niedziela, 31 stycznia 2016

Emma Donoghue "Pokój"


Emma Donoghue Pokój Sonia Draga 2011

Pierwsza część książki to teatr dwóch aktorów na ograniczonej powierzchni 11 metrów kwadratowych. Czasami, budząc niepokój, w pomieszczeniu pojawia się trzecia osoba, która uosabia zło i o której zbyt często nie rozmawia się w Pokoju. Od siedmiu lat 27-letnia kobieta i jej syn są uwięzieni w miejscu, którego nie potrafiliby wskazać na mapie. Pięcioletni chłopiec nigdy nie był na zewnątrz, więc całym światem jest dla niego Pokój. Tu się urodził, tu się bawi, tu je posiłki, tu spędza czas z Mamą. Kiedy kobietę odwiedza Stary Nick, Jack siedzi schowany w Szafie, niemal bez tchu nasłuchując, co robią dorośli. W Pokoju jest telewizor, ale Mama zaszczepiła w chłopcu przekonanie, że prawdziwy świat to ich świat, a to, co oglądają przypomina bajkę. Podobnych "kłamstw", zrodzonych na potrzeby sytuacji, kobieta stworzyła mnóstwo. Po latach uwięzienia momentami sama zaczyna w nie wierzyć. Jednak dla niej, w przeciwieństwie do Jacka, na zewnątrz kiedyś istniało i do dwudziestego roku życia uczestniczyła w normalnym życiu. Tęsknota za powrotem, myśli o ucieczce (na początku próbowała wydostać się z Pokoju, jeszcze przed narodzinami Jacka) narastają. Chłopiec jest coraz starszy i ma prawo poznać prawdę, a wściekłość w stosunku do oprawcy potęguje się z każdą kolejną wizytą Starego Nicka.

Druga część książki to codzienność po odzyskaniu wolności. Nie jest łatwo po tylu latach wrócić do życia. Dla Jacka to całkiem nowy świat, zadziwiający i przerażający. Dla Mamy jedynie przerażający. Z każdej strony przychodzi nieznane, nadmiar bodźców wywołuje strach. Spostrzeżenia chłopca na temat otaczającej go rzeczywistości są świeże, a przez to czasami zaskakujące, często trafne.

Myślę, że czas się rozprowadza po świecie cienko jak masło, po drogach i domach i placach zabaw i sklepach, tak że na każdym miejscu jest tylko troszkę rozsmarowanego czasu, a potem każdy musi pędzić do następnej porcji.
I tak samo jak patrzę na dzieci, to myślę, że dorośli ich nie lubią, nawet rodzice.
Mówią, że dzieci są śliczne i takie słodkie, każą dzieciom coś zrobić jeszcze raz, żeby mogli to sfotografować, ale nie chcą się z nimi tak naprawdę bawić, wolą pić kawę i rozmawiać z innymi dorosłymi.

Pokój Emmy Donoghue to powieść inspirowana  autentycznymi wydarzeniami i podejrzewam, że tego typu historię mogłoby opowiedzieć wiele porwanych kobiet, przez lata więzionych, seksualnie wykorzystywanych, rodzących dzieci oprawców. I taka opowieść zawsze będzie przejmująca.
Pokój czytałam z zapartym tchem. Swoisty język, jakim posługuje się Jack, a którego Mama nie koryguje, na początku zwraca uwagę czytelnika, ale z każdą stroną powieści jest coraz mniej istotny. Najważniejsze stają się emocje, odczucia bohaterów, ich determinacja w znoszeniu beznadziejnej codzienności. Dla Jacka pokój jest domem, dla Mamy - więzieniem. Oboje muszą sobie radzić w ograniczonej rzeczywistości, skazani na łaskę i niełaskę humorzastego porywacza. Czytelnik przeżywa rozterki Mamy, próbuje sobie wyobrazić siebie w jej sytuacji. Ogrom wzruszenia. Polecam.


niedziela, 24 stycznia 2016

Katarzyna Puzyńska "Więcej czerwieni".

