czwartek, 25 czerwca 2009

Zapach Afryki

Trzy studentki opowiadają o swojej podróży po Afryce. Nie jest to jedna, ciągła historia, a zlepek krótkich epizodów z życia na Czarnym Lądzie. Głównie Matylda opowiada o swoich przygodach, o spotkanych ludziach, o pierwszych doświadczeniach (nurkowanie, wyprawa w poszukiwaniu lwów czy skok na bungi), o sposobach podróżowania po Afryce. Ania i Dominika snują kilka opowieści, m.in. o wyprawie na Kilimandżaro, o walce z pawianami, o problemach tego świata.

Fajne te historie. Wolę styl pisania Kingi Choszcz czy Marka Kamińskiego i pamiętnikarski opis podróży, ale taka lektura też daje mnóstwo przyjemności i wzbogaca wiedzę. Życzyłabym sobie więcej fotografii, ale...już się nie czepiam.

Miałam wczoraj udane łowy w bibliotece. Nawet nie łowy, tylko udany rzut okiem. Ledwo przekroczyłam próg biblioteki, a z półki ze zwrotami "mrugnęły" do mnie dwie książeczki, których od jakiegoś czasu poszukiwałam. To się nazywa szczęśliwy dzień książkowy. Przytargałam "Dziewczynę z zapałkami" Janko i "Wodę różaną i chleb na sodzie" Mehran. No, nie mogłam ich tam zostawić na pastwę innego czytelnika...

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Edyta Szałek "Sen Zielonych Powiek"

Nie podobało mi się czytanie tej książki. Cały czas zadawałam sobie pytania: o czym to jest, po co, na co, skąd zachwyty nad świetnym debiutem pisarki? Zamknęłam powieść nieświadoma, pytania pozostały i jakiś niesmak...od jakiegoś czasu żyłam w przekonaniu, że ta książka będzie mi się podobała, że to coś dla mnie. Stąd ogromne rozczarowanie.

Jestem na nie!

Przedwczoraj obejrzałam "Pod słońcem Toskanii" - miało się podobać...też jestem na nie! Ckliwe to, banalne, mało ciekawe.

Oby takie rozczarowania nie stały się regułą.

2.5/6

czwartek, 18 czerwca 2009

Jon Krakauer "Wszystko za życie"

Wpadłam całkowicie w literaturę podróżniczą, "obieżyświacką", "wagabundzką", odkrywczą i wielokulturową. Mmmm...UWIELBIAM i CHŁONĘ.

Żywot podróżnika samotny deczko, mimo iż pełen ludzi, spotykanych podczas wędrówki.

Kto oglądał film Seana Penna, ten wie, kim jest (a właściwie był) Chris McCandless, jak przeprogramował swoje życie i jak je zakończył. Kto nie oglądał, niech szybko nadrobi zaległości, bo to film niezwykły.

Jon Krakauer - pisarz i alpinista, autor m.in. "Wszystko za Everest" - opisał historię Chrisa, wplatając w nią elementy własnej biografii (wyprawy na Alaskę) oraz fragmenty biografii innych podróżników.

Pierwsze wrażenie, po kilku przeczytanych stronach, to rozczarowanie. Nie o to mi chodziło, nie ma klimatu filmu, który zrobił na mnie takie wrażenie. Brzmi jak reportaż w gazecie - suchy, mało interesujący. Autor podchodzi do tematu z dystansem. Szybko to wrażenie mija. I czyta się cudnie.

Film przedstawia historię wędrowca, który porzucił wszystkie wygody cywilizowanego świata i wybrał się na Alaskę w poszukiwaniu prawdziwego życia. W tym reżyser jest wierny książce. Sean Penn na tym poprzestał. Krakauer natomiast próbuje wniknąć w psychikę młodego człowieka, w jego potrzeby. Stara się odkryć przyczynę, dla której Chris wybrał życie nomady, dlaczego trafił na Alaskę i dlaczego nie walczył o życie. Przywołuje głosy krytyczne, które pojawiły się, gdy świat obiegła wiadomość o śmierci chłopaka.

O podobnych Chrisowi ludziach czytam: gdzieś się gubimy, potem wracamy i znów znikamy w diabły (...) przynajmniej starali się zrealizować swoje marzenia. To było w nich wspaniałe. Próbowali. Niewielu tak robi.

I jeszcze cytat z książki "Walden, czyli życie w lesie" Thoreau - ten fragment zakreślił Chris, a książkę znaleziono przy jego szczątkach. U góry strony napisał "prawda", ja powtórzę za nim - PRAWDA, często PRAWDA...

Dajcie mi prawdę raczej niż miłość, niż pieniądze, niż sławę. Siedziałem przy stole, suto nakrytym, gdzie było pod dostatkiem jedzenia i wina, i staranna obsługa, ale prawdy tam nie było. Odszedłem głodny od niegościnnego stołu. Atmosfera była zimna jak lód.

