Pisałam już o tym, że bardzo lubię styl Manueli Gretkowskiej. Mam jednak wrażenie, że im jesteśmy starsze (i ja, i pisarka), tym coraz częściej się mijamy. Rozczarowanie "Kobietą i mężczyznami" spotęgowane zostało przez niesmak, jaki pozostawiła lektura "Transu".
W najnowszej powieści Gretkowska przesadziła z wulgaryzmami. Naturalistyczne opisy wzbudzają obrzydzenie. Nie ma w tekście intymnych i bliskich relacji z drugim człowiekiem. Nawet opisy scen erotycznych wywołują odrazę.
Do tej pory nie oburzałam się na język Manueli, ale dziś nastała ta chwila, gdy muszę powiedzieć: dość.
Bohaterka mówi, że jest sprośną dziewczynką zostawioną samej sobie (s.75). Doświadcza szczęśliwego, ale nietrwałego małżeństwa, w którym bieda przeplata się ze sztuką. Wkrótce po rozpadzie dziesięcioletniego związku kobieta wiąże się z dużo starszym od siebie reżyserem, Laskim. Pierwsze spotkanie z uznanym twórcą to ogromne przeżycie. Nagle życie znowu nabiera sensu. Ona poddaje się całkowicie tej fascynacji, zatracając powoli siebie. On ją tworzy, lepi i formuje według własnych standardów. Do czasu...
Trans to historia wielce toksycznego związku, z którego przynajmniej jedna strona wychodzi obolała.
Nie interesuje mnie w jakim stopniu książka Gretkowskiej jest autobiografią, ile w niej prawdy, a ile zmyślenia. Oceniam powieść, a ta mnie rozczarowała, mimo iż jestem fanką pisarki.
Manuela Gretkowska, Trans, Świat Książki 2011, s.285
wtorek, 15 listopada 2011
środa, 9 listopada 2011
Nakarmić wilki.
Pasją Katarzyny, absolwentki SGGW, są wilki. Dziewczyna wyjeżdża w Bieszczady, by obserwować zwierzęta w ich naturalnym środowisku. Żyje w spartańskich warunkach, bez bieżącej wody, bez prądu, za to z dwójką mężczyzn, którzy trochę więcej przeżyli, trochę więcej wiedzą. W jednym z nich bohaterka się zakocha, co was nie zaskoczy, bo od początku wiadomo, który z nich okaże się dla Kasi interesujący.
Fajny temat na powieść, ale kiepsko zrealizowany.
Katarzyna nie jest pewna tego, co robi. Powtarza, że ma duszę wilka, nie boi się ciężkich warunków, a kilkugodzinne siedzenie na drzewie sprawia jej przyjemność. Jednak w jej sercu cały czas czai się niepewność, niezdecydowanie. Jest wybuchowa, impulsywna, czepialska. Nie mogłam jej polubić.
Najmniej interesujący w tej książce są ludzie. Niedokończeni, mało charakterni, płascy. Autorka skupiła się na Katarzynie, zaniedbała inne postaci, a w nich widzę potencjał. Myślę, że książka zyskałaby, gdyby niektóre wątki rozwinąć. Tymczasem otrzymujemy zarys pewnej historii, ciekawej historii, ale pełnej niedociągnięć, poszarpanej, niedokończonej.
Liczyłam na ciekawą lekturę, bo lubię takie klimaty (uwielbiam np. "W pętli" Evansa). Dostałam prostą i przewidywalną powieść, a przecież o pasji, która jest sensem życia, można pisać z polotem i energią. Tutaj tego zabrakło.
Maria Nurowska, Nakarmić wilki, WAB 2010, s.254
Fajny temat na powieść, ale kiepsko zrealizowany.
Katarzyna nie jest pewna tego, co robi. Powtarza, że ma duszę wilka, nie boi się ciężkich warunków, a kilkugodzinne siedzenie na drzewie sprawia jej przyjemność. Jednak w jej sercu cały czas czai się niepewność, niezdecydowanie. Jest wybuchowa, impulsywna, czepialska. Nie mogłam jej polubić.
Najmniej interesujący w tej książce są ludzie. Niedokończeni, mało charakterni, płascy. Autorka skupiła się na Katarzynie, zaniedbała inne postaci, a w nich widzę potencjał. Myślę, że książka zyskałaby, gdyby niektóre wątki rozwinąć. Tymczasem otrzymujemy zarys pewnej historii, ciekawej historii, ale pełnej niedociągnięć, poszarpanej, niedokończonej.
Liczyłam na ciekawą lekturę, bo lubię takie klimaty (uwielbiam np. "W pętli" Evansa). Dostałam prostą i przewidywalną powieść, a przecież o pasji, która jest sensem życia, można pisać z polotem i energią. Tutaj tego zabrakło.
