www.filmweb.pl |
Poszukujemy sensu życia. Miotamy się. Wątpimy. Upadają autorytety. Momentami ciężko pogodzić się z codziennością. Lepiej być w drodze, błądzić, doświadczać nowego i nieznanego, a przez to pociągającego. To wydaje się ŻYCIEM, a takiej egzystencji nie przystoi praca i odpowiedzialność. Nie ma celu. Celem jest droga...
Młodzi ludzie. Piękni dwudziestoletni. Połowa XX wieku. Ameryka. Początkujący pisarz (Sal) i wolny duch (Dean) "dominują" na ekranie. Zawłaszczają sobie uwagę widza. Fascynują i drażnią. Odurzone narkotykami artystyczne dusze żyją chwilą. Chłoną to, co teraz, nie myśląc o jutrze. Uciekają przed nudną codziennością, nie zwracając uwagi na potrzeby innych. W poszukiwaniu nieuchwytnego przemierzają Amerykę. Dziwna to przyjaźń: toksyczna, osaczająca, nie taka na śmierć i życie, ale mocna. Każdy z bohaterów jest dla drugiego natchnieniem. Mężczyźni próbują odnaleźć siebie na wiele sposobów, ale częściej gubią się w oparach marihuany.
Klimat filmu jest genialny. Neurotyczny, zamroczony, bezpruderyjny. Mój ulubiony motyw, jeśli chodzi o literaturę i film, to poszukiwanie siebie. Bohaterowie myślą, czytają Prousta, dosłownie i w przenośni są w drodze. Trochę bohemy, trochę intelektualizmu, dobrze odmalowane realia lat 50-tych XXw. Sal, Dean, Carlo czy Marylou (w tej roli całkiem niezła Kristen Stewart) są zachłanni na życie, na doznania i rozkosze. Pragną ekstatycznych przeżyć, niebezpiecznych i głębokich. Nieprzeciętnego życia. Buntują się przeciwko szarzyźnie codzienności, przeciwko obowiązkom... Ideałem jest niczym nieskrępowane życie artysty, ale ludzką egzystencję prędzej czy później "coś" zaczyna krępować.
W drodze to ekranizacja książki Jacka Kerouaca. Nie czytałam, a od dawna chciałam i żałuję, że nie zrobiłam tego przed obejrzeniem filmu.
www.filmweb.pl |
Film, który oczarował wielu widzów, nie wnosi do kina niczego nowego. Historia, oparta na faktach, opowiada o pięknej przyjaźni między niepełnosprawnym bogaczem a mężczyzną z nizin społecznych, który niespodziewanie staje się opiekunem i towarzyszem tego pierwszego. Relacja, która ich łączy, jest szczera, otwarta i budująca.
Ludzie lubią opowieści, które pokazują, że nic nie jest przesądzone i na zawsze, że zmiany są możliwe, a najgorszy los może się odmienić. Ktoś, kto nie ma nic, zaczyna zarabiać. Ktoś, kto się staczał, wychodzi na prostą. Ktoś nieszczęśliwy dostrzega jasną stronę życia. Philippe i Driss w normalnych okolicznościach nie zwróciliby na siebie uwagi. Różni ich wszystko, a jednocześnie wspaniale się uzupełniają.
Oscara przyznałabym aktorowi, odgrywającemu rolę Drissa. Omar Sy gra całym sobą, angażuje się, sprawia, że film nabiera dynamiki. Jest emocjonalny, głośny i stanowi doskonały kontrast wobec statecznego i nudnego otoczenia.
Nietykalni to bardzo dobry film, który zostaje w pamięci. Jego siła tkwi w pozytywnym przekazie: życie jest piękne, nawet jeśli po drodze potykasz się, błądzisz, cierpisz, to warto czerpać z życia pełnymi garściami, a przyjaźń pielęgnować i doceniać...
"Nietykalni" również mi się bardzo podobali, poza warstwą fabularną zachwyciła mnie także muzyka.
OdpowiedzUsuńA do "W drodze" nie musisz mnie przekonywać, obejrzę, ale najpierw książka :)
film nietykalni jest fantastyczny. mądry a zarazem pełen ciepłego humoru. z kolei zwiastun w drodze miałam okazję zobaczyć wczoraj w kinie i też od razu wydał mi się interesujący.
OdpowiedzUsuń"Nietykalni" to jeden z moich ulubionych filmów, które oglądałam w ostatnim czasie:) Na "W drodze" też mam ochotę, najbardziej pociąga mnie chyba klimat tej historii...
OdpowiedzUsuń"Nietykalnych" widziałam i podzielam opinię.
OdpowiedzUsuńa "W drodze" czytałam, ale nie widziałam.a Twoja recenzja mi się bardzo podoba:)
"Nietykalni" bardzo mi się podobali, choć, tak jak napisałaś, nie wnoszą do kina niczego nowego. "W drodze" mnie ciekawi, szczególnie po tak interesującej recenzji. Może jednak zapoznam się najpierw z książką, bo Kerouac ciekawi mnie jeszcze bardziej :)
OdpowiedzUsuńOglądałam jedynie nietykalnych i dość mi się podobali, natomiast pierwszego filmu nie widziałam.
OdpowiedzUsuńCzytałam "W drodze" ostatnio po raz drugi (po raz pierwszy kiedyś tam w liceum) i rozumiem wagę tej książki, jej rewolucyjność, wziąwszy pod uwagę czasy, w których powstała. Ale dziś trąci myszką. Takie ekscesy to dziś co dziesiąty nastolatek. Tylko bez takiego polotu. ;-) Film koniecznie muszę obejrzeć, choć rzadko kto mnie tak irytuje jak Kristen Stewart.
OdpowiedzUsuńA "Nietykalni" rewelacja!