Są książki, które się czyta zachłannie, szczególnie jeśli niecierpliwie czekało się na kolejny tom serii. Pochłaniam właśnie Pogromcę lwów Lackberg, czyli dziewiątą część świetnej sagi kryminalnej.
W międzyczasie czytam sobie, raz rozważnie, innym razem zachłannie, Profesora Stonera Williamsa.
I kiedyś o tych książkach napiszę. Nie dzisiaj. Dzisiaj mam zapchany nos, za oknem pada deszcz (w ogóle lipiec nad morzem...szkoda słów), obejrzałabym jakiś bardzo dobry film, z naciskiem na bardzo...bo ostatnio ciężko trafić nawet na dobre kino.
Aparat analogowy wyjęłam z szuflady, założyłam kliszę. Niech tylko swobodnie odetchnę.
Migawki. Skromnie.
Knausgarda też smakowałam i zabieram się do drugiej części. Austera z pewnością też przeczytałabym z ołówkiem w dłoni. Piękny siostrzany kadr i cudowna bluzka starszej córki:)
OdpowiedzUsuńDziękuję:-)
UsuńOstatnio trafiam na książki, które tylko z ołówkiem. Cieszę się, takie najważniejsze. Zostają w myślach i w sercu na dłużej.