5.5/6

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Michał Kruszona "Rumunia. Podróże w poszukiwaniu Diabła"

...nigdzie tak dobrze jak w Rumunii Diabeł nie wyraża swojego pierwotnego oblicza, raczej stroniąc od zawoalowania twarzy.
Musi bardzo się starać, zmieniać oblicza, wykazać się niesłychaną przebiegłością, by przeskoczyć mur silnego chrystianizmu. Rumunia jest bowiem krajem ludzi wierzących, zabobonnych, prostych. To Europa daleka od tej, którą znamy. Tę Europę ciężko w Rumunii odnaleźć. Nawet Bukareszt, choć cywilizowany, nie może się równać z innymi europejskimi stolicami.
Michał Kruszona wprowadza czytelnika w ten nieznany i magiczny świat, przywołując postać okrutnego XV - wiecznego władcy, Vlada Tepesa, zwanego Palownikiem, szerzej znanego pod pseudonimem Dracula. Autor zaprasza do nieco mrocznego, tajemniczego i pełnego duchów zakątka świata. Rumunia nie jest turystyczną atrakcją. Przyciąga podróżników przez duże P. Brudna, biedna, przesądna.
Miałam czasami wrażenie, że znalazłam się w świecie stworzonym przez Potockiego w "Rękopisie znalezionym w Saragossie" - w świecie czarownic, duchów, dziwnych zdarzeń. Kruszona spotyka tajemniczych ludzi, przemawia do niego trup, kuszą piękne kobiety.
Taka jest Rumunia, ziemia przesiąknięta duchem świętym i innymi duchami, o których lepiej nie myśleć.

4.5/6

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Marek Edelman "I była miłość w getcie"

Książka miała nosić tytuł "Strzępy pamięci". Byłby adekwatny do treści. Jednak ostateczny wybór przykuwa wzrok. Okładka działa podobnie. Magnetyzuje.
"Przedwojenny" Marek Edelman był bezczelnym chłopakiem po maturze. Odważnym, bezpośrednim. Gdy wybuchła wojna, nie przestał takim być, choć nieludzkie warunki wymuszają pewną pokorę.
W książce autor stara się pokazać człowieka i tkwiące w nim dobro, choć wylewa na czytelnika wiadra okrutnych, bestialskich scen. Mnie najbardziej zabolał rozdział "Ulice getta", w którym śmierć przechadza się pod pachę z zabawą. Ludzie piją niby - herbatę w niby - herbaciarni pod czujnym okiem dzieci, które mają głód w oczach. Na ulicach Niemcy strzelają do Żydów, a zaraz potem bawią się w night-clubie.
Edelman opisuje specyficzne miejsce, specyficzny czas - czas, w którym ojciec jest wdzięczny za to, że jego dziecko umarło z powodu przetoczenia złej krwi, a nie trafiło do transportu. Czas, w którym siedemnastolatka, dziewiętnastolatka jest dziewczynką - małym, kruchym, bezbronnym dzieckiem.
Jak niewiele warte jest ludzkie życie...jak łatwo je stracić...jaką wartością staje się kromka chleba. Warto pochylić się nad przeszłością...pewne sprawy przemyśleć. Miejsca, dotknięte głodem, cierpieniem, wojną, chorobą, śmiercią odnajdujemy także we współczesności.
Strzępy pamięci. Migawki z życia getta. Pozytywne uczucia. Dobro. Miłość. Wbrew czasom. Wbrew Złu. Ku pamięci.

4/6

czwartek, 4 czerwca 2009

Kinga & Chopin "Prowadził nas los"

Inna, ale podobna do "Mojej Afryki". Podróż przez kontynenty. Przez różne kultury. Bardziej zmienna, spontaniczna, połączona z pracą. Przede wszystkim wspólna, nie samotna. Pięcioletnia. Niesamowita, choć często wypełniona błogim lenistwem.

Kinga często powtarza, że jedyne, czego mają w nadmiarze to czas. Może brakować pieniędzy, może szwankować pogoda lub zdrowie, ale czas jest zawsze. Niespiesznie przemierzają tysiące kilometrów. Chopin czuje się wszędzie jak w domu, choć w Chinach jego tolerancja nieco zmalała. Kinga nie przepada za morskimi stopami - wieczne kołysanie powoduje chorobę morską, a poza tym takie podróże nudzą.

"Prowadził nas los" i "Moja Afryka" to książki, do których będę wracała. Na pewno. Historie opowiedziane przez Kingę są pełne ciepła i wrażliwości. Zanurzone w świecie ludzkich historii. Tutaj ważniejsza jest jednostka, nie zbiorowość. Tutaj liczy się człowiek, a kluczowym słowem jest otwarość. No i jeszcze zaufanie - to podstawowe elementy bagażu globtrotera.

6/6

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...