piątek, 16 stycznia 2015

Historie świąteczne dla najmłodszych czytelników.

Jakiś czas temu pisałam dla Olgi z O tym, że o książkach dla dzieci, związanych z zimą i ze świętami. Dziś mogłabym ten wpis uzupełnić o nowe tytuły, ale na razie, ku pamięci, postanowiłam wkleić tutaj to, co pojawiło się na blogu O tym, że w grudniu, w cyklu Zimowa półka.

Czas przygotowań do świąt Bożego Narodzenia to czas magiczny. Trochę nerwowy, zabiegany, a jednocześnie spokojny, ciepły, radosny. Szybko zapadające ciemności sprzyjają czytaniu książek i pieczeniu pierników. W domu jest przytulniej niż na zewnątrz. Każdy szuka ciepłego miejsca do życia, a gdy w domu pachnie korzennymi przyprawami albo przynajmniej kawą z cynamonem wszystkim robi się błogo i leniwie. Wiele jest sposobów na celebrowanie Adwentu, wiele codziennych rytuałów.


Tina mieszka w Sztokholmie, na ulicy Widara, i razem z rodziną od pierwszego grudnia rozpoczynają przygotowania do świąt. Jednak czas Adwentu, na który czekają mieszkańcy niemal wszystkich krajów świata, „psuje się”. Gwiazdy adwentowe nie chcą świecić, bułeczki szafranowe są niesmaczne (niezwykle rozśmieszyło Młodszą porównanie smaku ciasteczek do kupy), z choinek opadają igły, tłuką się doniczki z bożonarodzeniowymi roślinami (nie wiedziałam, że amarylis, który od roku zdobi mój kuchenny parapet to kwiat świąteczny). W niewyjaśnionych okolicznościach dzieją się rzeczy, które zakłócają magię świąt. Dorośli, jak to dorośli, próbują racjonalnie wytłumaczyć dziwne zjawiska. Jednak Tina podejrzewa, że ktoś lub coś ponosi odpowiedzialność za nienormalny stan rzeczy.
Za lustrem w domu Tiny mieszka dwoje intruzów. Jednym z nich jest troll Czupir, drugim – jegomość , ukrywający się pod pseudonimem ŚM. To ten drugi wprowadza anomalie do spokojnej codzienności ludzi. Nie podoba mu się, że ludzie przestają wierzyć w Świętego Mikołaja i nie zna sposobu na to, by przywrócić ludziom, zwłaszcza dzieciom, wiarę. „Psuje” czas przygotowań do świąt, bo wydaje mu się, że to zadziała…


Święty Mikołaj w książce Lotty Olsson nie jest dobrotliwym staruszkiem, który uwielbia rozdawać prezenty i wywoływać uśmiech na ustach dzieci. Święty Mikołaj, wykreowany przez autorkę, to złośliwy pan w czerwonym kubraczku, który chce dać ludziom nauczkę. Jest sfrustrowany i zły, ale w taki łagodny sposób, dzięki czemu nie wzbudza w najmłodszych strachu.
„Wierzcie w Mikołaja!” Lotty Olsson to pięknie wydana, ciepła, przepełniona magią opowieść o tym, jak ważne są te drobne czynności, związane ze świętami. Zbliżają do siebie członków rodziny, otulają ciepłem, przywracają wiarę w dobro, wprowadzają nieco bajkowej atmosfery do zabieganej codzienności. Ludzie zwalniają, uważniej spoglądają na bliźniego, z miłością pieką pierniki i czekają na choinkę. Magia, po prostu magia. Mimo niepokoju, który autorka wprowadza na początku swej opowieści, „Wierzcie w Mikołaja!” przywraca wiarę i magię grudniowych wieczorów.
Książka Olsson to dwadzieścia cztery rozdziały, które można czytać na raty, po jednym każdego dnia albo „połknąć” w całości (to wersja dla niecierpliwych). To taki książkowy kalendarz adwentowy i świetny pomysł na prezent dla dziecka 5+.



Czy spotkałaś/eś na swej drodze rezolutną Lottę z ulicy Awanturników? Nie? Jeszcze nie? Musisz ją poznać. Najpierw Lottę, później Pippi – obie dziewczynki są cudownie ciekawskie, odważne i mają głowy pełne niesamowitych pomysłów. 
 
Lotta ma pięć lat, starszą siostrę i starszego brata, fajnych rodziców, sąsiadkę – ciotkę Berg i ukochanego Niśka – świnkę, którą kiedyś uszyła jej mama. Nie umie usiedzieć w miejscu, wszędzie zajrzy, zadaje tysiące pytań i jest wielką optymistką.  Uroczo zachwyca się samą sobą, oznajmiając członkom rodziny: ze mną to jest dziwnie (…) ja tyle umiem. Bo Lotta umie jeździć na rowerze, zjeżdżać slalomem na nartach, pomagać ludziom, a jak okazuje się, że jednak tego nie potrafi, równie uroczo oznajmia: Umiem (…) wszystko oprócz slalomu. Nie sposób się nie uśmiechnąć.


W żółtym domu przy ulicy Awanturników trwają przygotowania do świąt. Mama krząta się po kuchni, piekąc ciasta. Lotta natomiast wybiera się do chorej cioci Berg z bochenkiem świeżego chleba. Po drodze, choć droga krótka, zauważa narty i postanawia pojechać slalomem do sąsiedniego domku. Gubi Niśka i chleb, co wprawia ją w przerażenie, bo przecież przez przypadek pluszak trafił do śmietnika, a dzisiaj pan Fransson wrzuca worki do śmieciarki, a ta mieli ich zawartość na miazgę. Aaaaa, zmieli jej Niśka! Na szczęście Lotcie udaje się uratować przyjaciela i wydaje się, że reszta dnia będzie obfitowała w same przyjemności, bo tatuś ma wrócić do domu z choinką. 

Lotta wraca do pachnącego świątecznym ciastem domu, wchodzi do kuchni i słyszy coś STRASZNEGO. W całym mieście nie ma choinek. Jak to nie ma choinek? Na święta musi być choinka. Musi, ale tatuś nie umie czarować. Lotta umie, Lotta WSZYSTKO umie, zdobędzie choinkę i uratuje święta.
Musicie wiedzieć, że mała Lotta to wyjątkowo odważna dziewczynka, która żadnych wyzwań się nie boi. I nie lubi, kiedy ktoś się smuci, a z powodu braku choinki smucić się będzie cała rodzinka. Na to Lotta nie może pozwolić. Czy dziewczynce uda się skombinować choinę?
Przeczytajcie sami, delektując się ciepłą i zabawną historią, okraszoną wspaniałymi ilustracjami Ilon Wikland.

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...