wtorek, 5 lutego 2013

Agnieszka Tyszka "Zosia z ulicy Kociej".

Agnieszka Tyszka
Zosia z ulicy Kociej 
Nasza Księgarnia 2012

Pilnie poszukujemy części drugiej - Zosia z ulicy Kociej na tropie - co już świadczy o tym, jakie wrażenie zrobił na nas pierwszy tom sympatycznej i zabawnej opowieści Agnieszki Tyszki. O ile nazwisko autorki kojarzyłam, o tyle nie mogłam się pochwalić "znajomością" jej twórczości. Do teraz, choć przeczytanie jednej książki danego autora nie pretenduje mnie do miana kogoś, kto się o talencie pisarskim przedstawianej tu pani Tyszki może wypowiadać. Jednak dobry początek znajomości to już coś:)

Zdecydowanie nam się rodzinka Zosi spodobała. Nam, czyli mnie i dziewięcioletniej Mai.
Tytułowa bohaterka opowiada o codziennych perypetiach własnej familii z humorem, z dystansem, z nutką ironii. Wszystko zaczyna się od przeprowadzki, do której zmusiły mamę Zosi wszędobylskie psie kupy. Tak, na warszawskich trawnikach ciężko byłoby urządzić piknik i rozkoszować się słońcem, leżąc na kocyku. Mama Zosi, wyjątkowo wrażliwa na punkcie odzwierzęcych nieczystości, postanawia zamieszkać (wraz z rodziną, oczywiście) w podwarszawskich Łomiankach, gdzie, jej zdaniem, nie dopadną ich żadne trawnikowe kupy. Mama Zosi jeszcze nie wie, że w nowym miejscu spotka ją wiele niespodzianek, przy których warszawski problem zblednie.

Najfajniejszy czas Zosia i jej młodsza siostra, Mania, spędzą jednak nie z własnymi rodzicami (bo ci wyjadą do Londynu), ale z siostrą mamy, Maliną i jej dwoma synami, Krzysiem i Misiem. Dla tych ostatnich pobyt w domu kuzynek stanie się nieco traumatyczny ze względu na niespodziewanych (i obrzydliwych) nieproszonych gości. Gdzie ogród, tam i ogrodowi mieszkańcy, którzy lubią zapuszczać się w rejony dla nich zakazane, a jeden z chłopców wszelkich pajączków, motylków, myszek itp. strasznie się boi.

Przez powieść Agnieszki Tyszki przewija się korowód ciekawych postaci. Dzieciaki są fajne, niezmanierowane (choć pojawiają się wylansowane przez supermodną mamusię Penelopki), zabawne. Świetna jest Malina - przeciwieństwo swej wrażliwej na psie kupy siostry - artystyczna dusza, która do codzienności podchodzi na luzie i łatwo nawiązuje przyjaźnie. Dzięki niej mieszkańcy ulicy Kociej będą mogli bliżej się poznać. Jest jeszcze babcia Zelmer, rezolutna i energiczna starsza pani, która ratuje rodzinę w trudnych sytuacjach. Mało jest szkolnych perypetii Zosi, bo na czas wyjazdu rodziców, ciocia Malina rezygnuje z nudnego obowiązku odwożenia dzieci do placówek edukacyjnych (korki mają spory udział w podjęciu tej decyzji, ale wydaje mi się, że i bez korków dzieci nie dotarłyby do szkoły).

Świetna książka, pełna śmiesznych sytuacji, czarno - białych ilustracji (wspaniałe uzupełnienie tekstu), napisana z dystansem do współczesności i związanej z nią komercji. Agnieszka Tyszka delikatnie wytyka minusy dzisiejszej codzienności, śmiejąc się po cichu ( i wykorzystując do tego wspomniane Penelopki) z ludzkich wad.

6 komentarzy:

  1. Świetna, coś dla mojego młodszego rodzeństwa. Na pewno im polecę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się ciekawie :) Chętnie poznamy bliżej perypetie tej rodzinki i zdystansujemy się do współczesnej komercjalizacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A u nas jakoś się nie przyjęła. Bywa i tak. Na pierwszy rzut oka podobało nam się jednak wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Znam kogoś, komu ta książka przypadłaby do gustu, chyba ją tej sobie polecę. Sama się na nią chyba nie skuszę, interesuje mnie trochę inny typ utworów, ale w tym właśnie tkwi piękno literatury - w różnorodności.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. A to może kupię ją na urodziny koleżance Starszego. Wybieramy się w niedzielę. Dziękuję za polecenie :-)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...