Małgorzata Kalicińska, Basia Grabowska
Irena
W.A.B. 2012
Moje pierwsze spotkanie z Małgorzatą Kalicińską. Nie mówię, że ostatnie, ale na pewno o kolejne nie będę specjalnie zabiegała.
Irena to babskie czytadło. Czytadła się spodziewałam. Powieść ukazuje trzy kobiety, ale dwie z nich, Dorota i Jagoda, wysuwają się na pierwszy plan. Tytułowa Irena stanowi nić łączącą - jest sojusznikiem, psychologiem, rozjemcą. To najstarsza z trójki, doświadczona, mądra kobieta, bez której dwie pozostałe bohaterki nie wyobrażają sobie życia.
Dorota jest kobietą po pięćdziesiątce, właśnie doświadcza menopauzy, męża podejrzewa o romans, a jej relacje z córką z każdym dniem stają się coraz trudniejsze. Córka, Jagoda, to młoda, energiczna, pewna siebie dziewczyna, którą pochłania praca w korporacji. Żadna z nich nie jest kobietą spełnioną, choć obie uważają, że życie tej drugiej to wegetacja. Dorota ubolewa nad tym, że Jagoda nie jest szczęśliwą mężatką i matką jej wnuków. Córka natomiast nie godzi się na bylejakość i nie chce zostać na siłę wtłoczona w ramy rodzinnego 2+2. Gdzieś obok, niezauważenie, istnieje mąż i ojciec, ale nie wydaje się szczególnie istotny w tej historii.
Najważniejsza w książce jest relacja na linii matka - córka. Konflikt, jaki towarzyszy ich rozmowom, spotkaniom, a nawet myślom, dominuje nad całą historią. Przyznam, że momentami przemyślenia bohaterek zasługują na uwagę, ale częściej śmieszą lub irytują. To jest banalna i prosta historia, która (wbrew temu, co sugeruje wydawca) nie porusza. Powieść, którą dobrze i szybko się czyta, ale pewnie równie szybko się o niej zapomina. Nie nudziłam się podczas lektury, ale żadnej z bohaterek nie polubiłam. Nie zżyłam się z Jagodą, choć to kobieta najbliższa mi wiekiem. Rozmemłana Dorota drażniła mnie najbardziej z całej trójki, a moje uczucia wobec Ireny do końca książki pozostały ambiwalentne.
Na uwagę zasługuje spójna opowieść, którą stworzyły dwie autorki Ireny. Fakt, że każda z nich ma inny styl, a mimo to oba wspaniale się uzupełniają, świadczy o świetnej współpracy między pisarkami.
Temat interesujący. Książka leży u mnie na półce i czeka na wolną chwilę :)
OdpowiedzUsuńMam w planach :)
OdpowiedzUsuńMam książkę w wersji ebooka. Jakoś niespecjalnie mnie do niej ciągnie, nie znam jeszcze stylu Małgorzaty Kalicińskiej, nie wiedziałam więc czego mogę się spodziewać po "Irenie". Mimo dość interesującej tematyki, nie sądzę, żebym w najbliższym czasie sięgnęła po powyższą pozycję.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie musisz się śpieszyć:)
UsuńSamo określenie- babskie czytadło jakoś mnie zniechęciło, chociaż gdyby książka wpadła mi w ręce, możliwe, ze bym się skusiła, recenzja jest chyba w miarę obiektywna
OdpowiedzUsuńzapraszam w wolnej chwili do siebie
pozdrawiam
Mnie bardzo odstraszają babskie czytadła, ale od czasu do czasu zdarza mi się jakieś przeczytać. Zazwyczaj po tej lekturze utwierdzam się w przekonaniu, że jest nie dla mnie.
UsuńNa pewno do Ciebie zajrzę:)
Mam wrażenie, że kolejne książki Kalicińskiej rozczarowują coraz bardziej...
OdpowiedzUsuńNie mówię, że po inne nie sięgnę, ale specjalnie zainteresowana nie jestem. Mam przeczucie, że czeka mnie rozczarowanie...
UsuńNa chwilę obecną ,,ugrzęzłam'' w kryminałach, więc może za jakiś czas skuszę się dla odmiany na literaturę kobiecą.
OdpowiedzUsuńFajnie, ja tam lubię zakopać się w kryminałach, szczególnie skandynawskich:)
UsuńChoć książka przyciąga mnie swoją okładką (swoją drogą, to wydawnictwo świetne okładki tworzy!) i nieco krótkim opisem fabuły, to jednak jest w niej coś co sprawia, że nie mam zamiaru po nią sięgać. Chyba zraziłam się po "Dziewczynie z zapałkami", która gwarantowała świetną lekturę, a mnie strasznie wynudziła. Twoja recenzja dodatkowo mnie utwierdza w przekonaniu, żebym na łeb i szyję nie szukała tej książki :)
OdpowiedzUsuńMnie "Dziewczyna z zapałkami" Anny Janko (jeśli o tej książce piszesz) też nie zachwyciła.
Usuń