Michelle Paver Cienie w mroku W.A.B. 2013 |
Są historie, które opowiadają o heroicznych wyprawach. Są reportaże, opisujące te kawałki świata, gdzie ludzie rzadko zaglądają i gdzie sama pewnie się nie wybiorę. Są wreszcie fikcyjne opowieści, których akcja osadzona jest np. na Spitsbergenie, oferujące nie tylko dobrą fabułę, ale również garść faktów, związanych z tym właśnie miejscem na ziemi.
Jeśli chodzi o zamiłowanie do książek o tematyce polarnej czuję powinowactwo dusz z Anne Fadiman, autorką Ex Libris, która w eseju Moja Specjalna Półka pisze o tytułach, znajdujących się na jej wyjątkowej półce (podobno każdy czytelnik takową posiada) i są to właśnie zbeletryzowane opowieści o wyprawach, dzienniki z podróży w przesiąknięte chłodem rejony. Nie wiem, z czego wynika moje zainteresowanie tego typu pozycjami, ponieważ fanką zimna nie jestem i, kiedy mam wybór, wybieram cieplejsze klimaty, ale tylko ja wiem, jak wiele emocji dostarczyła mi lektura Moich biegunów Marka Kamińskiego czy Córki polarnika Kari Herbert. Może właśnie dlatego, że jestem mało odporna na chłód i raczej nie wybieram się na Grenlandię, lubię przynajmniej o zimnych częściach świata poczytać.
Cienie w mroku Michelle Paver to dziennik Jacka Millera, uczestnika rocznej wyprawy badawczej na Spitsbergen w lipcu 1937 roku. Jack pragnie zostać światowej sławy fizykiem i ma nadzieję, że ekspedycja przybliży go do celu. Plany są takie, że w wyprawie weźmie udział czterech mężczyzn, do Gruhuken dociera jednak troje zdeterminowanych badaczy. Wypadek sprawia, że po kilku tygodniach Jack zostaje sam w małej chatce pośrodku niczego. Musi się zmierzyć nie tylko z zimnem i ciemnością, ale przede wszystkim z własnym strachem i z wyobraźnią, która w tych warunkach potrafi stworzyć przerażające obrazy. Fabuła powieści nie jest fascynująca. Opis powtarzalnych czynności, którym oddaje się Jack wystarczy, aby był interesujący i nie nużył łaknącego zwrotu akcji czytelnika. Jednak czegoś mi w książce Paver zabrakło. Jej opowieść nie przykuła mojej uwagi tak, jak się spodziewałam. Myślałam, że atmosfera Cieni w mroku będzie gęsta od niepewności, groźna, że pojawią się dreszcze. Nic takiego się nie stało. Jednak powieść jest ciekawa i dobrze skonstruowana, więc wciągnęła.
Jestem bardzo ciekawa tej powieści, jestem pewna, że strach i determinacja są wręcz namacalne. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTen strach właśnie nie jest odczuwalny, a bardzo bym chciała, żeby był:)
UsuńSzkoda. Chyba sobie odpuszczę... :)
OdpowiedzUsuńMoże Tobie przypadnie do gustu bardziej niż mnie, bo to, mimo wszystko, ciekawa lektura. Jak poczytasz komentarze na LB przekonasz się, że jest wielu zachwyconych tą książką czytelników:)
UsuńMam podobne wrażenia, ale ja wiem chyba skąd się wzięły. Autorka ma bardzo słaby warsztat literacki. Pomyśl - gdyby napisać tę historię bardziej klimatycznie, albo po prostu - bardziej literacko, płynniej, z większą erudycją, z pewnością byłaby hitem na miarę "Terroru" Simmonsa. Tu widać lekko zmarnowany potencjał.
OdpowiedzUsuńNie mogę porównać z "Terrorem" Simmonsa (ale nadrobię:)), ale podobnie jak Ty, mam wrażenie lekko zmarnowanego potencjału. "Cienie..." czyta się dobrze, ale podczas lektury cały czas chcesz więcej, lepiej, bo temat jest bardzo ciekawy.
Usuń