Autobiografia
słowo/obraz terytoria, 2007
Na tym kończę swoją opowieść, ponieważ czytanie o cudzych sukcesach, małych czy dużych, nikogo nie interesuje. Liczy się osiąganie sukcesu. I o tym jest ta książka.
Autobiografia Helmuta Newtona nie jest książką o fotografii; nie jest również książką o tym, jak zostać fotografem. Autor nie opowiada o pasji fotografowania, o życiu z aparatem fotograficznym, traktowanym jak przedłużenie dłoni. Newton chciał być fotografem od zawsze, ale co bardzo istotne, pragnął sławy. Jego marzenie się spełniło i został jednym z najlepszych fotografów mody, a jego zdjęcia są rozpoznawalne na całym świecie.
Kobiety fascynowały Newtona zawsze. Pierwsza część autobiografii to opis poczynań erotomana, przez chwilę wyposzczonego wojną. Niemiecki fotograf kochał kobiety, nigdy nie traktował ich przedmiotowo, co widać na jego fotografiach. Zdjęcia przedstawiają silne, pewne siebie, dominujące kobiety, które oszałamiają urodą. Jego akty są kontrowersyjne, czasami perwersyjne, momentami ocierają się o pornografię, ale nie przekraczają granic dobrego smaku. Pomysły na fotografie czerpał z własnego życia, z własnych doświadczeń, a nudnej egzystencji nie miał, więc inspiracjami mógłby się podzielić z innymi.
Druga, mniej obszerna część Autobiografii, nosi tytuł Fotografia i zawiera notatki Helmuta, ściśle związane z pracą. Nieodłącznym atrybutem Newtona, prócz aparatu oczywiście, był zeszyt, w którym mężczyzna notował pomysły na sesje zdjęciowe, wrażenia ze spotkań z modelkami.
Helmut Newton miał ogromny dystans do siebie. Był egoistą. Wiedział, czego chce i nie poddawał się. W autobiografii wspomina wiele momentów, kiedy jego fotografie nie podobały się i odchodził z niczym. Odwiedzał magazyny mody ze swoim portfolio, dotarł np. do paryskiego Elle: stanąłem przed obliczem wszechmocnego Petera Knappa, dyrektora artystycznego, i jego gwiazdy przybocznej, którą był fotograf Foulie Elia. Popatrzyli na moje portfolio i podziękowali mi, a chwilę później, kiedy szedłem korytarzem do wyjścia, dobiegł mnie ich gromki śmiech. Nie było sympatycznie.
Jego pewność siebie, egocentryzm mogłyby drażnić, ale Newton potrafił być autoironiczny i sam wytykał sobie wady. W zamkniętym świecie magazynów mody, jeśli chciał się przebić, musiał być silny i głęboko przekonany o własnej wartości.
Kiedy zaczął zarabiać jako fotograf mody mógł mieć każdy sprzęt, ale często pracował z amatorskimi aparatami. Mawiał, słusznie zresztą, że liczy się pomysł, a nie świetne gadżety fotograficzne.
Dwa dni temu obejrzałam ponownie, po kilku latach przerwy, High Art (Sztuka wysublimowanej fotografii). Na nowo zachwyciłam się lekką ospałością tego filmu, pomysłem na relacjonowanie życia (swojego i przyjaciół) poprzez fotografię. Obraz Lisy Cholodenko jest niezwykle zmysłowy, seksowny i szczery. Utrzymany w ciepłych barwach, wysublimowany, choć odważny i ekshibicjonistyczny. Oglądałam High Art z taką samą fascynacją jak dziesięć lat temu. To, dla mnie, film doskonały.
Ja się w końcu wybieram do muzeum HM w Berlinie w maju. :-) A nie znam wcale filmu Cholodenko, o którym piszesz. Musze go sobie upatrzyć gdzieś.
OdpowiedzUsuńWyjazdu do Berlina zazdroszczę i będę czekała na relację, najlepiej fotograficzną:)
UsuńJeśli chodzi o High Art, to KONIECZNIE!
Ja również nie darzę szczególnym uczuciem fotografii mody, ale sylwetki fotografów (w ogóle artystów) jakoś same z siebie mnie przyciągają. Chętnie zapoznałabym się z tą pozycją.
OdpowiedzUsuńmnie artyści przyciągają ogromnie. ci najbardziej wykręceni:)
Usuńnie przyciąga mnie tego typu literatura, ale cenię ludzi z pasją, artystów, którzy są artystami. bo każdy prawdziwy artysta ma coś z wariata ;)
OdpowiedzUsuńI dlatego tak interesujące i pociągające są biografie artystów:)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten wpis. Przeczytam go raz jeszcze-nim się stąd zabiorę..:D
OdpowiedzUsuń