wspólnego z pasją. W moim odczuciu, oczywiście. To wydało mi się dziwne, bo sztuka fotografią zwana, pasją być powinna.

Sowula opisuje grupę młodych ludzi, mieszkających w starej kamienicy. Łucja, Konrad, Jose i Galago wspólnie spędzają czas na kilkunastu metrach kwadratowych, ale nie przyjaźnią się. Przemykają obok siebie, każdy na swój sposób stara się umknąć codzienności. Łucja fotografuje i smakuje coraz to nowsze gatunki herbat; Jose, obdarzony niezwykłym talentem fotograficznym, nieźle zarabia na pstrykaniu zdjęć majonezowi i podobnym pierdołom; Galago studiuje psychologię, jest pesymistą, snującym się z kąta w kąt, analizującym własne fobie; Konrad utrzymuje jednoznaczne kontakty z atrakcyjną i bogatą kobietą, która ma w tym niezwykły cel, o czym chłopak przekonuje się na końcu powieści.

Książkę czyta się szybko i dobrze, ma klimat, bohaterowie są fajni, ale...No, właśnie, ale...to wszystko jakoś nieudolnie opisane, mało wciągające i kończy się w momencie, gdy czytelnik chciałby jeszcze.

Autorka chciała opisać absurdalną rzeczywistość, w której ludzie po studiach, ludzie z talentem muszą rozmieniać się na drobne i nie mają szans na rozwijanie pasji.

Książkę uzupełnia siedem fotografii, które w ogóle do mnie nie trafiły i którymi zdecydowanie zachwycać się nie będę.

3/6

wtorek, 24 marca 2009

Refleksje i Książka

Są książki mało ważne i najważniejsze. Tych pierwszych uzbierało się w moim życiu sporo. Tych drugich mniej, dużo mniej. Właściwie mogłabym je policzyć na palcach obu rąk. To książki, do których wracam. To książki pokreślone, pomazane, zapisane. Bo - jak powiedział jeden z bohaterów "Domu z papieru" - jeśli książka, po przeczytaniu, pozostaje czysta i nienaruszona, to znaczy, że nie miał orgazmu. To książki, w których odnajduję siebie.
Właściwie mogłabym zapełnić jedną półkę i być zadowoloną. Korzystać z biblioteki i wydawać pieniądze na inne przyjemności. Ale lubię otaczać się książkami, buduję więc własny dom z papieru.

"Kłamczucha" Sophie Marceau jest jedną z tych najważniejszych książek. To moje drugie czytanie. Pierwsze miało miejsce dziesięć lat temu i korzystałam wtedy z pozycji bibliotecznej. Trzy lata temu zdobyłam tę książkę na podaju. Postała na półce, poczekała spokojnie na czas, kiedy będę chciała do niej wrócić. Byłam ciekawa, czy po tak długim czasie, coś się zmieni w moim odbiorze tej książki. Wtedy miałam dziewiętnaście lat, byłam zbuntowaną nastolatką, ćmiącą papierosy w zadymionym barze, zakochaną w The Cure i preferującą tylko te czarniejsze odcienie czerni.
Przeczytałam na nowo "Kłamczuchę" i z radością odkryłam, że przeczytałam ją po staremu. Czy to oznacza, że się nie zmieniłam?
Życie się zmieniło, jestem o dziesięć lat starsza, mam rodzinę, glany zamieniłam na trampki (do zgrabnych bucików i obcasików chyba nigdy nie dorosnę), zaczęłam gotować obiady (co wcześniej mi się nie zdarzało:)). Nie zmieniło się jednak moje postrzeganie świata i ludzi. Duszę wyłożoną mam tym samym aksamitem. I dobrze. I niech tak zostanie.

A to mi w duszy ostatnio gra... Into The Wild

niedziela, 22 marca 2009

Sophie Marceau

Otwieram książkę i ta nieustająca walka z czasem zanika, gdy czytam. TO DZIĘKI KSIĄŻKOM ROZJAŚNIA SIĘ ŚWIAT, NIE DZIĘKI SPRZĄTANIU.

