Film Futro: portret wyobrażony Diane Arbus Stevena Shainberga pokazuje, że Diane Arbus - fotografka narodziła się z niespełnienia. Kobieta znudzona życiem rodzinnym, bliska depresji asystentka męża - twórcy nudnych i sztywnych zdjęć, zaczyna odkrywać siebie. Wychodzi z cienia, ale jej zainteresowania nie mają nic wspólnego z poukładaną wizją studia fotografii rodzinnej Arbusów.
Impulsem zmian jest dla Diane nowy sąsiad. Przerażona i zafascynowana Lionelem odkrywa swoje głębokie pragnienia. Zawiesza na szyi aparat i wyrusza na spotkanie nowej Diane...
Film jest tak naprawdę historią prawdziwej miłości, a nie biografią. Tytuł sugeruje fikcyjność opowieści i może ten portret wyobrażony sprawia, że obraz magnetyzuje, a trudne uczucie między bohaterami wydaje się tak niezwykłe.
Doskonałe kreacje Nicole Kidman i Roberta Downey'a Jr. w połączeniu z ciekawą i oryginalną historią tworzą kino niebanalne.
Natomiast Genua. Włoskie lato Michaela Winterbottoma jakoś mnie nie przekonał. Rodzinna tragedia wymusza na ojcu dwóch dorastających córek zmiany. Postanawia wyjechać na rok do Włoch, pooddychać innym niż amerykańskie powietrzem, wyrwać córki z domu pełnego wspomnień. Trafiają do Genui, gdzie zaczyna się właśnie piękne i słoneczne lato. Starsza córka szybko odnajduje się w nowym otoczeniu, przeżywa pierwsze zauroczenia i wygrzewa się na włoskiej plaży. Młodszą nadal budzą w nocy koszmary, ale za dnia wszystko wydaje się być ok. Ojciec wykłada na uniwersytecie i nawiązuje nowe znajomości.
Niby ciekawie, niby fajnie, ale nudno. Wszystko odbywa się w pięknej scenerii malowniczych uliczek Genui, które dla mnie były nieco klaustrofobiczne. Film przypomina monotonny dokument, opowiedziany bez emocji i żaru, którego wiele leje się z nieba. Może to celowy zabieg, ukazujący kontrast między tym, co na zewnątrz a tym, co w sercach bohaterów? Tylko dlaczego ci bohaterowie są tak mało przekonujący?