(www.filmweb.pl) |
Nic się nie dzieje, ale jedna z bohaterek, Laura (w tej roli Katie Holmes), tłumi w sobie emocje i nie wierzę, że ich nie ujawni...
Film Galta Niederhoffera jest wyważony, spokojny, prosty. Każda scena to przemyślane okno obrazu i dialogu. Nikt tak naprawdę nie krzyczy, nikt się nie złości, nikt się nie obraża. Będąc na miejscu Laury, zrobiłabym komuś krzywdę i opuściła to miejsce, a podobno jestem osobą zrównoważoną. Ona jednak trwa na posterunku. Widzi abstrakcyjność sytuacji, w której się znalazła, ale nie ma ochoty/siły/potrzeby, by wyładować złość.
Pozornie nic się w tym filmie nie dzieje. Jeden dzień, a właściwie noc. Alkohol, rozmowa, pocałunek, wiersz... Romantyzmu w tym trochę, trochę bezmyślności, a najwięcej miłości.
Nic się nie dzieje, a obraz pulsuje od emocji.
Dawno nie oglądałam tak dobrego i przyjemnego w swej prostocie filmu.
W serialu True Blood delikatnie nie lubiłam Anny Paguin, a w The Romantics drażniło mnie samo patrzenie na twarz aktorki. Stanowiła jedyny nieprzyjemny element obrazu. Dla mnie, oczywiście;)
Z chęcią obejrze, o przyjemny i prosty film w sumie nie łatwo :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie słyszałam wcześniej o tym filmie.
Pozdrawiam,
Kas
Rzadko oglądam filmy, a jak już się zdecyduję to tylko na naprawdę mogący zainteresować mnie obraz. The Romantics raczej do nich nie należy... ;)
OdpowiedzUsuńJak wiesz, oglądałam i bardzo mi sie podobał. Lubię takie amerykańskie, powolne filmy, niby o niczym, a jednak o czymś ważnym. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTen film jest mało amerykański i może dlatego tak mi się podobał:)
OdpowiedzUsuń