Zadomowiłam się w Lipowie. Wróciłam do tej wsi z przyjemnością i, jeszcze zachłanniej niż w przypadku historii, opowiedzianej w Motylku, śledziłam losy śledztwa w sprawie zabójstwa kilku kobiet. Tym razem Klementyna Kopp i Daniel Podgórski od początku prowadzili dochodzenie.

Katarzyna Puzyńska Więcej czerwieni Prószyński i S-ka, 2014


W drugim tomie serii autorka przybliża postać komisarz Kopp, która jest kobietą tajemniczą i nieprzystępną, choć myśli o sobie "komiczna stara baba". Daniel Podgórski dołącza do śledztwa, prowadzonego przez komisariat w Brodnicy (w tym tomie pani Maria nie rozpieszcza syna i jego współpracowników domowymi ciastami), choć zakochany po uszy w Weronice Nowakowskiej mężczyzna żałuje, że będzie miał mniej czasu na spotkania z ulubioną kobietą. Z drugiej strony, jak wiedzą czytelnicy pierwszego tomu, ambicją szefa lipowskiego komisariatu jest praca w Brodnicy i zajmowanie się poważnymi kryminalnymi sprawami.

Nadarza się okazja, ponieważ niedaleko Lipowa, w niewielkim odstępie czasu zostają odnalezione zwłoki dwóch młodych kobiet. Policja podejrzewa seryjnego zabójcę, który brutalnie okalecza swoje ofiary. Podejrzenia padają na mężczyzn, pracujących w ośrodku Słoneczna Dolina, ale żadnemu z nich nie można niczego zarzucić. Wszelkie tropy prowadzą na manowce, a pojawiające się wskazówki tylko przez chwilę budzą w policjantach radość na rychłe rozwiązanie kryminalnej zagadki. Co więcej, giną kolejne osoby i śledztwo staje się coraz bardziej skomplikowane.

W tym tomie pojawiają się nowi ciekawi bohaterowie, jak nadkomisarz Wojciech Cybulski, który nie jest spokrewniony ze Zbigniewem Cybulskim, choć byłoby to dla niego zaszczytem oraz jego żona Żaneta i jej domniemany kochanek - dyrektor szkoły w Żabich Dołach, Eryk Żukowski. Jest jeszcze zapięta pod szyję asystentka "Żuka", jego była uczennica, Bernadetta Augustyniak, która od początku wzbudza mieszane odczucia swą przesadną skromnością. Dzieje się...

Nic nie poradzę na to, że doskonale czuję się w Lipowie i w okolicach. Zżyłam się z głównymi bohaterami, lubię klimat małej społeczności, kryminalna zagadka też wciąga. Więcej czerwieni czytałam zachłanniej niż Motylka. Obie świetne. Jak dobrze, że kolejne trzy tomy powieści czekają na domowej półce z książkami.

piątek, 22 stycznia 2016

Michael Punke "Zjawa".

Michael Punke Zjawa Sonia Draga, 2014


Pewnie nie przeczytałabym tej książki, gdyby nie informacja o filmie z Leonardo DiCaprio w roli głównej. Prawda jest taka, że aktora bardzo lubię i cenię. Jednak po zapoznaniu się z literackim pierwowzorem nie jestem pewna, czy mam ochotę na wersję kinową.

Zjawa to powieść oparta na motywach życia trapera Hugh Glassa, który w 1823 roku zaciągnął się do oddziału Kompanii Futrzarskiej Gór Skalistych i wyruszył na niebezpieczną wyprawę, której koleje były nieprzewidziane ze względu na czające się ze wszystkich stron niebezpieczeństwo.

Historie o traperach, Indianach i zemście to nie to, co lubię najbardziej i czego szukam w literaturze. Jednak przyznaję, że powieść Michaela Punke czytałam z zainteresowaniem, choć obfituje w sceny brutalne i ocieka testosteronem. Takie czasy, taki klimat. Hugh Glass radzi sobie w tej atmosferze doskonale i prze do przodu nie zważając na przeciwności losu. Ma cel, a tym celem jest zemsta na dwóch kolegach, którzy nie dość, że porzucili go w lesie na pastwę Indian i dzikich zwierząt, to jeszcze okradli go ze wszystkiego, czym ewentualnie mógłby się obronić lub dzięki czemu przetrwać. Nie wiedzieli, co czynią i nie podejrzewali, jaką mocą dysponuje Glass, skoro przeżył atak niedźwiedzia grizzly.