Aleksandra Marinina "Gra na cudzym boisku"

Po przeczytaniu jednego kryminału Mankella i jednego kryminału Marininy mogę porównać. Mankell wypada zdecydowanie lepiej. Byłam ciekawa jego historii, chciałam wracać do tej książki. Marinina mnie nie zainteresowała, nie wciągnęła, nawet znudziła odrobinę.
Zasugerowano mi, że może od złej powieści zaczęłam, że są lepsze. Nie skreślam więc perypetii kryminalnych Anastazji Kamieńskiej i "spróbuję" jeszcze "Kolacji z zabójcą". Jeśli i ta nie przypadnie mi do gustu, dam sobie spokój z Marininą.
Wolę czytać o Wallanderze. Polubiłam go, a do Kamieńskiej nie zapałałam sympatią.
Jak dla mnie - "Gra na cudzym boisku" - jest po prostu nudna.

3/6

piątek, 20 marca 2009

Henning Mankell "Biała lwica"

To było moje pierwsze, ale nie ostatnie spotkanie z Mankellem. Nie, nie..."Biała lwica" rozbudziła moją ciekawość i chcę więcej.

Bardzo dobrze skrojony kryminał. Jest zbrodnia, jest jakiś plan, jest dochodzenie i jest dokładna informacja (jak na beletrystykę, a nie książkę popularnonaukową). Mankell działa na rzecz porozumienia Europy i Afryki, wiedział więc o czym pisze.
Nie będę streszczać, bo spaliłabym historię każdemu, kto jeszcze nie czytał (choć wśród blogowiczów zbyt wielu pewnie się takich nie znajdzie). Skrobnę tylko, że wolałabym nie wiedzieć od początku o co chodzi. Z zapartym tchem i wypiekami na twarzy czytam kryminały, w których sprawa zostaje rozwikłana na końcu i mogę się pobawić w detektywa. Tego mi troszkę brakowało, ale może w innych książkach Mankell daje szansę czytelnikowi.

Poza tym bez zarzutu. Bardzo dobra rzecz.
No i polubiłam strasznie komisarza Wallandera za to, że jest emocjonalny, wrażliwy, dociekliwy i czasem po prostu zmęczony. Z racji tego, że wcześniej oglądałam serial Wallander, czytając książkę miałam przed oczami Kennetha Branagha - bardzo mi ten aktor do tej roli pasuje.

5/6

wtorek, 17 marca 2009

Ami Sakurai "Koniec niewinności"

Ami jest prostytutką, siedemnastoletnią prostytutką. Oddaje się starszym mężczyznom i jest to dla niej sposób na zarobienie pieniędzy, nic więcej.

Spaczone spojrzenie na świat jest efektem tego, co dzieje się we współczesnej Japonii. Okazuje się, że seks, przemoc, brud moralny i życiowy są czymś naturalnym. Codziennym.
Ami na 126 stronach w naturalistyczny sposób prezentuje te realia. Przerażające realia.
Siedemnastoletnia prostytutka, która uprawia seks ze swoim upośledzonym bratem i zachodzi w ciążę. Dziewczyna, która nienawidzi matki, a jej ojciec okazuje się być dawcą spermy nr 307.
Ami, która doświadcza zbiorowego gwałtu i nic z tym nie robi.
Nastolatka, która uwodzi swego prawdziwego ojca i nie wydaje jej się to dziwne czy nienormalne.
Dużo, bardzo dużo jak na siedemnastoletni żywot. I nie mogę się pozbyć wrażenia, że nawet jeśli teraz jest dziennikarką i ułożyła sobie życie, to po takich doświadczeniach w człowieku zostaje mnóstwo rys i mnóstwo żółci.

Brudna to opowieść, ale Ami jawi się również jako wrażliwa i przeraźliwie samotna dziewczyna i to sprawia, że czytelnik nie skreśla bohaterki. Jest tylko porażony opisaną rzeczywistością.

3.5/6

niedziela, 15 marca 2009

Nicole Krauss "Historia miłości"

Nie wiem, czy mnie się ta książka podobała. Czytałam z zainteresowaniem, ale z pewnym niezrozumieniem również.

To nie tylko historia książki. To przede wszystkim historia człowieka, który swe życie poświęcił miłości.
Leo Gursky jest dziwnym mężczyzną - samotnym, zapomnianym, żyjącym przeszłością. Jego życie kręci się wokół wspomnień o Almie, młodzieńczej miłości, i wokół chęci poznania syna, który nie wie o jego istnieniu.
U kresu życia jest człowiekiem rozgoryczonym.

Poza mną samym nigdzie nie było ani śladu mnie.

To książka o samotności, o bezgranicznej tęsknocie, o miłości.
To książka o kłamstwie.
To książka o niespełnieniu.
To książka o książce, która wywarła wpływ na życie kilku osób, a nigdy nie została wydana.

