czwartek, 11 września 2014

"Brudna robota...", czyli cienie i blaski wiejskiego życia.

Kristin Kimball
Brudna robota. Zapiski o życiu na wsi, jedzeniu i miłości
Czarne, 2012


Nieznane przerasta znane, a to, co trzeba zrobić, zawsze jest większe niż to, co już zostało zrobione. Ta ziemia to cały świat. Jakie odpowiedzi nam dała? Tylko przekonanie, że odpowiedzi istnieją. Pod warstwą gleby znajduje się opoka i jeśli będziesz kopać wystarczająco głęboko, to na nią trafisz. To jedyna rzecz, co do której mam pewność, i to mi wystarczy.

Kristin, kobieta wykształcona, mieszkająca w mieście i z uroków tego miasta korzystająca spotyka Marka, farmera, który żyje w oderwaniu od dóbr konsumpcyjnych, a jego największym marzeniem jest życiowa samowystarczalność. Można odnieść wrażenie, że tych dwoje więcej dzieli niż łączy, ale od pierwszego spotkania są sobą zainteresowani. Kristin fascynuje farmerskie życie, choć, jak się wkrótce przekona, wygląda ono zupełnie inaczej niż sobie wyobrażała. Mark stroni od miasta i nie zamierza się tam wyprowadzać, od początku wiadomo, że jeśli mają być razem, to tylko na wsi. Mark życie na farmie ma we krwi, jest typem wagabundy i niewiele potrzebuje do szczęścia. Dla Kristin przeprowadzka na amerykańską prowincję to wielka rewolucja. Kobieta po studiach, która prowadziła barwne życie towarzyskie, nagle trafia do miejsca, gdzie, oprócz ukochanego, spotyka wyłącznie świnie, krowy, konie i szczury. Farma jest znacznie ciemniejsza, cichsza, piękniejsza i bardziej brutalna niż wszystkie moje wcześniejsze wyobrażenia o wsi... Życie na farmie to ciężka praca od świtu do nocy, to brud, zmęczenie, strach, ale i satysfakcja, radość z odniesionych sukcesów i spełnionych pragnień. 

Ambicją Marka było stworzenie farmy, produkującej żywność dla okolicznych odbiorców. Ten szalony i ryzykowny plan udało mu się zrealizować, choć na drodze do celu pojawiały się przeszkody - brakowało pieniędzy, chorowały zwierzęta. Jednak przez cały czas Kristin i Mark trzymali się razem. Często ze zmęczenia padali na twarz, nie mając w ciągu dnia czasu na rozmowę, ale trwali, pracowali i odnieśli sukces. I o tym opowiada Kristin Kimball - o życiu na wsi, o miłości, o prawdziwym jedzeniu. To nie jest kolejna historia o kobiecie, która zrezygnowała z życia w mieście, kupiła zapuszczony dom na wsi, odrestaurowała go i czerpie radość z pielęgnowania ogródka. Może takie były początkowe wyobrażenia autorki Brudnej roboty..., ale jej przewidywania szybko zderzyły się z brutalną rzeczywistością i trudną, ciężką pracą na farmie. 

Wspomnienia Kimball czyta się z przyjemnością, choć wydarzenia, o których się czyta, nie zawsze są przyjemne. Autorka nie ukrywa przed czytelnikiem ciemnych stron życia na wsi, nie rozpływa się w zachwytach nad urokami sielskiego krajobrazu. Otwarcie i prosto pisze o ciężkiej harówie, o zabijaniu zwierząt, o przenikliwym zimnie. W tych realiach potrafi dostrzec piękno i podziękować za to, że spotkała na swojej drodze Marka. Będąc mieszczuchem nawet nie przypuszczała, że jej domem jest wieś. Teraz wie i za nic nie wróciłaby do lekkiego (tak, lekkiego) życia w mieście. Nie od razu była o tym przekonana - poczytajcie o syndromie odstawienia, o nieustającym przepływie pieniędzy, kiedy mieszka się w mieście. Przy okazji lektury, można wiele rzeczy przemyśleć. Warto przemyśleć.

10 komentarzy:

  1. Nie wiem, czy wątki zabijania zwierząt by mnie nie mdliły. Jestem bardzo wyczulona na takie opisy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie nie mdliły, choć przyznam, że trudno mi się czytało o zabijaniu zwierząt. Na farmie zwierzęta nie były zabijane dla rozrywki i naprawdę w całości wykorzystywane. Poza tym wcześniej miały dobre, spokojne życie.

      Usuń
  2. To prawie jak u mnie, z tym, że ja jestem "farmerką", a mój mąż człowiekiem z miasta :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna seria Czarnego, której jeszcze nie tknęłam i trochę się obawiam, że nie jest w moim typie. Chociaż pewnie niesłusznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ta seria ciekawiła od jakiegoś czasu i chciałam zacząć od przeczytania książki "W miasteczku długowieczności...", ale "Brudna robota..." sama wpadła w łapki i naprawdę dobrze się ją czyta. Spróbować warto, jak nie podejdzie, porzucisz bez żalu:)

      Usuń
  4. Ja tam kocham mieszkać w mieście i za nim bym nie porzuciła tych ruchliwych ulic. No kto by mnie utulił do snu, jak nie wielkomiejski szum?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie czasami na wsi dobrze, ale na wsi łagodnej, sielankowej, z ogródkiem:)

      Usuń
  5. Jedna z niewielu książek dotykająca tematu życiu na wsi, która przedstawia je realnie, a nie jak sielankową bajkę. Rzeczywiście warta uwagi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Kimball nie stroni od konkretu, nie ubarwia rzeczywistości. Po przeczytaniu jej wspomnień wiem, że nie odnalazłabym się w życiu na prawdziwej farmie.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...