środa, 26 marca 2014

"Śmiejący się policjant", czyli kryminał skandynawski.

Maj Sjowall, Per Wahloo
Śmiejący się policjant
Amber, 2010


To jest całkiem przeciętny kryminał. Statyczny i nudnawy. Zapowiada się interesująco, by później, z każdą przeczytaną stroną, coraz bardziej rozczarowywać. Wielka zbrodnia, w której ginie osiem osób, wymaga uważnego śledztwa. Dochodzenie toczy się w tempie ślimaczym, jakby obok zdarzeń z prywatnego życia sztokholmskich policjantów. Język powieści jest prosty, ascetyczny, obfituje w dialogi, co sprawia, że książkę czyta się błyskawicznie (w przeciwieństwie do tempa akcji).

To, co mnie urzeka  w skandynawskich kryminałach, odnalazłam w Śmiejącym się policjancie. Bohaterowie są zwyczajni, nie kandydują do miana superbohaterów. Jednak drażniła mnie ich ospałość i brak większego zainteresowania sprawą. Momentami denerwował również suchy, niemal kronikarski, styl opowiadania. Najpierw miałam wrażenie, że czytam raport z miejsca zbrodni, by w dalszej części zapoznać się z raportem z przeprowadzonego śledztwa.

Tak jak lubię Henninga Mankella i Camillę Lackberg, jak podobało mi się spotkanie z trylogią Millenium, tak niekoniecznie sięgnę po inne kryminały duetu Sjowall - Wahloo.
To, co jest interesujące z dzisiejszej perspektywy, to sposób prowadzenia dochodzenia bez użycia gadżetów. Nie istnieje ogólna baza DNA, dzwonić trzeba z budki telefonicznej i z telefonu stacjonarnego, nie ma dostępu do internetu. Przy braku poszlak rozwiązanie zagadkowego morderstwa nie może być proste. Jednak powoli, krok po kroku, grupa policjantów znajduje zbrodniarza i zamyka sprawę zbiorowego zabójstwa.
(Kryminał został napisany w 1968 roku)

13 komentarzy:

  1. A dla mnie tak wygląda prawdziwe śledztwo. Nuda, dłużyzna i siedzenie w papierach. I za to ich lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam świadomość, że prawdziwe śledztwo nie obfituje w efekty specjalne i nie wygląda jak nieustanny pościg za złoczyńcą i również za to cenię skandynawskie kryminały, za tego życiowego policjanta i psychologiczne tło akcji, i pogmatwane często życie rodzinne śledczych.
      Mnie się przede wszystkim nie podobał język, jakim operują autorzy, ich styl pisania.

      Usuń
  2. Nie czytałam ani jednej książki tego autora i raczej nie sięgnę po ani jedną po przeczytaniu twojej recenzji. Muszę przyznać, że ostatnio zaczęłam czytać kryminał Krajewskiego, gdyż dużo słyszałam pozytywnego, ale po przeczytaniu połowy mam mieszane uczucia. Pewnie zastanawiasz się dlaczego o tym wspomniałam. Już mówię. Zwróciłam uwagę, że kryminał przez ciebie opisywany został napisany w 1968 roku, a ten który ja czytam ma akcje rozwijającą się w 1913r. No i muszę przyznać, że jednak chyba wolę książki z bardziej rozwiniętą techniką śledczą. Choć to prawda, że kiedyś rozwiązanie zagadki było trudniejsze i to dodaje atrakcyjności, ale mnie jak na razie trochę to męczy : )
    Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnica jest taka, że autorzy "Śmiejącego się policjanta" naprawdę funkcjonowali w tamtych czasach, a Krajewski osadził jedynie akcję powieści na początku XX wieku, sam jednak doskonale orientuje się w realiach dzisiejszego świata. Lubię powroty do przeszłości w kryminałach, szczególnie w postaci retrospekcji, gdy akcja książki rozgrywa się dziś, ale autor regularnie wraca do zdarzeń sprzed wielu lat.
      Może po prostu nie zostaniesz fanką Marka Krajewskiego. Nie czytałam żadnej z jego książek, więc nie mogę się wypowiedzieć na ich temat, ale w kryminale, o którym piszę nie podobał mi się styl autorów. Przede wszystkim sposób, w jaki książka została napisana.
      Również pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Ja właśnie dzisiaj dokończyłam książkę Krajewskiego i raczej nie zostanę jego fanką : )

      Usuń
  3. Tak się prawdopodobnie pisało kryminały te niemal pięćdziesiąt lat temu :) O książce coś kiedyś słyszałem. Pozytywnego, jeśli mnie pamięć nie myli. Tu, dla odmiany, opinia chłodniejsza. Jak trafię na wyprzedaży, pewnie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie, bo warto wyrobić sobie własną opinię. Może Tobie szwedzki duet autorów przypadnie do gustu:)

      Usuń
  4. Nie przeczytałam za wiele skandynawskich. Oczywiście Millenium, ze dwie Lackberg i ze 2 Mankelle. A to co ja lubię..tam..to te opisy ich mieszkań, miejscowości.. na chwilę widzę to, czego pewnie nie zobaczę na żywo. Kiedyś kryminały uznawałam za pośledniejszy gatunek..na starość doceniam ich rolę w resetowaniu od tu i teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, nie zobaczysz...a skąd Ty tę wiedzę czerpiesz? Pewnie, że zobaczysz:)
      Coraz bardziej stronię od czytadeł i, jeśli mam ochotę na reset i oddech, i nie-myślenie, to sięgam po kryminał. Przede mną też jeszcze wiele skandynawskich. Teraz słucham "Nie oglądaj się" Karin Fossum:)

      Usuń
    2. Pszę Pani - wiedzę z życia;) Skoro do tej pory ja głównie na południe ciągnę..to nie ma co liczyć,że bilet na północ kupię.. A ja z braku czasu ..zawsze mi się wydawało,że jest tyle "obowiązkowych", wspaniałych/uznanych/ważnych (właściwe podkreślić) książek,że na czytadła czasu tracić nie chciałam. Słucham jakiegoś kolejnego Reachera..ekhm,ekhm..ale mam chyba już z miesiąc przerwy... Dziś kończę BJ. Ale nie wiem co wezmę, bo muszę "Żonę idealną" obejrzeć:D

      Usuń
  5. Po wielu (mniej lub bardziej udanych) próbach ze skandynawskim kryminałem, muszę przyznać nawet przed samą sobą, że skandynawskich kryminałów nie lubię. Ospałość, ponury klimat zimnych okolic, wszystko to, co miało nadawać tajemniczości, zaczęło mnie drażnić. Na starość potrzebuję chyba silniejszych wrażeń ;) Mankella nigdy nie trawiłam, nie przekonałam się i już nawet nie próbuję, a na Lackberg jestem chyba już uczulona.

    Dlatego poprzestanę chyba na czytaniu recenzji... Nawet takich starych, skandynawskich kryminałów (często recenzje okazują się ciekawsze od samych książek ;)).

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzadko czytam Skandynawów ale jak już po coś sięgnę to lubię wiedzieć, czy nie stracę tylko czasu. Dobrze wiedzieć, że ten kryminał jest taki sobie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnio zraziłam się do skandynawskich kryminałów. Czytałam dwa po kolei i za każdym razem to samo-wiało ndą z każdej strony, a ja lubię dynamikę wydarzeń.
    Ponadto piszesz, że powyższy kryminał został napisany w 1968 roku, a ja zdecydowanie wolę współczesne powieści.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...