wtorek, 10 marca 2009

J.M.Coetzee "Elizabeth Costello"

Tytułową bohaterką tej książki jest australijska pisarka, która jako starsza już pani podróżuje po świecie i odczytuje wykłady. Elizabeth jest osobą cenioną i chętnie zapraszaną, choć jej wywody bulwersują publiczność i gospodarze zdają się czasami żałować swej decyzji o zaproszeniu właśnie tego gościa. Sama pisarka sprawia wrażenie niezadowolonej z podróży - uważa je za zło konieczne, swego rodzaju zapłatę za to, kim jest i jaki zawód uprawia.

Tematy odczytów są różne, ale niemal wszystkie oscylują wokół zabijania zwierząt. Elizabeth rozprawia na ten temat w sposób kontrowersyjny i wzbudzający sprzeciw. Sama nie je przy jednym stole z wnukami, którym na kolację podano kurczaka - można się więc domyślić, jak radykalne są jej poglądy na ten temat.

Powiem otwarcie: wokół nas funkcjonuje olbrzymia fabryka upodlenia, okrucieństwa i mordowania, która dorównuje wszystkiemu, do czego zdolna była Trzecia Rzesza, a w gruncie rzeczy bije ją na głowę pod tym względem, że jest przedsięwzięciem bez końca, samoodradzającym się , produkującym w nieskończoność króliki, szczury, drób, bydło, po to, żeby je zabijać".

Taki pogląd wywołuje ogromne dyskusje i wzbudza niemałe oburzenie. W książce Coetzee'go tematów do dyskusji jest wiele: przyszłość powieści, stan powieści w Afryce (autor zwraca uwagę na to, że mieszkańcy tego kraju przyzwyczajeni są do przekazów ustnych i dlatego tak ciężko przemycić na ten kontynent słowo pisane) czy kwestia tematów, podejmowanych przez pisarza (według Elizabeth nie o wszystkim autor powinien pisać i nie o wszystkim odbiorca dzieła powinien czytać). Czytelnik ma ochotę włączyć się do rozmowy, wysłuchać wykładu, polemizować z taką czy inną kwestią. I robi to, bo nie może się powstrzymać.

Elizabeth Costello nie jest łatwą powieścią. Czy w ogóle jest powieścią?

Zbyt częste przerywanie toku narracji nie jest dobrym pomysłem, bo sztuka opowiadania polega na swoistym ukołysaniu czytelnika lub słuchacza, wprawieniu go w stan marzenia na jawie, kiedy to czas i przestrzeń realnego świata blakną i znikają, wypierane przez czas i przestrzeń fikcji.

Pod tym się podpiszę, inne kwestie trzeba porządnie przemyśleć.
Coetzee daje do myślenia.

Nie rozumiem zakończenia książki. Jeśli ktoś czytał Elizabeth Costello i zrozumiał ostatni rozdział, to bardzo proszę mnie oświecić:)

4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...