Właściwie chciałam tylko napisać, że jako czytelniczka innego typu powieści, pozytywnie odbieram Zjawę, co może być wystarczającą rekomendacją dla tej książki.

wtorek, 19 stycznia 2016

Anne Fadiman.

Nieoczekiwanie. Bez okazji. Spontanicznie...stałam się właścicielką książki, o której od dawna marzyłam. Najbliższy memu sercu mężczyzna, widząc moje żałosne poszukiwania ebooka (wszak jestem również, od niedawna, posiadaczką czytnika) Anne Fadiman (powszechnie wiadomo, że wersja papierowa jest niedostępna, nakład wyczerpany, ceny na allegro szalone) wyciągnął książkę z jakiegoś jemu tylko znanego miejsca (naprawdę!) i mam, MAM!!! W ogóle i w szczególe. Eseje poufałe mojej ukochanej Anne Fadiman, której Ex Libris. Wyznania czytelnika mogłabym czytać codziennie od nowa. MAM! I już przeczytałam z wielką przyjemnością. Gdzieś po drodze dowiedziałam się, że jest trzeci tom esejów, więc czekam niecierpliwie na polskie wydanie i kupię natychmiast, w dniu premiery, żeby później nie błądzić, nie szukać, nie rozpaczać.

Anne Fadiman W ogóle i w szczególe. Eseje poufałe Znak, 2010

Esej poufały należy do grupy esejów osobistych i, podobno, jest na wymarciu. Wielka szkoda, ponieważ jego serce to rozmowa, co sprawia, że autor nie zwraca się do milionów (...) raczej do jednego czytelnika, zupełnie jakby siedzieli sobie we dwóch przy ogniu trzaskającym w kominku (...) z perspektywą długiego, strawionego na rozmowie wieczoru przed sobą. Punkt widzenia twórcy eseju poufałego jest subiektywny, rama kontekstowa konkretna, styl dygresyjny, ekscentryczność wyrazista...(s.8). Anne Fadiman napisała eseje doskonałe. Czyta się je z wielką przyjemnością, rozkoszując się erudycją, oczytaniem, skojarzeniami autorki. Wrażenie faktycznie jest takie, jakby pisarka siedziała obok, pijąc trzecią kawę i gawędziła z odbiorcą. Dopiero, gdy czytelnik dociera do finału książki i analizuje teksty źródłowe, uświadamia sobie, jak wielką pracę musiała wykonać autorka, by mógł cieszyć się tak znakomitym esejem.

Czy cokolwiek, co wyszło spod pióra Anne Fadiman może nie sprostać moim oczekiwaniom? Do Ex Libris będę wracała częściej z uwagi na ciekawszą dla bibliofila tematykę, ale jaką sztuką jest pisanie esejów osobistych o rzeczach niekoniecznie mnie interesujących (jak np. kolekcjonowanie motyli) tak, że czytam z zapartym tchem. Niesamowite. W tomie dwunastu esejów i tym razem pojawia się Anne, zafascynowana wyprawami polarnymi. Poza tym wielbicielka lodów (ja też, ja też:)) i kawy, bardziej sowa niż skowronek. Tematy różne, zawsze interesująco podane. Zamykając książkę poczułam wielki niedosyt. Już? To wszystko? Chcę więcej! Poproszę eseje Anne Fadiman przynajmniej w takiej formie jak ostatnio wydane Wszystkie lektury nadobowiązkowe Wisławy Szymborskiej.

Skowronkowatość, podobnie jak rzymski nos i nastroszone brwi, mój mąż odziedziczył po swoim ojcu, który uważał, że popełnia niewybaczalny grzech lenistwa, jeśli wstawał po pół do piątej rano. Ja sowią naturę także mam po ojcu, podzielającym przekonanie Jimmy'ego Walkera, 
że grzechem jest iść do łóżka tego samego dnia, którego się wstało (s.77).

niedziela, 17 stycznia 2016

Dorastanie Nigela Slatera.

