wtorek, 5 listopada 2013
Tak sobie myślę...
Jerzy Stuhr
Tak sobie myślę...
Wydawnictwo Literackie, 2012
Dziennik czasu choroby. Jednak, na szczęście, nie tylko o chorobie. Właściwie choroba występuje tu między wierszami, figuruje na dalszym planie, przyćmiona osobistymi przemyśleniami autora i wspomnieniami z życia aktora. Jak wszyscy wiedzą, a przynajmniej domyślają się, Jerzy Stuhr może wysupłać ze swej bogatej egzystencji wiele ciekawych historii. I czyni to w sposób uroczy, szczery, interesujący. Nie ogranicza się jednak, w intymnych zapiskach, do bycia aktorem czy do bycia profesorem. Książkę buduje ciekawość autora, jego zachłanność na życie. Stuhr żyje w Polsce, nie zatyka uszu i nie zamyka oczu na to, co się w kraju dzieje. Żywo komentuje sytuacje trudne, analizując mentalność rodaków. Z ironią opisuje historie śmieszne. Jest świetnym obserwatorem codzienności.
Z dziennika wyłania się mądry człowiek, utalentowany aktor, wnikliwy komentator rzeczywistości, w której przyszło mu żyć. Sporo miejsca Stuhr poświęca temu, co się dzieje w dzisiejszym teatrze, jak funkcjonuje kino. Czasami bezpośrednio, innym razem dyskretnie wypomina konkretnym osobom zaniedbania. Interesuje się polityką, choć wciąż obiecuje sobie nie mówić o niej za wiele. Pisze inteligentnie, piękną polszczyzną. Jednocześnie lekko, z dystansem.
Książka jest apoteozą życia w jego najmniejszych odłamkach. Autor zachwyca się życiem, momentami tym życiem zniesmaczony. Z utęsknięniem czeka na narodziny wnuczki, celebrując każdą chwilę spędzoną w gronie rodzinnym. Zdecydowanie dziennik nie jest zapisem walki z chorobą nowotworową - aktor czasami wspomina o pobycie w szpitalu, o kolejnej chemii, ale nie skupia się na opisywaniu przebiegu choroby, własnych dolegliwości.
Tak sobie myślę... to mądra, dobrze napisana książka. Jerzy Stuhr kreśli swą codzienność, żyjąc wciąż tym, co na zewnątrz. Jest człowiekiem ciekawym świata, dlatego nie umie zamknąć się w czterech ścianach i rozpaczać każdego dnia. Nie wie, jak długo będzie korzystał z życia, więc pragnie doświadczać pełniej, poznawać więcej.
Pisze krótko i na temat. Nie nudzi. Jeśli krytykuje, to z wdziękiem. Jak wspomina o rodzinie, to wyłazi z niego wrażliwa bestia. Mówi o sobie "inteligent" i nie kłamie. Mnie się ten facet, do którego wcześniej miałam ambiwalentne uczucia, całkiem podoba.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Też mam na tą książkę ochotę :)
OdpowiedzUsuńMam wielki apetyt na tę ksiażkę
OdpowiedzUsuńLubię pana bardzo ^^ Chętnie więc przeczytam (!) w bliżej nieokreślonej przyszłości, gdyż znów dotknęła mnie klęska czytelnicza - czasu dla siebie tyle co kot napłakał. "McDusia" leży prawie nietknięta, aż mi z tym głupio ... Toż to prawie profanacja ;)
OdpowiedzUsuń"Tak sobie myślę" zapowiada się świetnie :)
"McDusia" nietknięta? No wiesz!
UsuńMnie jakoś Stuhr nigdy specjalnie nie interesował, a teraz pana polubiłam:)
No właśnie :/ Taki szalony okres u mnie, że nie ma czasu nawet na to co ukochane i wybitne ...
UsuńNa pewno przeczytam
OdpowiedzUsuńmam w planach ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJeśli będę miała okazję to przeczytam.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze czytało mi się tę książkę. Błyskotliwość i energia życiowa, osadzenie w rodzinie. To jest to:)
OdpowiedzUsuń