poniedziałek, 6 sierpnia 2012
Indie i Chorwacja w pigułce.
Mam lenia totalnego. Druga sprawa, że mało czytam. Jednego dnia przysiądę i płynę przez kolejne strony. Innego nawet nie zerkam w stronę półki, na której w zadziwiająco równym rządku stoją przytargane z biblioteki książki. Może lektury wybrałam nieciekawe, mało porywające, magicznie odpychające.
Ale zaległości w pisaniu o książkach mam, więc udaje mi się czasami doczytać jakiś tom do końca.
Ostatnio połknęłam Blondynkę w Indiach Beaty Pawlikowskiej i Chorwację Anny i Krzysztofa Kobusów.
Te mini książeczki byłyby cudowne, gdyby nie ich kieszonkowe wydania. Mało tekstu, zdecydowanie ubogo pod względem fotograficznym...
Po przeczytaniu człowiek pozostaje z ogromnym niedosytem i kolosalnym apetytem na więcej.
Bronią się te książeczki dobrym tekstem, bo lubię styl pisania i Beaty, i Ani (że sobie tak po imieniu pozwolę). Jednak Chorwacja dobiła mnie brakiem zdjęć (wspomnę o czarno-białych, jakby skserowanych, fotografiach i kilku kolorowych na końcu książeczki, ale to zdecydowanie za mało), a przecież małżeństwo Kobusów słynie z pięknych ujęć. Może mój egzemplarz jest wybrakowany (kupiłam Chorwację razem z magazynem National Geographic), a może seria Mali podróżnicy w wielkim świecie już tak ma...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Lubię książki podróżnicze, więc czemu nie:))
OdpowiedzUsuńjestem szczęśliwą posiadaczką całego dorobku Pawlikowskiej, ale za tym mini seriami też nie przepadam. znacznie lepiej prezentują się one wydane w dwóch tomach w twardej oprawie.
OdpowiedzUsuńzgadzam się i nie kupuję kieszonkowych wydań; jeśli chodzi o literaturę podróżniczą, to zdecydowanie zależy mi na ładnym wydaniu, wzbogaconym pięknymi fotografiami:)
Usuńspacer_biedronki pisze:
OdpowiedzUsuńteż kupiłam z NG..bo marzy mi się tam jechać rodzinnie. Ale jeszcze nie czytałam. Za to moją ostatnią Blondynką była w Peru. I tez lubię jej pisanie.
Zawsze odkładam na później przeczytanie książek podróżniczych. Z jednej strony nie jest to dla mnie takie ważne, skoro i tak nigdzie się nie wybieram, a z drugiej, z chęcią poznalabym inne kraje i ich kulturę. Ale brak zdjęć bardzo mnie tutaj zaskoczył, bo zawsze sądziłam, że to podstawowa cecha takich właśnie podróżniczych pozycji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Klaudyna
Muszę z bólem przyznać, że w te wakacje czytanie idzie mi opornie. Nawet Fabrykantki Aniołków nie przeczytałam, a specjalnie ją zostawiłam na wyjazd i zapomniałam zabrać:)
OdpowiedzUsuńu mnie też na bakier z czytaniem; lepiej będzie, gdy nastaną krótsze dni, zrobi się chłodniej...
Usuńod czerwca nie przeczytałam żadnej książki. ulotki nawet :) wstręt mam do literek po mozolnej sesji ;)
OdpowiedzUsuńa styl pani Beatki wg mnie jest słabszy od stylu jej męża byłego, mimo iż tematyka podobna.
cały czas mam wrażenie, że pani Pawlikowska i pan Cejrowski to dwie różne bajki, choć wiem, jaka pasja ich łączy; lubię oba style:)
OdpowiedzUsuń