piątek, 20 marca 2009

Henning Mankell "Biała lwica"

To było moje pierwsze, ale nie ostatnie spotkanie z Mankellem. Nie, nie..."Biała lwica" rozbudziła moją ciekawość i chcę więcej.

Bardzo dobrze skrojony kryminał. Jest zbrodnia, jest jakiś plan, jest dochodzenie i jest dokładna informacja (jak na beletrystykę, a nie książkę popularnonaukową). Mankell działa na rzecz porozumienia Europy i Afryki, wiedział więc o czym pisze.
Nie będę streszczać, bo spaliłabym historię każdemu, kto jeszcze nie czytał (choć wśród blogowiczów zbyt wielu pewnie się takich nie znajdzie). Skrobnę tylko, że wolałabym nie wiedzieć od początku o co chodzi. Z zapartym tchem i wypiekami na twarzy czytam kryminały, w których sprawa zostaje rozwikłana na końcu i mogę się pobawić w detektywa. Tego mi troszkę brakowało, ale może w innych książkach Mankell daje szansę czytelnikowi.

Poza tym bez zarzutu. Bardzo dobra rzecz.
No i polubiłam strasznie komisarza Wallandera za to, że jest emocjonalny, wrażliwy, dociekliwy i czasem po prostu zmęczony. Z racji tego, że wcześniej oglądałam serial Wallander, czytając książkę miałam przed oczami Kennetha Branagha - bardzo mi ten aktor do tej roli pasuje.

5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...