poniedziałek, 30 sierpnia 2010

sobie skrobię...

Wybrałam się dzisiaj do biblioteki z listą książek, na które mam ochotę:)

Dorota Katende "Dom na Zanzibarze"
Marta Fox "Kobieta zaklęta w kamień"
Geraldine Brooks "Ludzie Księgi"
Maria Pruszkowska "Przyślę panu list i klucz"
Charlotte Link (cokolwiek)
Karel van Loon "Ojciec i Ojciec"

Wszystkie wypożyczone.
Przyniosłam więc "Za kwietnymi polami" Watanabe, "Każdy dom potrzebuje balkonu" Riny Frank i "Cena wody w Finistere" Bodil Malmsten (nie mam pojęcia, jak to się odmienia).

W sobotę, po raz pierwszy w życiu, nie miałam co czytać. Pochłaniam teraz książki. W piątek skończyłam ostatnią biblioteczną, na półce u rodziców stoją same przeczytane, a w sobotę biblioteka nieczynna. Miałam wizję leniwego i nudnego weekendu. Koleżanka chciała mnie wspomóc i przytargała dwie biografie Kieślowskiego i jedną Assii Wevill, na żadną z tych książek ochoty nie miałam, ale z braku laku...
O Kieślowskim czytać nie będę, ale historia kobiety, którą do tej pory kojarzyłam tylko z Tedem Hughesem nawet mnie zainteresowała.

O czym jest ten post? Nie wiem, musiałam chyba sobie popisać. Snuję się, mam dużo czasu na czytanie, a za chwilę...
Termin za trzy dni...

niedziela, 29 sierpnia 2010

Irena Koźmińska, Elżbieta Olszewska "Z dzieckiem w świat wartości"

NIE DA SIĘ DOBRZE ŻYĆ BEZ WARTOŚCI.

To motto książki, która przypomina prawdy logiczne i banalne, ale często zapomniane w codziennym życiu.

Czy w dzisiejszym świecie warto uczyć wartości moralnych? Czy lepiej skupić się na przekazaniu najmłodszym wiedzy o cwaniactwie, by łatwiej im było dostosować się do otoczenia? Co jest ważniejsze: elastyczność czy wrażliwość?
Autorki przekonują, że wartości są niezwykle istotne, a obawy rodziców (nauczycieli, opiekunów), że wychowają wrażliwców, których świat zewnętrzny przerazi i obezwładni - nieuzasadnione. Najważniejsze jednak, by dawać przykład - nie sposób wymagać od dziecka (i uczyć go) uczciwości i szczerości, jeśli sami postępujemy w niewłaściwy sposób i zaprzeczamy mądrym słowom.

Dzieci mają "stosować w życiu wartości nie ze strachu przed karą lub pod presją, lecz z wewnętrznego przekonania i potrzeby", "charakter, czyli wartości w działaniu, decydują o całym życiu człowieka".

To książka dla dorosłych - daje mądre wskazówki i utwierdza w przekonaniu, że "opierając swoje działania i kontakty z dzieckiem na wartościach, sprzyjają jego dorastaniu i przekształcaniu się w szczęśliwą dorosłą osobę".

W każdym rozdziale autorki zamieściły ciekawe przykłady i ćwiczenia, które mają wspomóc dorosłych w przekazywaniu i nauce wartości oraz listę lektur, które podejmują temat, omawiany w tekście.

5/6

sobota, 28 sierpnia 2010

Rzeczywistość pełna pytań (Anna Kavan "Lód")

Bezimienni bohaterowie, nienazwane miejsca, czas nieokreślony - wszystko oscyluje między jawą a snem. Krwawa przeszłość, której świadectwem są ruiny i wymierająca społeczność oraz zbliżający się kataklizm, o którym świadczy powolne lodowacenie planety. Atmosfera nieufności, wzajemnych podejrzeń, strachu. Brak wiarygodnego źródła informacji, co prowadzi do nieustannych konfliktów.
Bohater podąża za eteryczną dziewczyną, na której punkcie ma obsesję - kim jest ta kobieta i jakie naprawdę wzbudza w nim uczucia? Czy odwzajemnia jego zainteresowanie?
Dlaczego interesuje się nią namiestnik?

