Cheryl Strayed
Dzika droga. Jak odnalazłam siebie
Znak, 2013
Dzika droga zwiastuje przygodę, pełną niebezpieczeństw wędrówkę, pokonywanie własnych słabości. Jak odnalazłam siebie brzmi poradnikowo, kiczowato, odpychająco. W tytule i podtytule tej książki zetknęły się słowa, które wzbudziły we mnie sprzeczne emocje. Poza tym, rozpoczynając lekturę, odniosłam wrażenie, że będzie to kolejna opowieść z serii popularnych ostatnio historii o tym, jak cudownie rzucić wszystko i zacząć swoje życie na nowo, najlepiej w oszałamiająco pięknym miejscu, remontując rozpadający się dom albo jak wspaniale rzucić wszystko i wyruszyć w świat, życie bowiem jest krótkie, a powtarzające się rytuały codzienności nużące.
Cheryl Strayed w pewnym sensie zrywa ze swoim dotychczasowym życiem. Po śmierci matki 26-letnia kobieta nie chce opuszczać Minnesoty przekonana, że musi na nowo scalić rodzinę. Szybko jednak uświadamia sobie, że nie jest w stanie zastąpić matki, która była magicznym (...) punktem w centrum rodziny, który sprawiał, że krążyliśmy niezauważalnie po jego potężnej orbicie. Rozczarowana i zniechęcona Cheryl, dodatkowo przytłoczona rozwodem, postanawia wyruszyć na wyprawę, by móc zastanowić się nad swoim życiem.
Pacific Crest Trail to dziki szlak, który zaczyna się na granicy z Meksykiem w Kalifornii i kończy za granicą z Kanadą. To 1600 km w linii prostej, ale droga prowadzi przez dziewięć pasm górskich, więc w rzeczywistości szlak jest dłuższy. Cheryl planuje pieszą wędrówkę. Pomysł wydaje się szaleńczy i głupi, ponieważ bohaterka historii nie jest przygotowana do takiej wyprawy. Jednak Cheryl potrzebuje tej wariackiej podróży, by doprowadzić się do ładu, by odżyć i nabrać chęci do życia, w którym się pogubiła. Jest idealistką i może dlatego w trakcie wędrówki cierpi fizycznie. Dzięki temu, że skupia się na bólu zewnętrznym, udaje jej się zapomnieć o tym wewnętrznym. Dzika droga to psychologiczne studium odradzania się po stracie. To pochwała samotności i pustki - w pustce rodzą się różne rzeczy, tam się zaczynają. Pomyśl tylko o
tym, jak czarne dziury chłoną energię, a potem dają jej upust w nowej,
ożywionej formie. Cheryl przemierza bezkresne drogi Ameryki Północnej, niosąc na plecach wielki ciężar, wyjąc z bólu i zmęczenia, ale idzie i ta wędrówka okazuje się dla niej zbawienna.
Nie przypominałam kobiety, która przez ostatnie trzy tygodnie wędrowała z plecakiem po lasach i górach. Byłam bardziej jak ofiara brutalnego i dziwacznego przestępstwa.
Autorka opisuje trzymiesięczną podróż w głąb siebie. Mijane krajobrazy są tylko tłem, spotkani ludzie - interesującą odskocznią od samotności. Książkę czyta się szybko, lekko, ale przez niemal sześćset stron nie mogłam pozbyć się wrażenia, że podróż szlakiem PCT była dla Cheryl drogą przez mękę. Niczym współczesna męczennica Strayed realizuje swój plan, zaciskając zęby. Brudna, zmęczona, głodna, obolała - taki wizerunek siebie wykreowała autorka Dzikiej drogi. Jakby fizyczne cierpienie było karą za głupoty wyczyniane w innym życiu (tym miastowym) i teraz z pokorą należy znosić ból. To mój zarzut wobec opowieści, którą, mimo tego cierpiętniczego tonu, uważam za ciekawą i inspirującą.
Bardzo chcę przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńI kolejna pozycja do kolejki:))
OdpowiedzUsuńMoże by mnie zaciekawiło
OdpowiedzUsuń