Teresa Monika Rudzka
Bibliotekarki
Skrzat 2010
Na okładce czytam: bibliotekarski dramat w aktach niezliczonych. To zdanie najlepiej oddaje charakter lektury, która łączy w sobie wątki dramatyczne i komediowe, ale czytelnik śmieje się przez łzy, przerażony realiami pracy bibliotecznej.
Układy, układziki, zawiść, złośliwość, nieprzygotowanie do zawodu...to tylko niektóre dramaty filii blibliotecznych w dużym mieście. Kobiety, bo to one stanowią większość w tym zawodzie, są w książce opisane jako istoty okrutne, bezwzględne, zdewociałe i krótkowzroczne. Wśród wielu postaci płci żeńskiej nie znalazłam żadnej, którą choć trochę bym polubiła. Obłudne charaktery bibliotekarek wzbudzają niesmak, a często odrazę. Kobiety czekają na potknięcia drugiej, kluczą, kombinują. W takim środowisku nie ma miejsca na dobrą znajomość, nie wspominając o przyjaźni. Tu liczy się przetrwanie i na tym codziennie skupiają się bibliotekarki. Koszmar jakiś.
Wszystkie postaci i sytuacje, opisane w Bibliotekarkach są fikcyjne, ale tak, podobno, wygląda praca w bibliotece. Nie wierzę. Jestem rozczarowana, zniesmaczona, wstrząśnięta. Nie chcę, aby to była prawda, bo burzy mi to obraz miejsca, które uwielbiam. Okazuje się, że w bibliotece lepiej nie dyskutować z ludźmi o literaturze (s.220), a czytelnicy potrafią skarżyć się na to, że pracownice wdają się w takowe rozmowy, przez co efektywność ich pracy spada, a biblioteka nie jest przecież salonem kulturalnym.
Książka napisana słabo, ale jej wielkim atutem jest humor sytuacyjny. Mnie rozśmieszyła, choć często był to śmiech przetykany niedowierzaniem i przerażeniem.
Mam wrażenie, że wiele zdarzeń zostało przerysowanych na potrzeby książki. Zaskoczona jestem tym, jakie skargi i listy napływają do dyrektora biblioteki, na co ludzie zwracają uwagę, czego się "czepiają". Absurdalne to, a przez to jeszcze bardziej zabawne.
Bibliotekarki to książka, którą dobrze się czyta. Nie chcę jednak zapamiętać obrazu biblioteki, jakim "karmi" czytelnika. Wolę żyć w błogiej nieświadomości, może wyidealizowanej, ale już nadpsutej lekturą Rudzkiej.
Książka mi nieznana, ale jak będę miałam okazję, zajrzę do nie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Niestety nie czytałam. Jeszcze nie czytałam, ale nadrobię.
OdpowiedzUsuńSama jestem bibliotekarką, jak siebie określam "z powołania, z wykształcenia i, miejmy nadzieję, wkrótce z zawodu". Pracowałam przez około 2 lata w miejskiej bibliotece i właściwie tylko dzięki temu zdecydowałam się na studia bibliotekoznawstwa. Wspaniali ludzie, niesamowite rozmowy, ciekawe wydarzenia.
Prawdą jest, że są różni bibliotekarze, niektórzy tak jak ja z powołaniem, inni z koneksjami, wszelakimi znajomościami. Ci drudzy zwykle dają upust swojej frustracji opisując całą tę niezwykłą instytucję w negatywnym świetle. Tworzą w ten sposób stereotyp bibliotekarza okrutnika, tyrana, sadysty itp. A szkoda! Bibliotekarz to piękny zawód, a polscy bibliotekarze to z reguły fantastyczni ludzie. Trzeba jednak pamiętać, że są to tylko ludzie, a plotki, ploteczki zdarzają się i w innych instytucjach, nie tylko kulturalnych.
W każdym razie są biblioteki, gdzie bibliotekarze, czytelnicy i książki żyją sobie w doskonałej symbiozie i mają się naprawdę dobrze.
