sobota, 5 października 2013

Zdobywam zamek.

Dodie Smith
Zdobywam zamek
Świat Książki, 2013


Cudna okładka, obok której nie mogłam przejść obojętnie. Pozytywne recenzje książki, które w ostatnich tygodniach mnożyły się na blogach i literackich portalach, sprawiły, że zapragnęłam przeczytać tę powieść już, natychmiast, przeczuwając, że ta lektura i mnie zachwyci. Czy zachwyciła? Daleka jestem od zachwytu, ale przyznaję, że czytanie pamiętnika siedemnastoletniej Cassandry sprawiło mi wiele przyjemności.

Pierwsze wydanie powieści ukazało się w 1948 roku. Polski czytelnik musiał długo czekać na delektowanie się tą opowieścią, ponieważ dopiero w tym roku książka pojawiła się na naszym rynku wydawniczym. Są tacy, których to wydarzenie zachwyciło, kojarzyli tytuł, czytali Zdobywam zamek w oryginale. Ja należę do grupy osób, które kilka tygodni temu usłyszały nazwisko Dodie Smith (101 dalmatyńczyków nie jest mi obce, ale jakoś nigdy nie zainteresowałam się, kim jest autor książki).

Wydawca sugeruje, że powieść można żartobliwie nazwać blogiem nastolatki z epoki przedkomputerowej. Mnie się to porównanie bardzo podoba, sama żyłam w tej epoce i zapisałam setki stron, więc wiem, jak ważnym i ciekawym zajęciem może być w wieku dojrzewania pisanie pamiętnika. Nigdy nie lubiłam słowa "pamiętnik", bez powodu właściwie, ale Cassandra wielokrotnie w ten sposób określa kolejne notatniki, które stają się niemal najbliższymi przyjaciółmi. Krąg rodziny i znajomych głównej bohaterki jest dosyć wąski, w związku z czym dziewczyna analizuje i przeżywa każde najmniejsze wydarzenie. W konsekwencji czytelnik może oddać się lekturze, w której szczegółowo opisane zostały poszczególne partie dnia. Brzmi sucho i beznamiętnie, ale dziennik Cassandry buzuje od emocji. Nastolatka pisze starannie, poświęca na pisanie dużo czasu, doskonaląc talent literacki. Jej pamiętnik to kronika codziennego życia rodziny Mortmainów - rodziny nieco ekscentrycznej i pewnie dlatego lektura daje tyle przyjemności, nawet przez chwilę nie będąc nużącym odbiciem nastoletnich wrażeń. Siedemnastoletnia Cassandra to słodka, ale jednocześnie rozsądna dziewczyna, spostrzegawcza, momentami naiwna (jak na nastolatkę przystało), ale w tej naiwności pełna wdzięku. To, czego jej nie brakuje, to umiejętność dostrzegania tego, co innym umyka; dar obserwacji.

Mortmainowie mieszkają w okazałym zamku w Anglii, ale prawda jest taka, że są biedni, dokucza im głód i zimno. Stali się mistrzami w stwarzaniu pozorów, bazując na dawnej sławie ojca - autora jednej świetnej powieści. Na szczęście w ich życiu pojawiają się dwaj zamożni Amerykanie, którzy odziedziczyli dom, stojący w sąsiedztwie zamku. Ta chwila zmienia wszystko, a Cassandra skrupulatnie każdy zwrot w historii swej rodziny odnotowuje. Czytelnik obserwuje, jak dorasta narratorka opowieści, choć pamiętnik pisała przez sześć miesięcy. Cassandra z podlotka staje się kobietą, dojrzewa, poznaje czym jest miłość. Pomimo swego wieku potrafi być konsekwentna i rozsądnie oceniać sytuacje. Dokładnie analizuje zachowania bliskich jej osób i wyciąga trafne wnioski. Z jednej strony nastolatka jest czarująco dziecinna, z drugiej - bywa mądrą i doświadczoną kobietą. Na tym pewnie polega urok jej pamiętnika, w którym pozornie przeciwstawne cechy charakteru mieszają się, tworząc ciekawą osobowość. Warto zaznaczyć, że wśród bohaterów powieści odnajdziemy więcej interesujących postaci.

Podsumowując, bardzo przyjemna książka. Wdzięczna jestem autorce, że nie stworzyła cukierkowej historii o biednej rodzinie, której na ratunek przybywają bogaci mężczyźni, zakochując się w pięknych córkach ekscentrycznego pisarza. Zdobywam zamek to pełna uroku i słodyczy opowieść, ale daleko jej do romansu. Bywa gorzko i smutno, ale w ogólnym rozrachunku pozytywnie. I w starym stylu. Nie zestawiłabym tej książki z twórczością Lucy Maud Montgomery, ale Dodie Smith udało się zachować klimat klasycznej powieści.

8 komentarzy:

  1. Jeśli rzeczywiście nie jest to cukierkowa powieść to jestem na tak.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam, czytałam w oryginale i jestem bardzo szczęśliwa, że książkę, która zna chyba każda Brytyjka można i u nas nabyć nareszcie!

    OdpowiedzUsuń
  3. mnóstwo osób pisało mi o tej książce, kiedy recenzowałam Błękitny zamek Lucy. widząc kolejną pochlebną opinię, po prostu muszę ją poznać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ją w planach:). Nieźle się zapowiada!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że nieco sprowadzasz na ziemię tę książkę, bo tyle się o niej zachwytów naczytałam, że moje oczekiwania sięgnęły zenitu. Lektura przede mną, zobaczymy :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka urocza, ale podejrzewam, że miłośnikom powieści w stylu "Dumy i Uprzedzenia" o wiele bardziej przypadłaby do gustu niż mnie.

    Niemniej, całkiem dobrze się przy niej bawiłam :).

    http://zakamarek2013.blogspot.com/2013/12/zdobywam-zamek-i-corka-tatarskiego-chana.html

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...