Zima odbiera energię. Poziom magnezu w organizmie niebezpiecznie spada, o czym informują częste bóle głowy (na szczęście niewielkie) i drgająca powieka. Przy mojej ograniczonej diecie aż dziw, że tylko niedobory magnezu wyłażą.
Marznę. Nie mogę się ogrzać.
Pragnę WIOSNY, SŁOŃCA. Chcę mrużyć powieki, atakowane naturalnym światłem. Zrzucić termiczną bieliznę i puchatą kurtkę. Spacerować, przystawać w parku bez przebierania nogami z zimna, usiąść na ławce i poczytać w czasie, gdy Lenka w wózku cichutko pochrapuje.
Wraz z promieniami słońca budzi się życie. Staram się akceptować zimę, ale miesiąc by wystarczył. Nie mogę się przemóc, by polubić mróz, sparowany oddech, miażdżące dłonie i policzki zimno. Doceniam krajobraz, śnieżną i piękną biel pani Zimy, zdrowe, pozbawione bakterii powietrze, ale nie lubię. Nie mój klimat.
To również nie mój klimat. Męczy mnie już ta zima... Chcę wiosny - już, teraz, natychmiast :)
OdpowiedzUsuńSama z chęcią posiedziałabym już gdzieś na ławce w ciepły, słoneczny dzień z dobrą książką w ręce. Lecz zima jak dla mnie może jeszcze trwać (bo lubię tą porę roku) ale taka prawdziwa - z dużą ilością śniegu :)
OdpowiedzUsuńMam to samo i marznę okrutnie. Oby do wiosny :)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod wszystkim, co napisałaś - nie mój klimat
OdpowiedzUsuńOjjjj jak ja tęsknię za wiosną, ciepłem i zrzuceniem tych wszystkich grubych ubrań z siebie :)
OdpowiedzUsuńTeż chce wiosny... Echh... :(
OdpowiedzUsuńWcinaj coś na te niedobory, powieka przestanie skakać i dociągniesz jakoś do wiosny :)
OdpowiedzUsuńTeż już chcę. Oj chcę.