środa, 29 lipca 2015

Są książki, które się czyta partiami, powoli, rozważnie. Książki, które się smakuje. W ostatnim czasie czytałam dwa takie tytuły: Dziennik zimowy Austera i Moją walkę Knausgarda.
Są książki, które się czyta zachłannie, szczególnie jeśli niecierpliwie czekało się na kolejny tom serii. Pochłaniam właśnie Pogromcę lwów Lackberg, czyli dziewiątą część świetnej sagi kryminalnej.
W międzyczasie czytam sobie, raz rozważnie, innym razem zachłannie, Profesora Stonera Williamsa.
I kiedyś o tych książkach napiszę. Nie dzisiaj. Dzisiaj mam zapchany nos, za oknem pada deszcz (w ogóle lipiec nad morzem...szkoda słów), obejrzałabym jakiś bardzo dobry film, z naciskiem na bardzo...bo ostatnio ciężko trafić nawet na dobre kino.
Aparat analogowy wyjęłam z szuflady, założyłam kliszę. Niech tylko swobodnie odetchnę.

Migawki. Skromnie.





2 komentarze:

  1. Knausgarda też smakowałam i zabieram się do drugiej części. Austera z pewnością też przeczytałabym z ołówkiem w dłoni. Piękny siostrzany kadr i cudowna bluzka starszej córki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:-)
      Ostatnio trafiam na książki, które tylko z ołówkiem. Cieszę się, takie najważniejsze. Zostają w myślach i w sercu na dłużej.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...