niedziela, 29 czerwca 2014

Wiesław Myśliwski "Nagi sad" (Znak, 2011)

Skąd mogłem wiedzieć, że książki nie są martwe, lecz jak stworzenia przewrotne, podstępne, nieżyczliwe, bo gdy nie mogą strachem zmóc, wtedy cię kuszą, obiecują więcej, niż mogą, niby otuchy ci dodają, a zwodzą, wciągają cię w tę swoją mądrość niby jasną, przestronną jak pańskie pokoje, lecz kiedy się dobrze rozejrzysz, widzisz, żeś w zwątpienia spętany. Pozwalają ci nawet sądzić, że już bliski jesteś mądrości, chociaż ty się tylko oddaliłeś od swojego prostego spokoju. Szukasz jasności, a tymczasem mądrość ma wiele twarzy.

środa, 25 czerwca 2014

Nocni wędrowcy.

Wojciech Jagielski
Nocni wędrowcy
W.A.B., 2009


To była dla mnie ciężka i bolesna lektura. Momentami chciałam tę książkę odłożyć, nie mogąc znieść ogromu okrucieństwa, opisywanego przez Wojciecha Jagielskiego. Świadomość, że to nie jest fikcja literacka sprawiała, że bałam się tego, co przeczytam na kolejnych stronach Nocnych wędrowców.

Opowieść o ugandyjskich partyzantach, o wojnie od lat niszczącej tamtejszą ludność, o porywanych dzieciach, o strachu, w którym nieustannie żyją rodziny, o bestialstwie człowieka, o niemożności dokonania wyboru, o zmuszaniu do zabijania i torturowania. Reportaż o wojnie, w której o nic nie chodzi, dlatego trwać może bez końca. Partyzanci nie potrafią żyć inaczej, więc, z pokolenia na pokolenie, plądrują wioski, kaleczą i mordują ludzi, porywają dzieci. Wszyscy się ich boją, nikt nie ma pomysłu na ukrócenie tych praktyk. Wieśniacy starają się chronić najmłodszych, wysyłając dzieci po zmroku do miasta, gdzie te koczują na ulicach, snują się z miejsca na miejsce. Noc jest pożywką dla partyzantów, którzy właśnie wtedy napadają na wioski, rabując i niszcząc. Rodzice małych dzieci wiedzą, że zbrodniarze nie wtargną do miasta, więc łudzą się, że ich dzieci są bezpieczne, że nie zasilą armii partyzanckich żołnierzy. Dzieci, które trafiają do lasu, są zmuszane do zabijania członków własnej rodziny i współplemieńców.
Niektórym dzieciom udaje się uciec. Jeśli mają szczęście i nie zostaną złapane (łatwo się domyślić, jaki los je czeka, gdy ucieczka się nie powiedzie), mogą trafić do schroniska, w którym zostaną otoczone opieką. Ich powrót do życia sprzed partyzantki nie jest łatwy, nie tylko ze względu na wspomnienia, które w sobie noszą, ale również przez różne wierzenia, których w Afryce nie brakuje. Członkowie rodziny boją się przyjąć pod swój dach uciekiniera, boją się o życie pozostałych dzieci. Ich potomek wraca przecież odmieniony, "bogatszy" o złe uczynki. Poza tym partyzanci mogą wrócić, a wówczas zemszczą się na całej rodzinie.

Wstrząsnęła mną ta książka. Na tym polega siła reportażu. Nie czytałam wcześniej żadnego reportażu o afrykańskich partyzantach i konfrontacja z tekstem Jagielskiego okazała się bardzo bolesna. Niby człowiek ma świadomość, że nie wszędzie panuje pokój, że na świecie dzieją się straszne rzeczy, ale jednak codziennie o tym nie myśli. Zresztą tak być powinno, bo inaczej wrażliwy na dobro innych człowiek nie byłby w stanie normalnie funkcjonować.
Mam wrażenie, że tekst Wojciecha Jagielskiego pozostanie w mojej głowie na długo. Nie sposób tej historii zapomnieć.

niedziela, 15 czerwca 2014

Inferno, czyli wokół Dantego.