4/6

piątek, 13 marca 2009

Marsha Mehran "Zupa z granatów"

Trzy siostry trafiają do małego irlandzkiego miasteczka. Uciekły z Iranu, który cierpiał na zgagę stanowczo zbyt długo trwającej rewolucji.
W Ballinacroagh otwierają kawiarnię, Cafe Babilon, czym wzbudzają u znudzonych codziennością mieszkańców radość, ciekawość, lęk, zawiść.

Ta książka to pięknie opowiedziana bajka. Zachwycają ładnie zbudowane zdania, niezwykłe metafory. U Marshy Mehran rzeczy pachną niepewnością, a potrawy żyją własnym grzesznym życiem. Cafe Babilon jest miejscem magicznym, aromatycznym. Każda z sióstr czymś się wyróżnia, każda jest inna, każda interesująca.
Czy z łona matki może narodzić się dziecko i kwiat róży, przez co noworodek przez całe życie pachnieć będzie wodą różaną i cynamonem? Czy to nie magiczne? Bajkowe?

W bajkach występują zazwyczaj dwa pierwiastki i tu ich nie zabrakło. Zło tworzy rysę na aromatycznym obrazku. Rysą jest przeszłość dziewczyn i to, czego doświadczyły w Iranie. Rysą są uprzedzenia rasowe, które spadają na Mardżan, Bahar i Lejlę w Ballinacroagh.
Ale jak to w bajkach bywa...

Jestem pod dużym wrażeniem tej książki. Znakomita powieść!

Miłość (...) to najlepsza forma własności (...) jedynym jej przedmiotem jest stały przepływ uczuć.

Własność biorę w cudzysłów:-)

6/6

czwartek, 12 marca 2009

Anais Nin i Jej Dzienniki

Uwielbiam tę kobietę.
Jej dzienniki.
Obszerne tomy, wypełnione atmosferą lat dwudziestych i międzywojennego Paryża. Anais zaczęła prowadzić pamiętnik w wieku jedenastu lat. Jednak strony, zapisane przez dziewczynkę, świadczą o jej niezwykłej spostrzegawczości i dojrzałości. Na kartach tych zeszytów "rodzi się" zmysłowa kobieta. Jej dzienniki to studium cierpienia i rozkoszy, samotności i pełnego śmiechu towarzystwa innych ludzi. To strony zapisane przez kilka kobiet, zamkniętych w jednym ciele.

Dla Anais pisanie było jak oddychanie. Przypomina mi w tej obsesji markiza de Sade, który z braku pióra i papieru pisał własną krwią na prześcieradle czy odchodami na ścianie. Myślę, że Anais Nin postąpiłaby tak samo, gdyby odebrano jej wolność pisania.

Dzienniki są fenomenalne. Natomiast książki, które pisała, niekoniecznie. Opowiadania erotyczne, zebrane w tomach "Małe ptaszki" czy "Delta Wenus" czyta się dobrze, ale zachwytów nie budzą. Pokazują, że Anais Nin do kobiet pruderyjnych nie należała (nawet z dzisiejszego punktu widzenia).

wtorek, 10 marca 2009

J.M.Coetzee "Elizabeth Costello"

Tytułową bohaterką tej książki jest australijska pisarka, która jako starsza już pani podróżuje po świecie i odczytuje wykłady. Elizabeth jest osobą cenioną i chętnie zapraszaną, choć jej wywody bulwersują publiczność i gospodarze zdają się czasami żałować swej decyzji o zaproszeniu właśnie tego gościa. Sama pisarka sprawia wrażenie niezadowolonej z podróży - uważa je za zło konieczne, swego rodzaju zapłatę za to, kim jest i jaki zawód uprawia.

Tematy odczytów są różne, ale niemal wszystkie oscylują wokół zabijania zwierząt. Elizabeth rozprawia na ten temat w sposób kontrowersyjny i wzbudzający sprzeciw. Sama nie je przy jednym stole z wnukami, którym na kolację podano kurczaka - można się więc domyślić, jak radykalne są jej poglądy na ten temat.

Powiem otwarcie: wokół nas funkcjonuje olbrzymia fabryka upodlenia, okrucieństwa i mordowania, która dorównuje wszystkiemu, do czego zdolna była Trzecia Rzesza, a w gruncie rzeczy bije ją na głowę pod tym względem, że jest przedsięwzięciem bez końca, samoodradzającym się , produkującym w nieskończoność króliki, szczury, drób, bydło, po to, żeby je zabijać".

