czwartek, 4 grudnia 2014

Simon Beckett

Simon Beckett
Wołanie grobu
Amber, 2011



Czwarta część cyklu z Davidem Hunterem to najmniej drastyczna z książek Becketta. Momentami miałam wrażenie, że czytam powieść obyczajową. W tym tomie rozszerzony został wątek, związany z prywatnym życiem antropologa sądowego. Warto przeczytać Wołanie grobu, bliżej poznać koleje losu głównego bohatera i jego rodzinną historię. Jednak czytelnik nie znajdzie w ostatniej części cyklu tego, co najbardziej charakterystyczne dla twórczości Becketta. W powieści brakuje tajników pracy antropologa, opisów rozkładających się zwłok i makabrycznych morderstw. Owszem, pojawia się wątek kryminalny i jest również seryjny morderca, ale nie ma nastroju grozy i niepewności.

Beckett cofa się do przeszłości, opisując wydarzenia sprzed lat, okrutne zbrodnie popełnione przez jednego człowieka - mężczyznę o niezwykłej sile fizycznej. Doktor Hunter brał wówczas udział w dochodzeniu, był uznanym specjalistą w swojej dziedzinie, był również szczęśliwym mężem i ojcem. Do momentu, kiedy wydarzył się tragiczny wypadek, który zmienił jego życie na zawsze.
Po ośmiu latach do Huntera powraca sprawa z przeszłości. Chcąc nie chcąc antropolog musi wrócić na ponure wrzosowiska, które kiedyś wnikliwie badał. Morderca jest na wolności, a grobów zabitych kobiet nadal nie odnaleziono. Rozpoczyna się manewrowanie między prawdą, fałszem i złudzeniem. Do końca nie wiadomo, kto jest tym dobrym, a kto złym.

Powieść Becketta czyta się dobrze, w żadnym momencie fabuła mnie nie znudziła, ale mimo to oceniam czwartą część cyklu najsłabiej. Oczekuję od pisarza, że mnie zahipnotyzuje i przestraszy. Do tego autor kryminałów (tudzież thrillerów) mnie przyzwyczaił. Chemia śmierci wbiła mnie w kanapę, nie mogłam odłożyć tej książki na później, podobnie Zapisane w kościach. Dziś piszę o Wołaniu grobu, choć wcześniej czytałam Szepty zmarłych (i jeszcze o nich nie wspomniałam na blogu, i nie wiem, czy wspomnę), które również uważam za słabsze od dwóch pierwszych części. O ostatnim tomie pewnie też bym nie pisała, gdyby ponownie zdarzyła mi się blogowa cisza, ale postanowiłam na bieżąco publikować posty, bo wiem (z własnego, oczywiście, doświadczenia), że jak o książce nie wspomnę krótko po jej przeczytaniu, to nie wspomnę nigdy.

5 komentarzy:

  1. Muszę więc zacząć od pierwszej części cyklu. Lubię czytać takie serie od początku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie, ja serie również lubię czytać od początku.

      Usuń
  2. Ta część najmniej mi się podobała, całą serię mam za sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobne odczucia, ale mimo to chętnie sięgnęłabym po kolejną książkę z serii, gdyby takowa powstała.

      Usuń
  3. Z tym wspominaniem zaraz po przeczytaniu to mamy podobnie. Dlatego u mnie hulają sobie wiatry i przetaczają się tumbleweed :) Ale żeby nie było, że blog choć martwy, się nie przydaje. Zerknąłem i Beckett mi się podobał, choć bez szału :) Konkretnie "Zapisane w kościach".

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...