Dan Brown
Inferno
Sonia Draga, 2013


Należę do tej grupy czytelników, którzy Dana Browna lubią za Kod Leonarda da Vinci i za Anioły i demony. Mnie się dwie części cyklu z Robertem Langdonem w roli głównej naprawdę podobały i czytałam te książki z wielkim zainteresowaniem. Nic dziwnego, że sięgnęłam po trzeci tom przygód pana profesora. Zaginiony symbol okazał się jednak lekturą kiepską, fabularnie nieprawdopodobną, z rodzaju "zabili go i uciekł". Jedno rozczarowanie nie zniechęciło mnie do tego, by przeczytać Inferno. Stwierdziłam, że jeśli okaże się równie słabe jak trzecia część cyklu, obrażę się na pana Browna i zerwę znajomość z amerykańskim pisarzem.

Inferno sytuuje się gdzieś pośrodku - jest zdecydowanie mniej interesujące niż np. Anioły i demony, ale zdecydowanie ciekawsze niż Zaginiony symbol. Są momenty bardzo ciekawe i takie, kiedy ma się ochotę przeskoczyć kilka stron i przyspieszyć akcję powieści. Nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Udało się autorowi mnie zaskoczyć i nie wszystko okazało się przewidywalne, ale jak czytam dla rozrywki, chcę żeby lektura była porywająca, smaczna, pełna niedomówień. Na tym polu Inferno kuleje. Robert Langdon myśli wolno i jakiś mało przekonywujący jest. Jego atrakcyjna i bystra towarzyszka też wypada nijako. Złe charaktery są, ale nie sposób się ich przestraszyć. Jak zwykle w powietrzu wisi totalna katastrofa i wokół tego, by ją powstrzymać, kręci się cała akcja, ale nawet ten potencjalny kataklizm nie wzbudza w czytelniku wielkich emocji. Zakończenie rozczarowuje na całej linii, jakby autorowi zabrakło pomysłu na zamknięcie historii.

Czyta się szybko i sprawnie, bo to lekkie i niewymagające wysiłku umysłowego czytadło, ale jak komuś nie przypadło do gustu spotkanie z Kodem Leonarda da Vinci, może sobie darować czytanie Inferno. Wszyscy pozostali mają wolny wybór.
Ja pewnie sięgnę po piąty tom cyklu. Z przyzwyczajenia i z nadzieją na historię, w której Dan Brown pokaże, że wrócił do stylu pierwszych powieści i znowu potrafi porwać czytelników świetną opowieścią.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

"Chcę żyć i nie znoszę myśli o śmierci..."

Susan Sontag
Odrodzona. Dzienniki, tom 1. 1947-1963
Karakter, 2012


Fragmenty dzienników. Poszarpane. Nie do opisania.
Chaos myśli, zdarzeń, słów istotnych. Lubię bardzo.
Dużo list różnorakich, podobno Sontag tworzyła je przez całe życie. Listy książek przeczytanych i tych, które trzeba przeczytać; filmów, spektakli teatralnych; postanowień w stylu "brać prysznic co drugi dzień".
Zachłanność na życie, na rozwój, na miłość. Sontag sama o sobie mówiła, że jest wampirem intelektualnym. Zachłystywała się kulturą. Wciąż brakowało jej czasu na to, by więcej zobaczyć, usłyszeć, przeczytać, przeżyć...
Niesamowita kobieta.

...Chcę pisać - chcę żyć w intelektualnej atmosferze - chcę mieszkać w centrum kulturalnym...

Jeśli mam błądzić, wolę nurzać się w brutalności i nie znać umiaru, niż przeżywać życie na pół gwizdka...

Trzeba robić coś więcej niż regularnie karmić się samym sobą.

(...) mowa jest znacznie łatwiejsza + bogatsza niż mozolne prowadzenie dziennika. Objętość wpisów dokonywanych przez wiele miesięcy jest żałośnie mała w porównaniu z tym, co człowiek mówi jednego tylko wieczora.
Dziennik (...) budzi zahamowania, mowa je niweluje; dziennik jest narcystyczny, a mowa społeczna + erotyczna - zachęca do poznawania świata nadziei, lęków + pragnień drugiego człowieka, zamiast własnych potrzeb łatwo poznawalnych, mało tajemniczych...

Miałam ambicję, by zrozumieć życie - a może szukałam w ten sposób pocieszenia (...) Dziś chcę już tylko nauczyć się przez nie iść.

Czy można poznać własne uczucia?
Ja swoich nie znam. Stawiam tylko pod nimi podpórki i pilnuję, by się nie rozbiegły.

Źródłem lęku przed starością jest świadomość, że w tej chwili nie żyje się tak, jak by się chciało.