Taki pogląd wywołuje ogromne dyskusje i wzbudza niemałe oburzenie. W książce Coetzee'go tematów do dyskusji jest wiele: przyszłość powieści, stan powieści w Afryce (autor zwraca uwagę na to, że mieszkańcy tego kraju przyzwyczajeni są do przekazów ustnych i dlatego tak ciężko przemycić na ten kontynent słowo pisane) czy kwestia tematów, podejmowanych przez pisarza (według Elizabeth nie o wszystkim autor powinien pisać i nie o wszystkim odbiorca dzieła powinien czytać). Czytelnik ma ochotę włączyć się do rozmowy, wysłuchać wykładu, polemizować z taką czy inną kwestią. I robi to, bo nie może się powstrzymać.

Elizabeth Costello nie jest łatwą powieścią. Czy w ogóle jest powieścią?

Zbyt częste przerywanie toku narracji nie jest dobrym pomysłem, bo sztuka opowiadania polega na swoistym ukołysaniu czytelnika lub słuchacza, wprawieniu go w stan marzenia na jawie, kiedy to czas i przestrzeń realnego świata blakną i znikają, wypierane przez czas i przestrzeń fikcji.

Pod tym się podpiszę, inne kwestie trzeba porządnie przemyśleć.
Coetzee daje do myślenia.

Nie rozumiem zakończenia książki. Jeśli ktoś czytał Elizabeth Costello i zrozumiał ostatni rozdział, to bardzo proszę mnie oświecić:)

4/6

poniedziałek, 9 marca 2009

...

Spodziewam się, że pan wie, co to znaczy być zapalonym bibliofilem. Ja jestem kimś gorszym: bibliopatą.
[Arturo Pérez-Reverte, Klub Dumas]


niedziela, 8 marca 2009

Joyce Carol Oates "Czarna dziewczyna, biała dziewczyna"

Dusza zawsze czuła jest na okaleczenie...

Schuyler College. Liberalna uczelnia, która od początku swego istnienia przyjmowała czarnoskóre studentki.

Dwie dziewczyny. Córka pastora i córka hipisa. Czarna i Biała. Minette i Generva. Dwa bieguny myślenia, działania, patrzenia i odczuwania. Skrajne osobowości. Przyjaciółki? Generva cały czas to podkreśla, ale mnie ta przyjaźń nie pasowała. Była kulawa, jednostronna, toksyczna.
Genny chroni Minette przed rasistowskimi zaczepkami tajemniczego prześladowcy. Sama o sobie mówi: spokojna, dobroduszna, nieskłonna do łamania reguł, do buntu. W przeciwieństwie do niej Minette jest wiecznie nachmurzoną, milczącą, antypatyczną dziewczyną. Ich relacje ciężko nazwać koleżeńskimi. Właściwie ciężko je jakkolwiek określić, ale na pewno są interesujące. Choć męczące.
Generva zdaje się chronić Minette przed światem. Uważa, że z racji koloru skóry jest na lepszej pozycji i zachowuje się tak, jakby miała z tego powodu poczucie winy. Ojciec wpoił jej, że istnieje coś takiego jak "świadomość skóry" i zniekształcenia z nią związane. Genny naprawia książkę czarnoskórej koleżance, pierze jej rękawiczkę, gdy te rzeczy ulegają zniszczeniu, w czym Minette widzi rasistowskie prześladowania, ale prawda okazuje się nieco zaskakująca...

Dwie dziewczyny. Dwie rodziny.
Rodzice Minette są konserwatywni, religijni, uładzeni i poprawni. Rodzice Genervy stanowią ich przeciwieństwo - to podstarzali hipisi, którym nieobce są alkohol i narkotyki, a religię mają w głębokim poważaniu. Na tej rodzinie skupia się autorka. I opowieść o ojcu Genervy stanowi ważny wątek w książce.

Joyce Carol Oates oparła swą powieść na totalnych przeciwieństwach. Ukazuje skrajne postawy wobec życia. Ukazuje również problemy rasowe, które Stanom Zjednoczonym nie są obce i to, jaki mają wpływ na psychikę Amerykanów.

Na okładce czytam, że powieść przedstawia dwie przeciwstawne osobowości, które magnetycznie lgną do siebie - ale też się odpychają. Dla mnie ten magnetyzm był jednostronny. Minette miała przebłyski uczuć do swej współlokatorki, ale tych uczuć, bladych i sporadycznych, nie nazwałabym przyjacielskimi.

Oates nigdy nie zapomina, że jednostka to zarazem społeczeństwo, co zaś godzi w jednostkę - godzi i w społeczeństwo.