"Lód" to powieść, w której nic nie jest do końca określone. Ta niejasność z jednej strony drażni, ale z drugiej dziwnie fascynuje i wciąga. Ciężko tę książkę zaklasyfikować do jakiegoś gatunku i ciężko ocenić. Czytałam z przyjemnością i z zainteresowaniem, ale towarzyszyło mi ciągłe poczucie braku informacji, pewien niedosyt informacji.

4/6

czwartek, 26 sierpnia 2010

Przypadkowość zdarzeń (Katarzyna Leżeńska "Kamień w sercu")

Muszę przyznać, że byłam sceptycznie nastawiona do tej powieści. Dawno temu czytałam "Z całego serca" Katarzyny Leżeńskiej, Ewy Millies - Lacroix i uznałam tę książkę za marne czytadło. Nic więc dziwnego, że z pewną dozą nieufności sięgnęłam po "Kamień w sercu". Z półki bibliotecznej w ogóle bym jej nie wzięła, ale książka spozierała na mnie z półki domowej (dostałam ją kiedyś w prezencie za zamówienie innych książek w KKKK), więc widocznie przyszedł jej czas.

Początek powieści jest banalny: Daria i Marcin spotykają się po latach na szkolnym zjeździe. Oboje mają za sobą nieudane związki i inne zawirowania, ale jakoś tam funkcjonują. Ona w Polsce, On w Stanach. Spotykają się, pojawia się uczucie, itp., itd. Banalnie, do bólu romantycznie (listy mnie dobijały, ale na szczęście niewiele ich w tekście). Gdyby cała powieść obiła się o ten schemat, nie doczytałabym do końca. Jednak w pewnym momencie następuje nieszczęśliwy zwrot akcji i na plan pierwszy wysuwa się inny wątek. Szczęście w nieszczęściu dla powieści. Dzięki temu wątkowi książka zyskuje na wartości i staje się interesująca. Okrutne to, ale prawdziwe.

"Kamień w sercu" łączy w sobie wszelkie możliwe emocje. Jest ciekawą analizą związku dwojga ludzi, którzy nagle muszą zapomnieć o sobie i skupić się na osobie trzeciej. Mądre i szczere spostrzeżenia na temat życia w rodzinie, sytuacji dobrych i kryzysowych, niepełnosprawności i polskich realiów wyrzucają tę książkę z kręgu typowych czytadeł.
I dobrze.

4/6

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Jarosław Kret "Moje Indie"

Muszę przyznać, że książka pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie będę oryginalna, jeśli napiszę, że pan Jarosław kojarzył mi się tylko z telewizyjną prognozą pogody. Niesłusznie. Autor "Moich Indii" jest bowiem globtroterem, autorem reportaży, filmów dokumentalnych i programów o tematyce podróżniczej. Ten aspekt działalności "pana od pogody" jakoś mi umknął.

Jarosław Kret spędził w Indiach kilka lat i cały czas wraca do tego magicznego, pełnego kontrastów miejsca. W swojej książce opisuje słynne miejsca, odwiedzane przez miliony turystów, ale skupia się przede wszystkim na ukazaniu codziennego życia mieszkańców (kuchnia, obyczaje, praca) i na obalaniu pewnych stereotypów (Indie to brud, smród i ubóstwo). Wszystko to serwuje czytelnikowi w lekkim stylu, przez co książkę czyta się jak niezwykłą opowieść kogoś bliskiego z pobytu w kraju, który go zauroczył i pochłonął.

Książka urzeka ciepłem i szczerością, prawdziwą miłością do opisywanego kraju i jego mieszkańców. Jedyne, co mnie się nie podobało, to zdjęcia - nie przykuwają uwagi, są nijakie. Jednak sam dziennik z podróży wciąga i na pewno poszerza wiedzę przeciętnego czytelnika, dla którego Indie to barwny, ale biedny kraj, w którym święte krowy wstrzymują ruch na zatłoczonych ulicach.

5/6

niedziela, 22 sierpnia 2010

Przyczajone zło (Andrea Maria Schenkel "Dom na pustkowiu")

Rodzinę Dannerów poznajemy dzięki wypowiedziom mieszkańców niewielkiej wioski. Schenkel tak skonstruowała swą powieść, że czytelnik odbiera tę fikcyjną relację jak dokument.

Dom na pustkowiu wzbudza strach, jest niegościnny, niechętnie odwiedzany. Sami Dannerowie niepokoją - są dziwni, podejrzani, wręcz odpychający.

