poniedziałek, 21 marca 2011

Pani Wiosna. Wg Mai.



Uwielbiam zdjęcia śpiących dzieci.
Mogłabym się narkotyzować zapachem drożdży.
Tak bez związku z tytułem i z wiosną.

Lenka siedzi i ma prawie pierwszego zęba.
Jest tak pogodna, że aż niemożliwa.
Maja uwielbia siostrę i cieszy się każdym jej uśmiechem.
Mnie serce rośnie, gdy na nie patrzę. Ale to żadna rewelacja.

niedziela, 20 marca 2011

Co nas kręci, co nas podnieca (reż.Woody Allen, 2009)

Stary, dobry Allen. Ironiczny, dowcipny, rozgadany. I Nowy Jork - jego miasto ukochane, do którego powrócił z Europy, gdzie powstały filmy lepsze i gorsze, choć mnie i tak "się podobające" (może z wyjątkiem Snu Kasandry).

Boris Yellnikoff wydaje się zgorzkniałym i nieprzyjemnym starszym panem. Właściwie taki jest, ale jego ironiczne i krytyczne uwagi na temat otoczenia są wyjątkowo trafne.
Bohaterowie Allena gadają, prowadzą rozmowy na tematy różne, wymieniają się poglądami i wytykają sobie błędy w zachowaniu. Kiedy Boris przyjmuje pod swój dach młodziutką Melody, która właśnie uciekła z domu, daje do myślenia kumplom i widzowi. To kompletnie nie pasuje do racjonalisty. Widać, serce Borisa czasami uderza w czułym rytmie, a trzeźwość myślenia zastępuje zwykła i ludzka chęć pomocy drugiemu człowiekowi.

Relacje między filmowymi bohaterami nie są łatwe, a gmatwają się jeszcze bardziej, gdy na scenę wkraczają rodzice dziewczyny. Okazuje się, że nikt nie jest tym, za kogo się podaje i każdy w Nowym Jorku odkrywa swoje drugie ja. Uczuciowy galimatias daje Allenowi możliwość zwrócenia uwagi na wiele aspektów życia miejskiego. Manhattan obfituje w intelektualistów, którzy nie boją się nowych doświadczeń i kontrowersyjnych zachowań.

To film o samopoznaniu, dzięki któremu człowiek zaczyna się spełniać w codzienności. Według Woody'ego naszą osobowość kształtują spotkani ludzie. Rozmowy, spory, wymiana poglądów - to wszystko sprawia, że weryfikujemy własne zdanie o świecie. Zgorzkniały, zrzędzący i wiecznie krytykujący rzeczywistość Boris zmienia się pod wpływem uczucia do głupiutkiej i naiwnej Melody. I odwrotnie. Konserwatywni rodzice dziewczyny odkrywają inne oblicza własnych osobowości, zrzucają krępujące kajdany i zaczynają żyć pełnią życia.

Stary, dobry Woody Allen. Nastawiony na relacje międzyludzkie. Bo u Allena najważniejszy jest człowiek. Od zawsze. Na zawsze. I tego się trzymam.

sobota, 19 marca 2011

Obrazów się nie zapomina. To sekret fotografii.

Autor: Susana Fortes
Tytuł: Czekając na Roberta Capę
Rok pierwszego wydania: 2009
Ocena: 6/6

W powieści Susany Fortes odnaleźć można bogactwo emocji i odczuć. Tęsknota, odwaga, samotność, strach, ból, miłość, namiętność, pasja, ciekawość, pożądanie...