Nigel Slater Tost. Historia chłopięcego głodu Carta Blanca 2011

Nigel Slater jest znanym i cenionym brytyjskim kucharzem i krytykiem kulinarnym. Mnie Nigel kojarzy się z prostotą, skromnością, ciepłem domowego ogniska. Kiedy oglądam Danie dnia rozkoszuję się nie tylko tym, co Slater gotuje, ale również tym, jak opowiada o jedzeniu. Program pięknie wpisuje się w stylistykę slow i, choć lubię także nadpobudliwość Jamiego Olivera, to jednak odpoczywam, wsłuchując się w kojący głos Nigela Slatera.

Tost. Historia chłopięcego głodu to autobiograficzna książka o dorastaniu w Anglii lat 60-tych i 70-tych. To również opowieść o rewolucji kulinarnej, dzięki której w domach pojawiło się mnóstwo produktów przetworzonych i gotowych dań. Gospodynie, które do tej pory spędzały w kuchni niemal cały dzień, mogły odpocząć i przygotować ekspresowe danie z puszki. Produkty te były również zbawieniem dla kobiet, które w kuchni nie potrafiły się odnaleźć. Do takich kobiet należała mama Nigela - w sklepie wybierała tylko produkty gotowe, bała się produktów świeżych, a jak od czasu do czasu miała przygotować danie samodzielnie, robiła się z tego ceremonia, nad którą wisiała nuta niepewności. Zupełnie inną kucharką okazała się gospodyni Slaterów, a później macocha Nigela, która pojawiła się w jego domu rodzinnym po śmierci mamy. Pani Potter uwielbiała gotować i wszystko przygotowywała sama, ale nie dopuszczała do kuchni nikogo, nie zdradzała swych kulinarnych sekretów. Dogadzała przyszłemu mężowi, konkurując o względy mężczyzny z jego synem, którego już wtedy fascynowała magia gotowania.

Dzieciństwo Nigela nie było sielankowe. Książka pełna jest różnych smaczków, nie tylko kulinarnych. Niektóre opowieści są tak sugestywne, że wywołują dreszcz obrzydzenia, jak historia krążącej wokół stołu miseczki z bitą śmietaną, z której każdy nabierał sobie stosowną porcję i każdy obserwował ciocię...zresztą, nie będę psuła innym przeżycia po swojemu tego fragmentu tekstu.

Czytałam tę książkę przed świętami i to idealna lektura na tę porę roku, bo przed świętami dobrze czyta się o jedzeniu, a wspomnienia Nigela Slatera są bardzo smaczne. Żałuję, że nie ma więcej, wydanych w języku polskim, książek tego znakomitego slow kucharza. Liczę na to, że prędzej czy później uda mi się przeczytać Dzienniki kuchenne.

niedziela, 10 stycznia 2016

Cienie w mroku.

Michelle Paver Cienie w mroku W.A.B. 2013
Lubię powieści, których akcja toczy się w zimnym, ciemnym, nieprzyjaznym dla człowieka miejscu. Wówczas bohater czy bohaterowie stają w obliczu wielu niedogodności, często muszą walczyć o przetrwanie i codziennie pokonywać własne słabości, z których czasami nie zdawali sobie sprawy. To siłowanie się z naturą wyzwala wiele emocji, uczy pokory i wzmacnia hart ducha.

Są historie, które opowiadają o heroicznych wyprawach. Są reportaże, opisujące te kawałki świata, gdzie ludzie rzadko zaglądają i gdzie sama pewnie się nie wybiorę. Są wreszcie fikcyjne opowieści, których akcja osadzona jest np. na Spitsbergenie, oferujące nie tylko dobrą fabułę, ale również garść faktów, związanych z tym właśnie miejscem na ziemi.

