Szymon Hołownia
Ludzie na walizkach
Znak 2008
Trudno pisać o tej książce. Nie spodziewałam się, że spotkanie z książką Hołowni wzbudzi we mnie tyle emocji: płacz, wzruszenie, niedowierzanie, ale i uśmiech, nadzieja...Bohaterowie wywiadów opowiadają o rzeczach trudnych, o wielkich nieszczęściach, o stracie, ale nie są ludźmi, którzy zapadli się w cierpieniu. Mają w sobie ogromną siłę, dyskretną wiarę. Nie znają odpowiedzi i nie próbują umoralniać, ale mądrze opisują realia, nie tłumiąc emocji.
Tematy, poruszone w książce, wywołują wiele etycznych dylematów. Nie ma jednej prawdy. Nie ma prostych dróg. Człowiek pokornieje wobec takich opowieści.
Zachodnia cywilizacja nie ceni już życia jako wartości samej w sobie. Ludzie nie radzą sobie z cierpieniem, bólem, starością, śmiercią. Interesująca jest opowieść jednego z rozmówców, który opisuje to zjawisko (syndrom naszych czasów) na przykładzie Szwajcarii i Kalkuty. W Europie istnieje luksusowy dom opieki, w którym połowa mieszkańców nie umiera z powodu choroby, ale popełnia samobójstwa. Dlaczego? Pomimo wspaniałych standardów życia, ludzie ci czują się niepełnowartościowi. Tymczasem w biednej Kalkucie ceni się życie jako życie i nawet ludzie okaleczeni, schorowani, trędowaci walczą do końca. Człowiek Zachodu pyta: po co? co to za życie? Dla nas wartościowa egzystencja to taka, w której obraz życia nie odbiega od przyjętych standardów. Odchylenia od normy (?) wzbudzają strach, są nieprzewidywalne. Jak człowiek np. niepełnosprawny ma się czuć w społeczeństwie niepewnym?
Najbardziej poruszyła mnie historia dr Kazimierza Szałaty. Jak wiele nieszczęść może spaść na jednego człowieka? I skąd czerpie on siłę, by nadal codziennie funkcjonować?
Ważna, mądra, skłaniająca do wielu refleksji i wywołująca ogrom emocji książka.
Hołownię dopiero zaczynam poznawać jako autora, ale muszę przyznać że zainteresował mnie sposób jego przekazu.
OdpowiedzUsuńprzyznam, że nawet nie przeczytałam powyższego wpisu, bo jak tylko zobaczyłam w obecnie czytanych 'manię czy anię' w obecnie czytanych to japa wyszczerzyła mi się na pół pokoju. jezusie, ta książka i wszystko, co było z nią związane była moją największą i trzymaną w największym sekrecie guilty pleasure dzieciństwa i wczesnego nastolęctwa, nie dość, że oglądałam tysiąc różnych wersji ekranizacji tej książki to jeszcze sama sobie wyobrażałam, że gdzieś pójdę i spotkam swoją bliźniaczkę i co bym w takiej sytuacji poczyniła, jezu :D
OdpowiedzUsuńCzytam tę książkę starszej córce, jest zachwycona:)
UsuńFajne masz wspomnienia związane z tą powieścią:)
Zachęciłaś.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńPrzeczytam. :)
OdpowiedzUsuńHeidi, Drui...naprawdę warto:)
OdpowiedzUsuńNie lubię tego pana i chyba jakoś jestem do niego uprzedzona, że nie chcę siegąć po to, co pisze.
OdpowiedzUsuńpewnie po nią sięgnę (jeszcze 30 lat i emerytura!Hurra)
OdpowiedzUsuńna coś trzeba czekać:)
UsuńMądra, ważna, otwierająca oczy - tak ją widzę po tym, co napisałaś. Jednak dla mnie to nie książka na raz - opowieści chyba dawkowałabym.
OdpowiedzUsuńNie umiałam...
UsuńTrudno pisać o tej książce, trudno oceniać... Ale myślę, że warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńto pozycja po którą warto sięgnąć- jak wynika z Twojej recenzji i myślę, że jak tylko czas pozwoli z chęcią to zrobię:)
OdpowiedzUsuńmiałam okazję poznać zarówno książkę jak i jej autora i ciągle chcę więcej.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki Szymona Hołowni i często do nich wracam. Szczególnie spodobały mi się "Monopol na zbawienie" i "Tabletki z krzyżykiem". "Ludzie na walizkach" jeszcze przede mną:)
OdpowiedzUsuń