To zbeletryzowana biografia dwójki świetnych fotoreporterów, których łączyło mocne i piękne uczucie oraz fotografia. Robert Capa (pseudonim wymyślony na potrzeby pracy) i Gerda Taro (właściwie Gerta Pohorylle). Węgier i polska Żydówka. Poznali się, gdy On już fotografował, a Ona nie wiedziała jeszcze, że aparat fotograficzny stanie się przedłużeniem jej dłoni. Pokochali się, choć od początku była to miłość trudna. Razem wyjechali do Hiszpanii, gdzie na tle okrutnej wojny domowej realizowali swą pasję. Robert zrobił zdjęcie, które rozczłonkowało mu duszę*, ale Śmierć republikańskiego żołnierza stała się najlepszą wojenną fotografią wszech czasów. Okoliczności powstania tego obrazu były tak tragiczne, że Capa nie mógł sobie poradzić z własnymi uczuciami.

Robert i Gerda. Tych dwoje musiało się spotkać.

Susana Fortes napisała doskonałą biografię ludzi, którzy mieli w życiu pasję i ją realizowali bez względu na okoliczności. Przekraczali granice strachu i bezsilności. Ryzykowali.
Pisarka stworzyła piękną książkę. W każdym zdaniu tej biografii czuć miłość autorki do jej bohaterów. Fortes jest zafascynowana historią, którą opisuje. Dzięki temu nie sposób się od książki oderwać.

I jeszcze zdanie, które zagnieździło się w mojej głowie:

Przez szczeliny paradoksu można czasem dostrzec unerwioną tkankę życia**.

*Susana Fortes, Czekając na Roberta Capę, Warszawa 2010, s.163
**Tamże, s.170

środa, 16 marca 2011

The Blind Side (2009). Mr Nobody (2009)

Ładna amerykańska historia,która zdarzyła się naprawdę. Bogata rodzinka przygarnia czarnoskórego bezdomnego chłopca. Zamiast rynsztoka Mike doświadcza miłości, serdeczności, przyjaźni. Dorasta w bezpiecznym, ciepłym domu, dzięki czemu jego poczucie własnej wartości z każdym dniem wzrasta. Chłopak ma talent, a przybrani rodzice pomagają mu go rozwijać. Przed nim sportowa kariera, ale, jak to w Stanach bywa, najpierw trzeba się trochę pouczyć i odpowiednią cenzurkę uzyskać.
Amerykański sen się spełnia. Oby każdemu bezdomnemu i biednemu młodemu człowiekowi tak się poszczęściło.
Spłaszczyłam tę historię, wiem...jestem trochę cyniczna, a to dlatego, że ten film jest do bólu przewidywalny. Wtórny, bo podejmuje temat wielokrotnie w kinie wałkowany.
Ładna, pokrzepiająca historia, ale mdła.

Obejrzałam Incepcję. Z przyjemnością. Ze zrozumieniem.\
"Incepcja była tylko rozgrzewką", jak głosi polski plakat filmowy dzieła Jaco Van Dormaela.
Mr Nobody to film niezwykle zakręcony. Nie będę udawała, że zrozumiałam opowiedzianą historię. Nie będę zapewniała, że nadążałam za tokiem myślenia reżysera, który jest również autorem scenariusza. Oglądałam ten film z pewną dozą nieufności i fascynacji.
Mam głębokie poczucie, że to dobre i mądre kino, a ja, jako widz, nie dorosłam do głębokich treści, które Mr Nobody przekazuje.
Fajnie, że film przyciąga. Czy muszę wiedzieć, o co w nim chodzi?

Wiosna. W domu.

niedziela, 13 marca 2011

Smak życia

Autor: Gilly Smith
Tytuł: Nigella Lawson kulinarna bogini
Rok pierwszego wydania: 2010
Ocena: 3/6

No cóż...
Spodziewałam się dobrze doprawionej biografii. Miałam nadzieję na smakowicie podane danie, przemyślane, napisane z tą samą pasją i lekkością, z jaką Nigella Lawson gotuje. Widać, Nigella jest tylko jedna...:)

Gilly Smith spisała fakty z życia Angielki w sposób poprawny, ale nie porywający. Jakby bohaterka pisanej przez nią biografii mało autorkę interesowała. Z historii wyłania się zakompleksiona, introwertyczna Nigella, żyjąca w cieniu pięknej, doskonałej matki, a później kulinarna bogini, która nie od razu wiedziała, z której strony ugryźć własną popularność. Pisanie felietonów o tematyce kulinarnej i prowadzenie własnego programu telewizyjnego to dwie różne sprawy. Praca w gazecie nie wymagała od nieco nieśmiałej Nigelli "wyjścia do ludzi", a szklany ekran domagał się bywania. Angielka stała się celebrytką najpierw wśród rodaków, później w Ameryce, gdzie tchnęła w znudzone Marthą Stewart społeczeństwo nieco spontaniczności.