Jeśli chodzi o zamiłowanie do książek o tematyce polarnej czuję powinowactwo dusz z Anne Fadiman, autorką Ex Libris, która w eseju Moja Specjalna Półka pisze o tytułach, znajdujących się na jej wyjątkowej półce (podobno każdy czytelnik takową posiada) i są to właśnie zbeletryzowane opowieści o wyprawach, dzienniki z podróży w przesiąknięte chłodem rejony. Nie wiem, z czego wynika moje zainteresowanie tego typu pozycjami, ponieważ fanką zimna nie jestem i, kiedy mam wybór, wybieram cieplejsze klimaty, ale tylko ja wiem, jak wiele emocji dostarczyła mi lektura Moich biegunów Marka Kamińskiego czy Córki polarnika Kari Herbert. Może właśnie dlatego, że jestem mało odporna na chłód i raczej nie wybieram się na Grenlandię, lubię przynajmniej o zimnych częściach świata poczytać.

Cienie w mroku Michelle Paver to dziennik Jacka Millera, uczestnika rocznej wyprawy badawczej na Spitsbergen w lipcu 1937 roku. Jack pragnie zostać światowej sławy fizykiem i ma nadzieję, że ekspedycja przybliży go do celu. Plany są takie, że w wyprawie weźmie udział czterech mężczyzn, do Gruhuken dociera jednak troje zdeterminowanych badaczy. Wypadek sprawia, że po kilku tygodniach Jack zostaje sam w małej chatce pośrodku niczego. Musi się zmierzyć nie tylko z zimnem i ciemnością, ale przede wszystkim z własnym strachem i z wyobraźnią, która w tych warunkach potrafi stworzyć przerażające obrazy. Fabuła powieści nie jest fascynująca. Opis powtarzalnych czynności, którym oddaje się Jack wystarczy, aby był interesujący i nie nużył łaknącego zwrotu akcji czytelnika. Jednak czegoś mi w książce Paver zabrakło. Jej opowieść nie przykuła mojej uwagi tak, jak się spodziewałam. Myślałam, że atmosfera Cieni w mroku będzie gęsta od niepewności, groźna, że pojawią się dreszcze. Nic takiego się nie stało. Jednak powieść jest ciekawa i dobrze skonstruowana, więc wciągnęła.

czwartek, 7 stycznia 2016

Arka czasu.

Marcin Szczygielski Arka czasu Stentor, 2013


Jeśli dziś Morlokowie opanowali cały świat i wszystkich krzywdzą, a jutro uda się ich pokonać, trzeba będzie o tym pamiętać, żeby już nigdy w przyszłości nie pojawili się następni.

Morlokowie to bohaterowie powieści Herberta Georga Wellsa Wehikuł czasu. W książce Marcina Szczygielskiego dziewięcioletni Rafał Grzywiński, chłopiec, który dużo czyta i myśli, okupujących Warszawę Niemców utożsamia z Morlokami. Podczas lektury Rafał uświadamia sobie, że świat przedstawiony w książce angielskiego pisarza, choć pokazuje odległą przyszłość, jest znajomy. W Dzielnicy, jak wszyscy określają warszawskie getto, niemieccy żołnierze są jak Morlokowie, a Żydzi to Eloje. Kiedyś wszyscy byli do siebie podobni, nikt na nikogo nie polował. Teraz jednak wszystko się zmieniło, bo jest wojna i nagle jedni czują się lepsi od innych.
Rafał w Dzielnicy żyje trochę pod kloszem, zaopiekowany przez zaradnego Dziadzia. Wie, że obecna sytuacja nie jest normalna, ale z wielu rzeczy nie zdaje sobie sprawy. Niebezpieczeństwo czai się za rogiem, jest biednie, ale chłopiec czuje się szczęśliwy u boku dziadka. Pewnego dnia starszy pan podejmuje decyzję o przemyceniu Rafała za mur, bo getto ma zostać zlikwidowane. Dorosły czytelnik przeżywa ból razem z Dziadziem i jego wnukiem, bo wie, co oznacza likwidacja Dzielnicy. Rafał po raz pierwszy w życiu tak bardzo się boi. Jednak nie ma czasu na tkliwe emocje, trzeba uciekać...

