Pisałam już o tym, że bardzo lubię styl Manueli Gretkowskiej. Mam jednak wrażenie, że im jesteśmy starsze (i ja, i pisarka), tym coraz częściej się mijamy. Rozczarowanie "Kobietą i mężczyznami" spotęgowane zostało przez niesmak, jaki pozostawiła lektura "Transu".
W najnowszej powieści Gretkowska przesadziła z wulgaryzmami. Naturalistyczne opisy wzbudzają obrzydzenie. Nie ma w tekście intymnych i bliskich relacji z drugim człowiekiem. Nawet opisy scen erotycznych wywołują odrazę.
Do tej pory nie oburzałam się na język Manueli, ale dziś nastała ta chwila, gdy muszę powiedzieć: dość.
Bohaterka mówi, że jest sprośną dziewczynką zostawioną samej sobie (s.75). Doświadcza szczęśliwego, ale nietrwałego małżeństwa, w którym bieda przeplata się ze sztuką. Wkrótce po rozpadzie dziesięcioletniego związku kobieta wiąże się z dużo starszym od siebie reżyserem, Laskim. Pierwsze spotkanie z uznanym twórcą to ogromne przeżycie. Nagle życie znowu nabiera sensu. Ona poddaje się całkowicie tej fascynacji, zatracając powoli siebie. On ją tworzy, lepi i formuje według własnych standardów. Do czasu...
Trans to historia wielce toksycznego związku, z którego przynajmniej jedna strona wychodzi obolała.
Nie interesuje mnie w jakim stopniu książka Gretkowskiej jest autobiografią, ile w niej prawdy, a ile zmyślenia. Oceniam powieść, a ta mnie rozczarowała, mimo iż jestem fanką pisarki.
Manuela Gretkowska, Trans, Świat Książki 2011, s.285
Ja uwielbiam Gretkowską, ale akurat ta pozycja także niezbyt przypadła mi do gustu.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji czytać Gretkowskiej. Na pewno w przyszłości zajrzę do jej książek.
OdpowiedzUsuń