poniedziałek, 9 lutego 2009

Away from her (reż. Sarah Polley)

Bardzo ładny film. Spokojny i smutny.
Podobne odczucia miałam, gdy oglądałam Iris Richarda Eyre'a.
Choroba Alzheimera odbiera bardzo dużo. Nie wyobrażam sobie bólu, którego doświadczał Grant, patrząc na swoją żonę - Fionę. Bólu związanego z tym, że żyli razem ponad czterdzieści lat i nagle ich świat się zapadł. Właściwie bardziej jego świat. On jest przecież tym nierozpoznawanym mężem, na którego żona patrzy i nie pamięta wspólnie przeżytych lat.
Nie umniejszam jej nieszczęścia, ale ona z wielu spraw nie zdaje sobie sprawy. On natomiast zachował świadomość.
Dla niej istnieje tylko teraźniejszość, on żyje wspomnieniami i nie może znieść teraźniejszości.

2 komentarze:

  1. Jak oglądałam "Iris" też byłam mocno zasmucona tym, co ta choroba może zrobić z człowiekiem. To przerające, że traci się wspomnienia i pamięć. Jak trudne zadanie stoi przed współmałżonkiem, wie tylko osoba, która tego doświadcza. Współczuję takim ludziom zmagania się z życiem i jestem jednocześnie pełna podziwu. W przypadku małżeństwa z tak ogromnym stażem, to dowód prawdziwej miłości, że nie opuszcza się człowieka w potrzebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najgorsze w tym filmie jest to, że on się zgadza na umieszczenie jej w pewnym ośrodku. Ma co do tego ogromne wątpliwości, ale ona nalega. I Grant strasznie żałuje, bo po miesiącu tzw. zasiedlania, kiedy nie może zobaczyć się z Fioną, ona zapomina , kim jest jej mąż.
    Mnie się wydaje, że gdyby nie to odosobnienie, to może dłużej by go pamiętała. Byłaby w domu, codziennie przy nim i ta więź tak szybko by nie pękła.
    Ale są to tylko moje przypuszczenia, nie wiem za dużo o chorobie Alzheimera.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...