Przy tych wszystkich niewątpliwych sukcesach zdarzały się, oczywiście, głosy krytyczne i bolesne. Nigdy nie jest tak, że wszystkich to samo zachwyca. Nigella jednak robiła to, co kocha. Bawiła się kuchnią, kusiła smakami i kolorami, improwizowała.
Smith wielokrotnie podkreśla, że autorem sukcesu Nigelli był jej, zmarły w 2001 roku, mąż John Diamond. Ona sama, zbyt onieśmielona i zamknięta w sobie dziewczyna, nie wylansowałaby takiej Nigelli, którą znamy. Zresztą, kto wie...

Życie Nigelli Lawson, naznaczone śmiercią matki, siostry, męża, nie było usłane różami, choć nie brakowało jej miłości, talentu, pieniędzy. Niemniej jednak odnalazła szczęście u boku nowego mężczyzny i udało jej się, mimo popularności własnej i drugiego męża, stworzyć miejsce, w którym to, co popularne zostaje za drzwiami, a sercem domu jest kuchnia.

Nie wiem, jak reagujecie na Nigellę, ale mnie samo patrzenie na tę kobietę sprawia przyjemność. Piękna Angielka (co, podobno, rzadkie:)), która z gotowania uczyniła zabawę. Ciepła, zwyczajnie niezwyczajna, mądra...
Taka Nigella wyłania się z biografii Gilly Smith. Szkoda tylko, że tak mało w tym tekście pasji, zainteresowania drugą osobą, zdań odautorskich. To książka, zbudowana z cytatów - wycinki z gazet,wypowiedzi Nigelli i jej przyjaciół, opinie krytyków, a gdzieś pomiędzy suche wtrącenia autora.

niedziela, 6 marca 2011

Prawdy ukryte

Autor: Keith Donohue
Tytuł: Skradzione dziecko
Rok pierwszego wydania: 2008
Ocena: 4-/6

Pewnego dnia siedmioletni Henry Day uciekł z domu. Rodzice odzyskali syna, ale w międzyczasie prawdziwy Henry został podmieniony. W domu państwa Day zamieszkał chochlik, dziecko lasu, skrzat, który do złudzenia przypominał ich syna. Podmianek. Oszust. Prawdziwy Henry trafił do lasu i stał się Anidayem. Codziennie, stopniowo zaczął zapominać, kim jest...ale pamięć choć ulotna, płata figle.

Przewrotna opowieść - baśń dla dorosłych o ludzkim poczuciu tożsamości, o potrzebie przynależenia do kogoś/czegoś, o tęsknocie. Znudzone długowiecznością i życiem w lesie chochliki tęsknią za tym, by znaleźć się wśród ludzi, czekają na zmianę/zamianę. Podmianki natomiast powoli zapominają, skąd przyszły, wsiąkają w nowe życie, ale w przebłyskach ludzkiej tożsamości pojawiają się obrazy z przeszłości, leśne wspomnienia i wówczas zaczynają wątpić w swoje człowieczeństwo.

Keith Donohue nie od razu wciągnął mnie w swą opowieść. Zaintrygował na początku, później przez około sto stron miałam wątpliwości, czy wytrwać w lekturze, po czym zaczęło się robić interesująco. Trzeba pogratulować autorowi pomysłu, bo temat uważam za genialny, ale z realizacją różnie. Bardziej lub mniej ciekawie. Niemniej jednak czasu spędzonego z tą książką nie uważam za stracony.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...