Pozdrawiam!
Twoje doświadczenia zgadzają się z moją wizją, choć wiem, że nie każdy pracuje w bibliotece z powołania, a zdarzają się bibliotekarki, które książek czytać nie lubią, co jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe.
UsuńBibliotekę w moim rodzinnym mieście uwielbiam, panie tam pracujące znam od zawsze i na pewno nie mogłyby stać się bohaterkami książki Rudzkiej. Jednocześnie uważam, że jakieś ziarnko prawdy autorka przemyca, ale, jak piszesz, wszędzie zdarzają się układy, plotki i złośliwości i nie ma powodu, by biblioteka była od nich wolna.
Osobiscie mam bardzo dobra opinie na temat pracownikow bibliotek, w ktorej mialam okazje byc czonkiem przez dlugie lata. Zawsze bylam swietnie obsluzona a przy okazji mialam okazje podyskutowac o ksiazkach. Obraz w ksiazce jest moim zdaniem mocno przerysowany...
OdpowiedzUsuńNie wiem, na ile przerysowany, na ile prawdziwy, ale na pewno nie chcę wierzyć, że w bibliotece panuje tak okropna atmosfera, a ludzie tylko czekają na to, by innym się nie udało. Jestem stałym bywalcem bibliotek i nie wyobrażam sobie, że dzieją się w nich takie rzeczy.
UsuńZaczęłam czytać, ale nie skończyłam.... już nawet nie pamiętam dlaczego, może z tych powodów, o których napisałaś;)
OdpowiedzUsuńNie nazwę tej książki dobrą, ale "coś" nie pozwoliło mi jej odłożyć. W gruncie rzeczy dała mi trochę do myślenia. I śmieszyła, a dawno nie śmiałam się w trakcie lektury.
UsuńŻeby się nie powtarzać i, co oczywiste, zareklamować - TUTAJ
OdpowiedzUsuńCzytałam, Bazylu:) Jak, jak widać, dałam radę i się trochę pośmiałam z absurdów rzeczywistości, przedstawionej w książce. Obca mi ona totalnie i trochę nie dają wiary tym opowieściom, ale nic nie poradzę na to, że książkę połknęłam i nawet strawiłam, choć niesmak pozostał.
UsuńPo przeczytaniu Twojej opinii zaczęłam się zastanawiać nad sensem tworzenia takiej literatury. Dałeś mi do myślenia (nadal myślę:)) Znalazłabym wiele gorszych książek niż ta Rudzkiej...
Ale to, że można gorzej, to nie jest w moich oczach dobry argument za :)
UsuńJak najbardziej:)
UsuńO tych układach, układzikach to wiedziałam już wcześniej - znajoma para pracuje w bibliotece wojewódzkiej w mym mieście i to przerażające jak takie miejsce nasiąknięte kulturą, pachnące literaturą może w ludziach uwalniać takie złe emocje. Ponieważ oboje pracują na innych stanowiskach i niedawno wzięli ślub to byli przez długi czas obiektem bardzo nieprzyjemnych plotek oraz intryg. Mam nadzieję, że dotyczy to tylko dużych bibliotek. W mojej osiedlowej pracuje koleżanka, która już na atmosferę, jakość pracy i obyczaje współpracowników nie narzeka...
OdpowiedzUsuńA jednak:( Do tej pory chciałam wierzyć, że to tylko fikcja literacka, ale rozwiałaś złudzenia...
UsuńCzytałam i jestem oburzona tym, jak autorka przedstawiła środowisko bibliotekarskie... Nie spodobało mi się to;) Wiem,że w każdym miejscu pracy mogą zdarzyć się tego typu sytuacje i pracować tacy ludzie (oczywiście nie aż tak przerysowani, jak w tej powieści). Ale w bibliotekach z którymi się zetknęłam nie wygląda to aż tak strasznie;) Poza tym - studiuję bibliotekoznawstwo i miałam już okazję pracować w bibliotece, więc troszkę znam temat;)
OdpowiedzUsuń