4/6

piątek, 6 marca 2009

Ryszard Kapuściński "Ten Inny"

Wojnę trudno usprawiedliwić; myślę, że przegrywają ją wszyscy, ponieważ jest ona porażką istoty ludzkiej, obnaża jej niezdolność do porozumienia, do wczucia się w Innego, do dobroci i rozumu.

Sześć niezwykłych wykładów. Temat: Inny. Kim jest Inny? Autor w prostych słowach próbuje to wytłumaczyć. Wywody opiera na własnym reporterskim doświadczeniu, ale czerpie również z historii, z filozofii, z antropologii.
Czy jest jakaś różnica między Innym, żyjącym u początków kultury i Innym - współczesnym? Do czego doprowadza strach przed Innym? Czy chcemy poznać Innego?

Mała książeczka. Dużo mądrości. Po prostu Kapuściński...

5/6

czwartek, 5 marca 2009

Clare Compton "Cukiernia pod Pierożkiem z Wiśniami"

Urocza jest ta książka. Wypożyczyłam ją z myślą o sobie. Stwierdziłam, że mój pięcioletni szkrab nie wykaże zainteresowania. Szkrab jednak kazał "Cukiernię..." czytać na głos, więc mama czytała. I Majka oznajmiła, że też chce mieszkać w takim fajnym miejscu.

Naprawdę jest fajne - pachnie kawą i ciastkami. Przyciąga. Zaprasza.
Rozgościłam się :-)

Historia Ani i Kici, które trafiają do Londynu, gdzie przez pół roku mają mieszkać u ciotecznej babki Zofii, jest ciepła, mądra, słodka. Grzeczna. Taka trochę niedzisiejsza.
Urocza.

5/6

środa, 4 marca 2009

"Oszukana" (reż. Clint Eastwood)

Obejrzałam ten film wczoraj. Zapadł we mnie. Wgryzł się temat, który porusza do głębi.
To jeden z tych obrazów, które oglądam i wyzywam. Kogo? Co? Skorumpowaną niesprawiedliwość stróżów prawa, wciskanie kitów i robienie z człowieka idioty. Gryźć się chce i kopać, oglądając Oszukaną.

Świetny film. Angelina Jolie też świetna. A temat przerażający.
Cała historia warta obejrzenia.

Wzbudza emocje, a tego oczekuję od kina.

wtorek, 3 marca 2009

Sieg Larsson "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"

O tej książce można przeczytać na niemal każdym blogu. Co ciekawe, z każdej strony wychylają się pozytywne recenzje, a nawet zachwyty.
Przyłączę się do grona pochlebców :-)

To bardzo dobrze napisana powieść. To świetna powieść. I tyle.
Czekam na "Dziewczynę, która igrała z ogniem".

Jak to jest, że czasami męczymy się nad książką, która ma 200 stron, a dziełko Larssona liczy stron 630 i się ich nie zauważa?

Ta książka porywa, a później człowiek poddaje się nurtowi.
Świetna.

5/6

Jean - Dominique Bauby "Skafander i motyl"

W ciągu ostatniego tygodnia przeczytałam cztery książki. Każda z nich jest inna, każda ciekawa (co nie zdarza się często).

"Skafander i motyl" - ciekawie poprowadzony dziennik mężczyzny, który przykuty do łóżka w wyniku wylewu krwi do mózgu, wspomina i analizuje własne życie. Nie jest to jednak zwykły, linearny opis poszczególnych wspomnień. Raczej przypadkowe, pod wpływem chwili spisane myśli człowieka, który nagle, z dnia na dzień, przestaje funkcjonować i swoje życie musi powierzyć innym. Skazany na niewygodny skafander, który jest w tej książce metaforą bezsilności. Nie może zaprzeczyć, nie może potwierdzić, nie może wydobyć z siebie głosu. Tylko słucha.

Żyjemy w czasach pokoju, więc rozsiewaczy fałszywych informacji rozstrzeliwać nie można. Jeśli chcę udowodnić, że mój potencjał intelektualny przekracza poziom kalafiora, mogę liczyć tylko na siebie.

To książka, która uświadamia kruchość ludzkiego życia, niepewność jutra. Sytuacja, w której znalazł się autor książki, zmusza do reflesji nad tym, co jest w życiu najważniejsze.

Róże ścinane o zmierzchu, senność deszczowej niedzieli, wieczorny płacz dziecka. Te fragmenty życia, odpryski szczęśliwych chwil wzruszają mnie najbardziej.

4/6
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...