Miałam się chwalić zakupowym szaleństwem na allegro, więc się chwalę.
Dawno nie kupiłam tylu książek jednego dnia, ale po pierwsze - ceny, po
drugie - darmowa dostawa, po trzecie (niech będzie) - nie mogłam się
oprzeć.
Wszystkie książki Kapuścińskiego i o Kapuścińskim + dwie książki Szymborskiej kosztowały mnie niecałe 50 zł, więc rozumiecie...
Nowa Musierowicz - wiadomo, "Pulpecja" przy okazji, bo to jedyny tom, którego brakowało na mojej półce.
Tę Winterson zawsze chciałam przeczytać, bo uwielbiam jej inne książki,
szczególnie "O sztuce. Eseje o ekstazie i zuchwalstwie" i bardzo się
cieszę na spotkanie z autobiograficzną książką pisarki.
niedziela, 30 listopada 2014
środa, 26 listopada 2014
Sieroce pociągi.
Zaniedbałam to miejsce i, choć mogłabym już kilka dni temu skrobnąć tu parę słów, to ciężko wrócić na bloga, nadrobić zaległości. Piętrzy się stos przeczytanych książek, w czytaniu są kolejne. Mam trochę mniej czasu na lekturę, ale czytam. Dziś na przykład Wnuczkę do orzechów Małgorzaty Musierowicz. I Wołanie grobu Simona Becketta, czyli czwarty tom cyklu z Davidem Hunterem i chyba ostatni; jeśli się mylę, niech mnie ktoś oświeci. Powieści przeczytane w październiku czekają na to, by je opisać i wiem, że z każdym dniem będzie mi trudniej o nich wspomnieć, ale wierzę, że się uda.
Christina Baker Kline
Sieroce pociągi
Czarna Owca, 2014
To jest powieść, którą się świetnie czyta. Idealna lektura na podróż pociągiem - nie dlatego, że tytuł kojarzy się z tym środkiem lokomocji, ale dlatego, że autorka książki zgrabnie i interesująco opowiada o pewnych wydarzeniach. Sieroce pociągi, choć podejmują temat trudny, miejscami smutny, a nawet wstrząsający, pozostają czytadłem. Dobrym czytadłem, od którego nie sposób się oderwać.
Christina Baker Kline opowiada o dość ponurym projekcie, mającym na celu stworzenie bezdomnym dzieciom czegoś na kształt rodzin zastępczych. Autorka zabiera czytelnika do 1929 roku i przedstawia mu rodzinę dziewięcioletniej Niamh Galway, która właśnie przybyła do Ameryki z Irlandii. W poszukiwaniu pracy i lepszej przyszłości. Jako imigranci od początku zmagają się z problemami, a Nowy Jork nie jest wymarzonym miejscem do życia. Na losy dziewczynki wpływa pożar, który wybucha w wynajmowanym przez rodzinę mieszkaniu. Niamh jako sierota zostaje przekazana stowarzyszeniu Children's Aid Society, które w latach 1854 - 1929 zajmowało się szukaniem dla bezdomnych dzieci opiekunów. To szukanie polegało na tym, że członkowie organizacji podróżowali z podopiecznymi "sierocymi pociągami". Na poszczególnych stacjach dzieci wysiadały z pociągu i były poddawane szczegółowym oględzinom przez okolicznych mieszkańców. Jak zwierzęta na targu. Nieletni nie mieli nic do powiedzenia, decydowali dorośli. Dzieci często trafiały pod opiekę brutali, ludzi, którym zależało jedynie na taniej sile roboczej.
Równoległe z trudną i wzruszającą historią Niamh poznajemy życie błąkającej się po rodzinach zastępczych siedemnastoletniej Molly. Choć opowieści staruszki i nastolatki dotyczą różnych czasów, w subtelny sposób są do siebie podobne. Obie kobiety zostały doświadczone przez los i ciężkie przeżycia zbliżają je do siebie.
Sieroce pociągi warto przeczytać choćby po to, by zapoznać się z epizodem w historii Stanów Zjednoczonych, o którym nigdy nie było głośno. Pamiętajmy tylko o tym, że książka Baker Kline to powieść, więc traktuje temat powierzchownie. Nie przeszkadza to jednak w czerpaniu przyjemności z lektury. Swoją wiedzę zawsze można poszerzyć, sięgając do innych źródeł.
Christina Baker Kline
Sieroce pociągi
Czarna Owca, 2014
To jest powieść, którą się świetnie czyta. Idealna lektura na podróż pociągiem - nie dlatego, że tytuł kojarzy się z tym środkiem lokomocji, ale dlatego, że autorka książki zgrabnie i interesująco opowiada o pewnych wydarzeniach. Sieroce pociągi, choć podejmują temat trudny, miejscami smutny, a nawet wstrząsający, pozostają czytadłem. Dobrym czytadłem, od którego nie sposób się oderwać.
Christina Baker Kline opowiada o dość ponurym projekcie, mającym na celu stworzenie bezdomnym dzieciom czegoś na kształt rodzin zastępczych. Autorka zabiera czytelnika do 1929 roku i przedstawia mu rodzinę dziewięcioletniej Niamh Galway, która właśnie przybyła do Ameryki z Irlandii. W poszukiwaniu pracy i lepszej przyszłości. Jako imigranci od początku zmagają się z problemami, a Nowy Jork nie jest wymarzonym miejscem do życia. Na losy dziewczynki wpływa pożar, który wybucha w wynajmowanym przez rodzinę mieszkaniu. Niamh jako sierota zostaje przekazana stowarzyszeniu Children's Aid Society, które w latach 1854 - 1929 zajmowało się szukaniem dla bezdomnych dzieci opiekunów. To szukanie polegało na tym, że członkowie organizacji podróżowali z podopiecznymi "sierocymi pociągami". Na poszczególnych stacjach dzieci wysiadały z pociągu i były poddawane szczegółowym oględzinom przez okolicznych mieszkańców. Jak zwierzęta na targu. Nieletni nie mieli nic do powiedzenia, decydowali dorośli. Dzieci często trafiały pod opiekę brutali, ludzi, którym zależało jedynie na taniej sile roboczej.
Równoległe z trudną i wzruszającą historią Niamh poznajemy życie błąkającej się po rodzinach zastępczych siedemnastoletniej Molly. Choć opowieści staruszki i nastolatki dotyczą różnych czasów, w subtelny sposób są do siebie podobne. Obie kobiety zostały doświadczone przez los i ciężkie przeżycia zbliżają je do siebie.
Sieroce pociągi warto przeczytać choćby po to, by zapoznać się z epizodem w historii Stanów Zjednoczonych, o którym nigdy nie było głośno. Pamiętajmy tylko o tym, że książka Baker Kline to powieść, więc traktuje temat powierzchownie. Nie przeszkadza to jednak w czerpaniu przyjemności z lektury. Swoją wiedzę zawsze można poszerzyć, sięgając do innych źródeł.
Subskrybuj:
Posty (Atom)