Z relacji mieszkańców dowiadujemy się, że wydarzyło się coś makabrycznego, coś wstrząsającego, ale autorka ustami bohaterów sugeruje tylko pewne wydarzenia. Otwiera drzwi, ale nie wpuszcza czytelnika do środka. Świetnie dozuje napięcie, wzbudza coraz większe zainteresowanie...
Powoli poznajemy rodzinny dramat, który trwał latami, po cichu akceptowany przez społeczność wiejską, a zakończony masakrą na pustkowiu.

Czyta się błyskawicznie.

4,5/6

sobota, 21 sierpnia 2010

Mdło i nudnawo (Ross King "Ekslibris")

Dwa plany czasowe. Rok 1620 i rok 1660. Dwie historie, które, w nie do końca zrozumiały dla mnie sposób, łączą się.
Akcja powieści rozpoczyna się w 1660 roku. Isaac Inchbold, londyński antykwariusz, ceniący spokój i statyczne życie, otrzymuje interesujące zlecenie. Ma odnaleźć pewien manuskrypt o pięknie brzmiącym tytule "Labirynt świata". Istotne jest jednak, by był to konkretny egzemplarz z konkretnym ekslibrisem.
Inchbold porzuca ciepły i znajomy fotel w księgarni i wyrusza na poszukiwania. Kieruje nim nie tylko ciekawość, ale również spora kwota, którą zleceniodawca wypłaci za realizację zadania.

Czytelnik oczekuje przygody. Jednak podróż w nieznane okazuje się równie statyczna jak życie księgarza. Dla Isaaca wyprawa stanowi pewne ekstremum, ale dla czytelnika niekoniecznie. Ten drugi wciąż czeka na rozwinięcie akcji. Z poszukiwaniem pergaminu wiąże się kilka niebezpiecznych sytuacji, pojawiają się zagadki, tajemnicze postaci, ale Ross King tak bardzo dozuje nastroje grozy, że się ich w ogóle nie odczuwa.

Przeciętna powieść, w wielu punktach dla mnie niezrozumiała (szczególnie retrospekcje), do czego przyczyniło się zapewne nagromadzenie nazwisk i tytułów książek.
Zakończenie rozczarowuje - rola Inchbolda w całej historii okazuje się być zupełnie inną niż przypuszczał.

3/6

czwartek, 19 sierpnia 2010

- - -

Leje. Dobrze poczytać. Odnalazłam siebie wśród książek. Mam czas. Mam dostęp do najlepszej (najlepiej zaopatrzonej) znanej mi biblioteki. Mam mnóstwo dobrych chęci. Chłonę litery, popijając je herbatą Yellow River.
Deszcz działa kojąco. I niesie ze sobą dobry sen po tylu dusznych nocach.
38 tydzień to czas oczekiwania. Spokojnie czekam...

piątek, 13 sierpnia 2010

Bo w bibliotece czają się... (Matthew Skelton "Endymion Spring")

Wyjdzie na to, że się cofam, ponieważ lekturą, która ostatnio dokonała cudu i wciągnęła mnie na dobre, jest książka dla młodzieży. Niech będzie, że się cofam. Endymion Spring to lekka, interesująca pozycja na jeden dzień. Tak, tak, jeden dzień wystarczył, a dawno z żadną książką nie obcowałam tak krótko. Ze względu na zainteresowanie (a nie znudzenie) historią, oczywiście.

Opowieść Matthew Skeltona nie jest ani odkrywcza, ani specjalnie bogata w wydarzenia. Historia chłopca, który do bibliofilów nie należy, a nagle jego cały świat zawęża się do jednej książki, to nic nowego. Fakt, że książka ta ma magiczne właściwości, łączy przeszłość z przyszłością i wciąga bohatera w sieć umiarkowanie niebezpiecznych zdarzeń - też nowością nie jest. Jednak powieść ma klimat, "coś się w niej dzieje" i...doceniam to. Po serii nieudanych spotkań z książką, cieszy mnie niezmiernie, że trafiłam w bibliotece na Endymiona...

Nie rozumiem tylko, dlaczego powieść ogłoszono Kodem Leonarda da Vinci dla młodzieży, bo powiązań nawet mizernych nie znalazłam.

