niedziela, 17 listopada 2013

Filmy #10

Dawno nie pisałam o filmach, a widziałam ich sporo. Na początek obrazy, które okazały się słabe - jedne bardziej, drugie mniej, ale w ogólnym rozrachunku nie mam ochoty o nich pisać, szkoda czasu i energii. Przywołam tylko tytuły.

  
www.filmweb.pl  




Po pięciu z tych filmów nie spodziewałam się wiele, ale największym rozczarowaniem okazał się francuski film Po prostu razem (reż. Claude Berri, 2007, 6/10). Uwielbiam książkę Anny Gavaldy, film mnie zwyczajnie nudził.

Na szczęście, więcej było ciekawych obrazów, dobrych i bardzo dobrych, a jeden okazał się świetny, zaskakująco świetny (podejrzewałam, że spełni moje oczekiwania, ale nie wiedziałam, jak mnie wchłonie).

www.filmweb.pl 

Połączenie (reż. Brad Anderson, 2013, 8/10) i Lot (reż. Robert Zemeckis, 2012, 7/10) polecam na seans dla dwojga, jeśli wasze gusta filmowe słabo się pokrywają i ciężko wybrać film, który ma szansę spodobać się i jednej, i drugiej stronie. To nie jest kino "gadane", za którym w naszym domu nie przepada P., nie jest to również kino sensacyjne, za którym z kolei ja nie przepadam, ale "coś" się dzieje i historia jest konkretna, więc złoty środek zostaje znaleziony. Połączenie uważam za film zdecydowanie lepszy niż Lot, ale oba obejrzałam z przyjemnością, przy czym tylko ten pierwszy trzyma w napięciu.

O Chłopcu w pasiastej piżamie (reż. Mark Herman, 2008, 8/10) wszyscy już zapewne słyszeli, większość oglądała. Jeśli o mnie chodzi, to film długo "leżał" na dysku, wciąż i wciąż odkładany na później i w końcu obejrzałam go w telewizji. Omijam szerokim łukiem obrazy, poruszające temat wojny, obozów koncentracyjnych (podobnie wszelkie terroryzmy, torturowanie zakładników, itp.). Film Hermana to smutna, pełna ukrytego okrucieństwa opowieść o przyjaźni dwóch chłopców - jeden z nich jest synem niemieckiego oficera, drugi jest Żydem, przebywającym w obozie. Dorosły widz, zaznajomiony z tematem wojny, wyczyta wiele między wierszami i momentami będzie się dziwił naiwności innych dorosłych, których widzi na ekranie (m.in. matki niemieckiego chłopca). Chłopiec w pasiastej piżamie to inne spojrzenie na Holocaust, na obozy zagłady, na czas smutny i niesprawiedliwy. To film, nad którym nie sposób się nie pochylić.

Now is Good (reż. Ol Parker, 2012, 8/10) jest ekranizacją powieści Zanim umrę Jenny Downham. Opowiada o umierającej na białaczkę nastolatce, która spisuje listę rzeczy, których chciałaby doświadczyć przed śmiercią. W roli Tessy świetna Dakota Fanning - eteryczna i zjawiskowa. Fabuła filmu wydaje się oklepana i przerabiana wielokrotnie we wcześniejszych produkcjach o tej tematyce. Jednak, w moim odczuciu, Now is Good wnosi do kina coś nowego, świeżego, przykuwa wzrok interesującą realizacją. Jest smutno, bohaterka nie próbuje na siłę zapomnieć o swej chorobie, nie sili się na wesołość. Początkowo wydaje jej się, że wystarczy wpaść w wir imprezowania, jednonocnych przygód i wcielania w czyn głupich pomysłów, by czerpać radość z życia, które jej pozostało. Szybko jednak przekonuje się, że w życiu chodzi o coś więcej i warto o to więcej walczyć, by zachować szacunek dla siebie i doświadczyć czegoś istotnego. To film o mądrej dziewczynie, o mądrym chłopaku, a nade wszystko o pięknej nastoletniej miłości.

Musimy porozmawiać o Kevinie (reż. Lynne Ramsay, 2011, 7/10) przytłacza, wprowadzając widza w mroczne zakamarki ludzkiej psychiki. Film niepokoi i trochę czasu zajmuje człowiekowi powrót do rzeczywistości po seansie. Tilda Swinton, odgrywająca rolę matki, przeraża, nie da się lubić. Ezra Miller, tytułowy Kevin, podobnie, choć nie umiałam całkowicie tego chorego psychicznie chłopaka znielubić (wcześniej oglądałam Charliego i w Millerze cały czas widziałam świetnego Patricka). Film niewiarygodnie mocny, neurotyczny, pełen znaków zapytania. Trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty i pozostawia widza wystraszonego istnieniem, zaniepokojonego, rozchwianego.

Kobieta z piątej dzielnicy (reż. Paweł Pawlikowski, 2011, 7/10) ma klimat. Po prostu. Lubię takie filmy, odnajduję w nich siebie. Ethan Hawke jako nie do końca spełniony pisarz magnetyzuje. Mam do Hawke'a słabość od dawna, od filmu Orbitowanie bez cukru, który to, swego czasu, był dla mnie filmem kultowym. Lubię Ethana za trylogię Linklatera, za Wielkie nadzieje. Od teraz lubię go również za rolę Toma Ricksa w interesującym i tajemniczym obrazie Kobieta z piątej dzielnicy. To film pełen niedopowiedzeń, rozczarowań i niespełnień. Jedyne, co mnie w nim drażniło, to osoba Joanny Kulig (wcześniej widzianej w Sponsoringu) - nie lubię jej na ekranie, podobnie jak Anny Paquin.

