wtorek, 14 maja 2013
Czytadło warte przeczytania, czyli powieść w listach.
Książka listami pisana. Ciepła, mądra, lekka. Choć dotyka trudnych czasów II wojny światowej, masowych wyjazdów angielskich dzieci do spokojniejszych regionów kraju (co, nie ukrywajmy, było nie tylko sposobem ochrony młodych ludzi, ale również pewną formą osierocenia), ludzkiego cierpienia i śmierci. Powieść o dziwnym tytule to, mimo wszystko, pochwała życia. Autorki na każdej stronie "pokazują", jak ważne są drobne codzienne przyjemności i jak wielką rolę w naszym życiu odgrywa przyjaźń.
Młoda pisarka, Juliet Ashton, promuje swą książkę - w tym celu przemierza Anglię, nieustannie korespondując z kilkoma osobami. Szuka tematu na nową historię i przypadkiem dowiaduje się o Stowarzyszeniu Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek. Pod tą zabawną nazwą ukryła się grupa osób, mieszkających na małej wyspie Guernsey, która w trudnych czasach wojny zaczęła spotykać się pod pretekstem rozmów na tematy literackie. W praktyce oznaczało to trochę gadania, trochę jedzenia, czasami konflikt, ale na pewno odskocznię od tego, co działo się na zewnątrz, od problemów dnia codziennego. Dla jednych kontakt z literaturą stał się niezwykle istotny i budujący, dla innych niekoniecznie, ale sam zamysł był wspaniały.
Juliet przybywa na wyspę i od pierwszego spojrzenia, stąpnięcia, spotkania z jej mieszkańcami, staje się fanką Guernsey. Co tam Londyn, co tam wielki świat i wielkie nazwiska - tu dzieje się prawdziwe życie. Całkowicie zauroczona miejscem pisarka zaprzyjaźnia się z ludźmi, z którymi do tej pory korespondowała. W międzyczasie wciąż pisze listy i "buduje" swą nową powieść.
Książka jest urocza. Tak, to właściwe słowo. Stowarzyszenie... to czytadło, ale naprawdę dobre czytadło, któremu warto poświęcić czas. By się wzruszyć, by zastanowić się nad codziennością, by docenić siłę i ważność przyjaźni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fakt. To naprawdę dobre czytadło. Może trochę przesłodzone, ale i tak urocze i magiczne. Chętnie jeszcze raz przeczytam kiedyś.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj ta nadmierna słodycz mnie drażni, ale w tym wypadku zupełnie nie przeszkadza - pasuje do fabuły:) Nie lubię słodyczy w wydaniu np. Fannie Flagg (choć lubię "Smażone zielone pomidory") - przy lekturze "Bożego Narodzenia w Lost River" nieco mnie mdliło.
UsuńOj tak, bardzo mi się ta książka spodobała. Od dłuższego czasu usiłuję zachęcić moją mamę do czytania, jakoś się broni, nie wiem dlaczego, bo to taka dobra książka! Czytało mi się ją tak fajnie i żałuję, że autorka nic nie napisze więcej...
OdpowiedzUsuńA czemu nie napisze? Nie żyje?
UsuńA ja planuję od... Jakiegoś roku. Jednak nie mogę na tę książkę nigdzie trafić. Ale kupię, kupię już niedługo, tym bardziej, że ciągle same dobre recenzje spotykam.
OdpowiedzUsuńKupiłam w Biedronce za 7,99:)
UsuńDo tej ksiazki mam bardzo emocjonalny stosunek, bo wlasnie w tym miejscu mieszkam juz od ponad osmiu lat. Historia piekna i wzruszajaca.
OdpowiedzUsuńOjej, to zupełnie inaczej czytałaś i odbierałaś lekturę. U mnie emocje "grały", u Ciebie musiały buzować:)
UsuńDokladnie tak bylo, gdyz znam wyspe znam jak wlasna kieszen, a i wojenne opowiesci sa mi nieobce.
UsuńIdea mi sie podoba bardzo. No i ten czas, tajemnicze zakatki...
OdpowiedzUsuńMnie też idea urzekła, bo bohaterowie (przynajmniej nie wszyscy) nie są miłośnikami literatury w tym znaczeniu, o którym myślałam, że będą (i tu się lekko rozczarowałam), ale fabuła ciepła i ciekawa:)
UsuńLubię takie czytadła:)
OdpowiedzUsuńTakie też lubię, większość jednak mnie rozczarowuje.
UsuńTytuł książki podoba mi się. Będę miała na uwadze tę pozycję:)
OdpowiedzUsuńTytuł na pewno zwraca uwagę, a książka dobra na jeden, dwa wieczory, w sam raz na lato:)
Usuńpowieść w listach? Uwielbiam listy. Czytać, pisać, dostawać.
OdpowiedzUsuńMyślę,że mogłoby mi się spodobać. Dziękuję za polecenie :)
Proszę bardzo:) Dawno nie napisałam i nie otrzymałam listu, ale jeszcze pamiętam to uczucie, gdy wyjmowałam ze skrzynki koperty:) Rozleniwiłam się bardzo i wolę poklikać, wysłać maila...a szkoda.
UsuńMam tę książkę na półce. Kupiłam ją kiedyś przypadkiem zaciekawiona tytułem. Nie zawiodłam się. Mimo, że nie przepadam za czytadłami, to ta książka jest rzeczywiście UROCZA. :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
czytałam dawno temu i pamiętam,że chyba nawet pisałm - bo warto było wspomnieć o takiej fajnej książce.
OdpowiedzUsuń