Dusza zawsze czuła jest na okaleczenie...Schuyler College. Liberalna uczelnia, która od początku swego istnienia przyjmowała czarnoskóre studentki.
Dwie dziewczyny. Córka pastora i córka hipisa. Czarna i Biała. Minette i Generva. Dwa bieguny myślenia, działania, patrzenia i odczuwania. Skrajne osobowości. Przyjaciółki? Generva cały czas to podkreśla, ale mnie ta przyjaźń nie pasowała. Była kulawa, jednostronna, toksyczna.
Genny chroni Minette przed rasistowskimi zaczepkami tajemniczego prześladowcy. Sama o sobie mówi: spokojna, dobroduszna, nieskłonna do łamania reguł, do buntu. W przeciwieństwie do niej Minette jest wiecznie nachmurzoną, milczącą, antypatyczną dziewczyną. Ich relacje ciężko nazwać koleżeńskimi. Właściwie ciężko je jakkolwiek określić, ale na pewno są interesujące. Choć męczące.
Generva zdaje się chronić Minette przed światem. Uważa, że z racji koloru skóry jest na lepszej pozycji i zachowuje się tak, jakby miała z tego powodu poczucie winy. Ojciec wpoił jej, że istnieje coś takiego jak "świadomość skóry" i zniekształcenia z nią związane. Genny naprawia książkę czarnoskórej koleżance, pierze jej rękawiczkę, gdy te rzeczy ulegają zniszczeniu, w czym Minette widzi rasistowskie prześladowania, ale prawda okazuje się nieco zaskakująca...
Dwie dziewczyny. Dwie rodziny.
Rodzice Minette są konserwatywni, religijni, uładzeni i poprawni. Rodzice Genervy stanowią ich przeciwieństwo - to podstarzali hipisi, którym nieobce są alkohol i narkotyki, a religię mają w głębokim poważaniu. Na tej rodzinie skupia się autorka. I opowieść o ojcu Genervy stanowi ważny wątek w książce.
Joyce Carol Oates oparła swą powieść na totalnych przeciwieństwach. Ukazuje skrajne postawy wobec życia. Ukazuje również problemy rasowe, które Stanom Zjednoczonym nie są obce i to, jaki mają wpływ na psychikę Amerykanów.
Na okładce czytam, że powieść przedstawia
dwie przeciwstawne osobowości, które magnetycznie lgną do siebie - ale też się odpychają. Dla mnie ten magnetyzm był jednostronny. Minette miała przebłyski uczuć do swej współlokatorki, ale tych uczuć, bladych i sporadycznych, nie nazwałabym przyjacielskimi.
Oates nigdy nie zapomina, że jednostka to zarazem społeczeństwo, co zaś godzi w jednostkę - godzi i w społeczeństwo.
4/6