5/6

czwartek, 5 sierpnia 2010

Księga ocalenia (reż.Albert Hughes, Allen Hughes)

Mroczny, ciemny, ponury, szary, pełen przemocy i pozbawiony głębi film. Takie są moje odczucia po obejrzeniu Księgi ocalenia. Myślę, że reżyser miał ciekawy pomysł, ale go nie wykorzystał. Niby wiadomo o co chodzi, ale końcówka filmu rozczarowuje bardziej niż całość. Denzel Washington występuje tu w roli samotnika, przemierzającego bezkresne, pokryte pyłem po jakimś apokaliptycznym wybuchu, przestrzenie; pochodzi z przeszłości i rozwala wszystkich, których spotka na swej drodze (tych złych, oczywiście, którzy nie znają dawnych, światłych czasów - są zachłanni, brutalni, ciemni). W jego posiadaniu znajduje się najważniejsza księga świata, dla której co niektórzy są w stanie zabić. Także jeden zabija, bo chroni cenny przedmiot, drugi zabija, by go przejąć. Proste. Tylko dlaczego ten jeden dysponuje siłą, pozwalającą mu wytłuc połowę miasta, a ten drugi, mając pod sobą tę połowę miasta, przegrywa? Tak, wiem, tamtego prowadzi moc księgi, ale naciągane to bardzo. Poza tym, dlaczego w imię tej księgi, pozbawia się życia tylu ludzi?
I dlaczego zakończenie jest tak mdłe i nijakie. Rozczarowuje strasznie.
Mnóstwo zastrzeżeń budzi ten film. Jestem na nie.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

...migawki z lektury

Lektury ostatnie - nieliczne i mało zajmujące, ale doczytane. Nie jestem leniwa, ale książki poczytuję bez zbytniego zainteresowania, nie mogę niczego dla siebie znaleźć. Nie potrafię się zachwycić słowem pisanym. Chciałabym bardzo, bo zaczynam zapominać, jakie to uczucie.

Jodi Picoult "Zagubiona przeszłość"

To druga, po "Świadectwie prawdy", książka Picoult, po którą sięgnęłam. Czyta się szybko, płynnie, ale bez fajerwerków. Sama historia życiowa i przejmująca, ale to akurat nie dziwi, bo autorka do takich opowieści czytelników przyzwyczaiła.
Temat - fałszywa tożsamość, stworzona dla dobra bliskiej osoby, nagle wypływa na powierzchnię i stawia pod znakiem zapytania dotychczasowe życie głównej bohaterki - pojawiał się już wcześniej. Picoult niczego nowego w tej kwestii nie wprowadza. I jak to ona - nie daje żadnych odpowiedzi, nie ocenia.

Miranda Beverly - Whittemore "Efekty świetlne"

I znowu fałszywa tożsamość, stworzona na potrzeby teraźniejszości. Przeszłość, która nieoczekiwanie mąci ustabilizowane życie Myli. Życie "przed " wkracza do życia "po" i zmusza bohaterkę do powrotu w rodzinne strony i do przywołania obrazów z przeszłości. Myla i jej zmarła siostra, jako dzieci, uczestniczyły w sesjach zdjęciowych przyjaciółki rodziny. Fotografka pstrykała dziewczynkom akty i pół-akty, które wówczas nie wzbudzały zbytniego zainteresowania, ale po latach uznane zostały za dziecięcą pornografię. Cały czas zadaję sobie pytanie: czy słusznie? Czytając tę książkę, nie odniosłam takiego wrażenia, nie oburzałam się, nie emocjonowałam. Pozostałam obojętna wobec historii, opisanej w "Efektach świetlnych".


Minette Walters "Echo"

Thriller psychologiczny. Ani thriller, ani psychologiczny. Nawet nie wiem, czemu doczytałam do końca. W żadnym punkcie tej opowieści nie poczułam zainteresowania losem bohaterów. Wszystko tu jest dwuznaczne, co mogłoby być ciekawe, ale autorka "nie wchodzi" w tę dwuznaczność do końca, przez co historia powszednieje i wydaje się powierzchowna. A szkoda...


Ten post to pasmo literackich rozczarowań i naprawdę nad tym ubolewam. Czasu na czytanie mam teraz wiele i powinnam go maksymalnie wykorzystać (jeszcze miesiąc), ale patrzę na półki z książkami zniechęcona i nie wiem, za co się złapać.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...