Mary i Marta (reż. Phillip Noyce, 2013, 8/10) to film, który zagrał na moich uczuciach i dlatego tak dobrze mi się tę historię oglądało. Fabuła jest prosta i przewidywalna. Temat trudny, ale przedstawiony lekko. Uczucie dominujące to smutek po stracie dziecka, ale widz tego smutku nie odczuwa. Wszystko wskazywałoby na to, że nisko ocenię film, ale nieoczekiwanie dla mnie samej Mary i Marta uważam za obraz interesujący i dobrze zrobiony.

Większym zaskoczeniem okazała się jednak ekranizacja jednego opowiadania Doris Lessing ze zbioru Dwie kobiety, czyli film Idealne matki (reż. Anne Fontaine, 2013, 9/10). Na film spadło wiele negatywnych opinii, zarzucających obrazowi miałkość, melodramatyczność, za mało pikanterii, za dużo bylejakości. Nie jestem krytykiem filmowym. Moja ocena bazuje na odczuwanych podczas seansu emocjach, na zachwycie przepływającymi przed oczami widza kadrami, na świetnej grze aktorskiej. Mnie film oczarował. Zostałam przez tę historię wchłonięta. Dawno nie byłam tak zawiedziona faktem, że film się skończył, choć trwał prawie dwie godziny.

16 komentarzy:

  1. "Musimy porozmawiać o Kevinie" zaczynałam już kilka razy i zawsze musiałam przerwać, gdyż nie mogłam znieść psychodeliki tego filmu. Może jeszcze do niego nie dojrzałam, albo to po prostu nie film dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatwy w odbiorze to on nie jest. Na wspólny, przyjemny seans przy lampce wina też się nie nadaje. Mnie przytłoczył, ale nie żałuję, że się z nim spotkałam.

      Usuń
  2. O, jak zwykle dzięki, kilka sobie dopisuje do listy. Ty wiesz, że ja "Orbitowanie bez cukru" widziałam pewnie z 50 razy? Do dziś mam sentyment. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też:) Nie było później drugiego tak namiętnie oglądanego filmu. Zdarzało mi się włączać go dwa razy w tygodniu. Dziś sobie tego nie wyobrażam:)

      Usuń
  3. "Musimy porozmawiać o Kevinie" to film, który porusza, nie da się przejść obok niego obojętnie. No i szybko się o nim nie zapomni... Tilda jest rewelacyjna w tej roli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tilda pasuje do tej roli idealnie - jest mroczna, niedostępna, wzbudza niepokój. Jak cały film.

      Usuń
  4. Z "Chłopcem w pasiastej piżamie" miałam tak jak Ty, ale do tej pory nie udało mi się obejrzeć tego filmu. Może w końcu się zmobilizuję, tym bardziej że z mężem ogłosiliśmy u nas w domu sezon na wieczorne seanse :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja pewnie nie obejrzałabym tego filmu, gdybym przypadkiem nie trafiła na seans w telewizji. Jak się zapatrzyłam na chwilę, to już do końca nie oderwałam wzroku od ekranu:)

      Usuń
  5. "Po prostu razem" takie słabe? Szkoda, bo książka faktycznie jest świetna.

    "Połączenie", "Musimy porozmawiać..." (czytałaś książkę?) i "Chłopiec..." to świetne filmy. Reszty jeszcze niestety nie widziałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W porównaniu z książką wypada słabo, ale ma dobrą ocenę na filmwebie i spore grono fanów. Mnie rozczarował, może dlatego, że tak czekałam na ten film i tak bardzo lubię powieść Gavaldy.

      Książki "Musimy porozmawiać o Kevinie" nie czytałam i pewnie przez jakiś czas po nią nie sięgnę.

      Usuń
  6. sądzę,że jak skończę "szkołę" to rzucę się na filmy znów. Książkę Gavaldy łykałam zachłannie. Film bolał rozczarowaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że odczucia względem "Po prostu razem" mamy podobne.
      Szkołą się delektuj, wszak spełniasz swe marzenia:)

      Usuń
  7. "Po prostu razem" mnie też rozczarowało. Ciekawa jestem jednak książki, która zalega na mej półce już ponad rok :P

    "Musimy porozmawiać o Kevinie" to bardzo mocny i przerażający film. Bardzo mi się zresztą podobał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po książkę sięgaj śmiało. Mam wrażenie, że nie tylko ja zachwyciłam się powieścią, a rozczarowałam filmem.

      Mnie również podobał się film "Musimy porozmawiać o Kevinie", wzbudził wiele emocji, a to przecież chodzi w kinie.

      Usuń
  8. musimy porozmawiać o Kevinie wgniotło mnie w kinowy fotel, ale w domu produkcja byłaby ciężka do obejrzenia . za dużo emocji jak na dwie godziny. z kolei Idealne matki w formie opowiadania bardzo przypadły mi do gustu i podejście do filmu już zaplanowałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że bardziej przerażona wyszłabym z ciemnej sali kinowej. W domu, w bezpiecznym otoczeniu, film mniej "działał", choć i tak w kanapę wgniatał:)

      W planach mam przeczytanie opowiadania Lessing. W ogóle muszę się w końcu zmobilizować i zapoznać bliżej ze zmarłą noblistką. Od dawna "chodzi" za mną książka "Piąte dziecko".

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...