Allende i Grylls. Dwie książki przygodowe dla młodzieży. Obie dobre, choć jedna lepsza od drugiej.
Styl pisania Isabel Allende lubię od dawna, ale znałam książki dla dorosłych tej autorki. Z literaturą dla młodszych czytelników spotkałam się po raz pierwszy i jest to raz jak najbardziej udany.
Niekonwencjonalna babka zabiera swego wnuka do Amazonii, gdzie rozpoczyna się wyprawa poszukiwawcza. Celem ma być Bestia, tajemniczy stwór, który od dawna budzi strach połączony z fascynacją. Alex, bo takie imię nosi kompletnie zaskoczony wyjazdem chłopak, przeżywa w dżungli niesamowite przygody, nabiera doświadczenia, dojrzewa. Codziennie uczy się nowych rzeczy, ale i codziennie dowiaduje się czegoś nowego o sobie. Okazuje się, że w młodzieńcu tkwią siły, których nie przeczuwał. Podczas wyprawy Alex staje się mężczyzną, nie dosłownie, ale psychicznie. Rozpoczyna tę podróż jako przestraszony, zbuntowany i chimeryczny nastolatek, a kończy jako dojrzały, pewny własnych możliwości, o niebo mądrzejszy i sprawniejszy mężczyzna.
Świetna książka dla młodzieży, trochę magiczna, mądra, prawdziwa. Co najważniejsze, historia nie kończy się na jednym tomie. Allende napisała trzy książki z tej serii, więc przygodę będę kontynuowała.
Beara Grylls'a nikomu chyba nie trzeba przedstawiać. Sztukę przetrwania mężczyzna ten opanował do perfekcji. Jego biografia jest imponująca, choć jeszcze nie przeczytałam autobiografii, która kurzy się na regale, ale jestem bardzo ciekawa tej książki. Czy pan Grylls opanował też sztukę pisania? Powiem tak, nie jest źle. W porównaniu z Allende wypada blado, ale ogólnie Złoto Bogów (pierwsza część serii Misja: przetrwanie) to ciekawa (choć prosta) fabuła, trochę przygód, dużo przyjacielskich odruchów, choć zły charakter też odnajdzie swe miejsce na kartach książki.
Obie powieści uczą, czym jest przyjaźń; pokazują, że warto walczyć z własnymi słabościami. W obu książkach autorzy zwracają uwagę na piękno dzikiej przyrody, na to, jak ważny jest szacunek do natury, która, jak wiadomo, rządzi się własnymi prawami. W obu, jak w baśniach, dobro walczy ze złem, a techniki przetrwania przydają się na każdym kroku. Bear Grylls jest specem od survivalu, więc przeczuwałam, że jego powieść będzie małą szkołą przetrwania, ale Isabel Allende też podsuwa różne rozwiązania, dzięki którym człowiek lepiej funkcjonuje w dżungli.
Książki są podobne, ale Miasto Bestii wnika głębiej w temat, jest więcej psychologii, trochę historii. Na pewno piękniejszy język. Złoto Bogów czyta się szybko, z zainteresowaniem, ale od początku do końca czuć, że jest to książka dla młodzieży. Prosty język, dużo dialogów, mniej przemyśleń.
Obie powieści polecam, bo są warte przeczytania. Moje życzenie jest proste: niech młodzież czyta. Tylko (i aż) tyle...
Allende jest jedną z ulubionych pisarek, ale znam tylko jej książki, adresowane do dorosłego czytelnika. Ale, że jak napisałam ją uwielbiam, to "Miasto Bestii" pewnie również kiedyś przeczytam. A o Gryllsie nie słyszałam i na razie sobie podaruję.
OdpowiedzUsuńAllende naprawdę fajna, nawet w wersji dla młodzieży; Grylls nie zajmuje się pisarstwem, choć ostatnio nastąpił wysyp jego książek o survivalu, ale całkiem sympatycznie debiutuje jako autor powieści dla młodego czytelnika;
UsuńPewnie jakbym miała naście lat to z chęcią bym przeczytała, w koncu wychowałam się na książkach przygodowych o perypetiach pewnego Tomka. :) Niestety nastolatkowie, których znam to tylko gry komputerowe i fb w wolnym czasie, a czytanie książek zminimalizowane tylko do lektur. :(
OdpowiedzUsuńi nawet ci, którzy czytają lektury, są w mniejszości...
UsuńObie książki mogą mnie zainteresować:)
OdpowiedzUsuńJeżeli miałabym wybierać, to raczej bym przeczytała ,,Miasto bestii":) Nie lubię powieści przygodowych, ale zapowiada się ciekawie:)
OdpowiedzUsuń