W wyniku nieprzewidzianych okoliczności (w czasie wojny większości wydarzeń nie dało się przewidzieć) plan ucieczki zawodzi i Rafał zostaje sam w ciemnym bunkrze nieczynnego już warszawskiego zoo. Jest przerażony, głodny, zziębnięty, a w dodatku strasznie boli go głowa, co jest skutkiem wcześniejszego rozjaśniania ciemnych włosów chłopca żrącym specyfikiem, by nie zwracał na siebie uwagi "żydowskim obliczem". Stella, która miała doprowadzić Rafała w bezpieczne miejsce, znika i więcej się nie pojawia. Na szczęście, zamiast kobiety, bunkier odwiedza Emek, który ukrywa się w zoo od trzech miesięcy, a wraz z Emkiem przychodzi Lidka - dziewczynka z tego samego domu, w którym mieszkał Rafał. Razem zawsze raźniej, szczególnie zaś w niebezpiecznych czasach. 

Arka czasu Marcina Szczygielskiego to utkana z prawdziwych historii opowieść o wojnie, o Holokauście, o okupowanej Warszawie skierowana do dzieci. To książka o tym, co najważniejsze - o przyjaźni, miłości, poczuciu bezpieczeństwa, odwadze, nadziei. O sile wyobraźni. Piękna, mądra, poruszająca. Lektura obowiązkowa nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych. Najlepiej do wspólnego czytania, bo lektura powieści może stać się wstępem do ważnej rozmowy o przeszłości.

Książki Szczygielskiego bardzo cenię i polecam.

niedziela, 3 stycznia 2016

Księgarnia spełnionych marzeń.

Katarina Bivald
Księgarnia spełnionych marzeń
Amber, 2014
Powieścią szwedzkiej pisarki można się otulić. To idealne czytadło na wieczór z ciepłą herbatą i kocem. Dla każdego mola książkowego.

Moje oczekiwania wobec Księgarni spełnionych marzeń nie były wysokie. Spodziewałam się lekkiej i przewidywalnej historii, w której, obok mieszkańców małego miasteczka, bohaterami są książki. Nie myliłam się.

Sara jest 28-letnią Szwedką, która przybywa do Iowa, by poznać Amy, z którą korespondowała. Jednak po przyjeździe do Ameryki kobieta odkrywa, że koleżanka, u której miała gościć, umarła. Przyjaciele Amy nie mają nic przeciwko temu, by Sara zamieszkała w jej domu i została na jakiś czas w Iowa. Sara, z braku pomysłu na dalsze życie (właśnie zakończyła pracę w księgarni i nie ma perspektyw na nową posadę, dlatego chętnie wyjechała ze Szwecji), zgadza się pomieszkać w Broken Wheel, choć nie czuje się tu, przynajmniej na początku, komfortowo. Niektórzy z mieszkańców są wobec "nowej" bardzo życzliwi, inni niekoniecznie chcą rozmawiać z "obcą".
Sara błąka się z miejsca na miejsce i nie może sobie znaleźć zajęcia. W trakcie przeglądania pokaźnej biblioteczki w domu Amy wpada na pomysł otwarcia księgarni z książkami zmarłej korespondencyjnej przyjaciółki. Znalezienie lokalu nie jest problemem, ale czy w miasteczku, w którym nikt nie czyta książek, przetrwa księgarnia?

Księgarnia spełnionych marzeń to urocza opowieść o miłości do czytania. To również historia o relacjach międzyludzkich, o więziach, które powoli budują zaufanie i o tym, że nie tylko w książkach można spotkać piękną miłość i nawiązać dobre kontakty z innymi ludźmi. Sara, która do tej pory chowała się przed światem za okładkami ukochanych powieści przekonuje się, że prawdziwe życie może być ciekawe, pełne wrażeń, a bohaterowie literaccy nie mają monopolu na spełnianie pragnień.

Katarina Bivald napisała historię przewidywalna i prostą, w której z  jednej strony atmosfera małej społeczności dusi, z drugiej strony - koi. Dla mnie najważniejsza jest tu obecność książek, bo to one, na równi z ludźmi, są bohaterami powieści. Przyznaję, że nie umiem się oprzeć lekturze, w której bohater/ka dużo czyta i mówi o książkach. Gdyby nie zakurzone woluminy, zapełniające pierwszą księgarnię w Broken Wheel i narastające zainteresowanie czytaniem wśród stroniących od papierowych opowieści mieszkańców miasteczka, Księgarnia spełnionych marzeń nie miałaby w sobie tyle uroku.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...