Autor: Olga i Piotr Morawscy
Tytuł: Od początku do końca
Rok pierwszego wydania: 2011
Ocena: 5/6
Góry są piękne.
Góry są niebezpieczne.
Góry pochłaniają ludzkie istnienia, ale co jakiś czas człowiek mierzy się z wysokościami, by stanąć na szczycie i poczuć nieuchwytną, ale obezwładniającą siłę wolności.
Parę dni temu obejrzałam Ciszę - telewizyjną produkcję z serii Prawdziwe Historie. Film przedstawia historię licealistów - amatorów wspinaczki, którzy zimą 2003 roku wyruszyli zdobywać Rysy. Ośmioro z nich nie przeżyło przygody w górach, a nauczyciel, który zorganizował tę wyprawę, został obarczony winą za tragedię. Film to rekonstrukcja wydarzeń sprzed kilku lat. Fabuła skupia się na ukazaniu przeżyć rodziców nastolatków, ich codzienności po śmierci dzieciaków. Nie jest to kino wybitne, ale całkiem dobre jak na produkcję telewizyjną. Wzruszające, refleksyjne, ciekawe.
Olga Morawska nie od razu wiedziała, jak bardzo góry pochłoną jej męża. Piotr złapał bakcyla i z człowieka, który lubi pochodzić po górach, stał się człowiekiem gór, himalaistą. Każda kolejna wyprawa potęgowała tę miłość, a przygniatała nieco domową codzienność.
"Od początku do końca" to książka o trudnej miłości, rozrywanej tygodniami nieobecności drugiego człowieka. To historia samotności i zwyczajnego wkurzania się o to, że go nie ma, a powinien być. To dziennik Olgi, która tęskni i czeka na męża i dziennik Piotra, który też tęskni, ale, bardziej niż na powrót do domu, czeka na dobry wiatr, przyjazną temperaturę, mniejsze opady. W pewnym momencie góry stają się ważniejsze i to jest dla Olgi wyjątkowo trudne, bo jak pisze: kochali się, nie mieli do siebie siły po to, by kochać się jeszcze bardziej.
Dużo w dziennikach Piotra powtórzeń, wszak każda kolejna wyprawa przypomina wcześniejszą. Czytelnik może poczuć się znużony tymi opisami, ale dla mnie oczywiste jest, że gdy wyprawa trwa tygodniami, a czasami kilka dni czeka się w bazie na dobrą aurę, to bywa nudno. Mnie to nie zniechęca. Czytałam wcześniej "Moje bieguny" Marka Kamińskiego (szczerze polecam), gdzie wyprawy były jednoosobowe i autor czasami narzekał, że nie ma do kogo gęby otworzyć, ale pasjonująca to była lektura.
Książka Olgi i Piotra Morawskich, wydana po śmierci himalaisty, ukazuje mądrego, ciekawego, skromnego człowieka, który żył krótko, ale z pasją. Niestety, oddał jej życie.
Piotr Morawski zginął w 2009 roku podczas wejścia na Dhaulagiri. Zdobył sześć ośmiotysięczników. Miał 32 lata.
cudowny człowiek, który miał cudowną żonę. Trzeba wiele cierpliwosci i zrozumienia dla takiego męża pasjonaty, który ryzyko wpisane ma w krew i króry liczy się z tym, ze z gór może nie wrócić. Mam tą książkę, ale powiem szczerze że jakos boję się ją przeczytać. Dużo wiem o Piotrze, ale wzruszenie łapie mnie za gardło kiedy nawet patrzę na jego zdjęcie..
OdpowiedzUsuńEch..
Oglądałam ten film, bardzo piękny i smutny
OdpowiedzUsuńMary, nie ma się czego bać, bo to nie jest książka o śmierci, raczej o szeroko rozumianej miłości:)
OdpowiedzUsuńtoska82, faktycznie smutny, nawet trochę sobie popłakałam...