To tylko namiastka dzienników. Wyrwane z kontekstu zdania. Więcej ich w Odrodzonej.

czwartek, 5 czerwca 2014

"Wierz mi, lepiej, żebyś bardzo cierpiała teraz niż trochę przez całe życie"

Anna Gavalda
Kochałem ją
Świat Książki, 2003


Tak wygląda życie. Prawie każdego człowieka. Lawiruje się, kombinuje, mości, a tchórzostwo siedzi w nas jak oswojone zwierzątko. Pieścimy je, hodujemy, przywiązujemy się do niego. To jest życie. Ludzie dzielą się na odważnych i na tych, którzy się przystosowują. O ileż łatwiej jest się przystosować.

Żałuję, że tak długo przechodziłam obok tej książki obojętnie. Przeczytałam ją na wdechu. Niewielkich rozmiarów powieść zmusiła mnie do refleksji nad codziennością, na którą składa się bycie razem, głębokie i szczere uczucie, ale i rutyna powtarzających się czynności, z których utkane są dni.

Lubię książki Anny Gavaldy. Nie podobał mi się jedynie debiut francuskiej pisarki - zbiór opowiadań o pięknym tytule Chciałbym, żeby ktoś gdzieś na mnie czekał. Powieść Po prostu razem uważam za świetną (zdecydowanie mniej świetna jest jej ekranizacja, choć z moją ulubioną Audrey Tautou). Lubię również, równie skromną objętościowo jak Kochałem ją, książkę Ostatni raz.
Właśnie ukazała się najnowsza powieść autorki - Billie, do nadrobienia mam jeszcze Pocieszenie.

Gavalda ma fajny styl, bez dłużyzn i niepotrzebnego bełkotu, z przewagą dialogu. Pisarka bazuje na emocjach, ale nie analizuje zachowań bohaterów. Raczej pozwala im się wygadać i otworzyć na innych, przez rozmowę właśnie. Najważniejsze w jej prozie są stosunki międzyludzkie. Mnie to strasznie odpowiada, więc czytam i polecam.


wtorek, 3 czerwca 2014

Interesująco o Chinach.

Marek Pindral
Chiny od góry do dołu
Bernardinum, 2013


Pięknie wydana i bardzo dobrze napisana książka o tym, jak wykładowca języka angielskiego próbuje ogarnąć Chiny. Dla Europejczyka nie jest to zadanie łatwe, musi się wszak otworzyć na odmienną kulturę - ciekawą, ale i zastraszoną przez władze. Marek Pindral skupia się bowiem nie tylko na urodzie Azji. Autor przypatruje się mentalności mieszkańców, analizuje historię Chin, pisze o Tybecie, pokazuje, jak państwo zmieniało się na przestrzeni lat i jak te zmiany wpłynęły na społeczeństwo. Chiny potrafią zachwycić, ale i przerazić.

Pindral spędził w Chinach dwa lata, ciesząc się towarzystwem studentów i innych wykładowców. To z nimi najczęściej rozmawiał i podróżował. To dzięki nim trafił do miejsc, o których istnieniu nie wiedział. Polubił swych chińskich przyjaciół, którym, przy okazji różnych dyskusji, próbował przekazać kilka prawd o ich kraju. Społeczeństwo chińskie jest społeczeństwem strasznie niedoinformowanym, kalekim, nieustannie okłamywanym. Nawet młodzi, wykształceni ludzie wierzą w wyssane z palca informacje, przekazywane przez rządzących. Fakt ten bardzo irytował Marka Pindrala. O polityce mówi się tu bowiem szeptem, rzucając wokół siebie ukradkowe spojrzenia, szczególnie jeśli wypowiada się słowa niezgodne z prawdą ogółu (tego na najwyższych szczeblach, oczywiście). Do tego podróżnik - nauczyciel nigdy nie przywykł i wciąż próbował skłonić studentów do samodzielnego myślenia. Okazało się to niezwykle trudnym zadaniem.

Nie tylko o politycznych zawirowaniach i o historii mowa w Chinach od góry do dołu. Można poczytać o chińskiej kuchni, o gościnności i empatii mieszkańców, o zabytkach kultury, o byciu w drodze, o problemach językowych. Pindral ma lekkie pióro, więc książkę czyta się znakomicie. Są podróżnicy, którzy, mimo wielkiej potrzeby podzielenia się relacją z ciekawej wyprawy, nie powinni spisywać swych przygód. Tacy, którzy daru pisania nie mają, nużą dokładnymi opisami lub drażnią kiepskim stylem. Marek Pindral do tego grona nie należy i cieszę się, że podzielił się ze światem kawałkiem swojego życia.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...