Maria Nurowska, Nakarmić wilki, WAB 2010, s.254
czwartek, 3 listopada 2011
O północy w Paryżu (reż.Woody Allen, 2011)
Allen to Allen. Na Allena zawsze mogę liczyć. Gdy odrzucam kolejne filmowe obrazy, załamana ilością banalnych, przygnębiających lub głupkowatych pomysłów na scenariusz, wiem, że Allen mnie nie zawiedzie. Kino Woody'ego to czysta przyjemność. Zawsze.
Film przeniósł mnie w lata dwudzieste ubiegłego stulecia, w sam środek paryskiej bohemy. Moje ukochane czasy międzywojnia, kiedy kwitło życie artystyczne i romantyczne.
ww.filmweb.pl |
Główny bohater - Gil - to hollywoodzki scenarzysta i początkujący pisarz, który przybywa do Paryża z Ameryki, by szukać natchnienia. Towarzyszy mu narzeczona i jej rodzice - z żadnym z nich Gil nie znajduje wspólnego języka. Dobijają go również znajomi żony, z którymi ta uparła się zwiedzać miasto, niekoniecznie pytając o zdanie towarzysza podróży. W konsekwencji spędzają czas osobno, znajdując odpowiednie dla siebie przyjemności. Od początku wiadomo, że ten związek nie zaowocuje wspólną przyszłością.
Samotny Gil włóczy się po uliczkach Paryża, kontemplując nocną ciszę. Lekko upojony alkoholem przysiada na schodkach, przy których niedługo potem zatrzymuje się stylowy samochód, z wnętrza którego dobiegają głośne śmiechy i rozmowy. Pasażerowie auta zapraszają Amerykanina do środka i tak rozpoczyna się przygoda, od której Gilowi zakręci się w głowie...
Scott Fitzgerald, Ernest Hemingway, Gertruda Stein, Pablo Picasso, Luis Bunuel, Salvador Dali..mnie też zakręciłoby się w głowie.Wiem jednak, że nie wszystkim. Allen ukazuje lata 20-te XX wieku i trafia w mój gust, ale każdy ma własną ulubioną epokę, do której na chwilę (bądź na dłużej) by powrócił.
Lekki film o magii Paryża międzywojennego, ale i tego współczesnego.
Bardzo lubię takie kino.
wtorek, 1 listopada 2011
W imię miłości.
Czwarta książka Picoult, którą przeczytałam. Po kiepskiej "Zagubionej przeszłości", średnim "Świadectwie prawdy", bardzo dobrym "W naszym domu" - "W imię miłości" plasuje się na drugim miejscu.
To pierwsza powieść Picoult, w której tak wiele zwrotów akcji. Początkowo ulegamy złudzeniu, że autorka podejmuje temat seksualnego molestowania dzieci. Szybko jednak okazuje się, że nieszczęście, jakie dotyka pięcioletniego Nathaniela, jest pretekstem do innych, bardzo ważnych, zdarzeń. Nina Frost, matka chłopca i, jednocześnie, prokurator, przez wiele lat zajmowała się przypadkami pedofilstwa. Doskonale wie, jak odbywa się postępowanie sądowe w sprawie molestowania dzieci i jak traumatyczne jest to przeżycie dla ofiar tych przestępstw. Nina dostrzega wady systemu prawnego, ale, jako prokurator, ma dystans do swojej pracy. Jednak gdy jej syn zostaje skrzywdzony, postanawia ominąć pewne procedury i decyduje się na działanie, które wzbudzić może wiele kontrowersji.
Picoult, jak zwykle, daje do myślenia. Mam wrażenie, że w tej powieści, najmocniej. Czytelnik potyka się o moralne dylematy, gubiąc się w rozmyślaniach. Tak naprawdę ciężko stwierdzić, jak człowiek postąpi w tej czy innej sytuacji, póki nie stanie oko w oko z podobną tragedią.
Według Niny Frost najskuteczniejszą pokutą za rażąco karygodny postępek jest uczynienie czegoś nadzwyczaj słusznego (s.360). Zdanie to pięknie oddaje poczynania pani prokurator, które mimo, iż budzą wiele wątpliwości, nie skazują jej na bycie złym człowiekiem. Gdzie leży granica między dobrem a złem? Czy człowiek ma prawo decydować o życiu drugiego człowieka, kiedy najbliższa mu osoba została skrzywdzona? Jak dalece matka może posunąć się, by chronić własne dziecko?
Książka pełna pytań. Wielowątkowa. Nic tu nie jest pewne i proste. Każda decyzja ma drugie dno, które nie pozwala czytelnikowi przytakiwać kolejnym poczynaniom bohaterki.
Dobra książka. Po prostu.
Jodi Picoult, W imię miłości, Prószyński i S-ka 2008, s.392
To pierwsza powieść Picoult, w której tak wiele zwrotów akcji. Początkowo ulegamy złudzeniu, że autorka podejmuje temat seksualnego molestowania dzieci. Szybko jednak okazuje się, że nieszczęście, jakie dotyka pięcioletniego Nathaniela, jest pretekstem do innych, bardzo ważnych, zdarzeń. Nina Frost, matka chłopca i, jednocześnie, prokurator, przez wiele lat zajmowała się przypadkami pedofilstwa. Doskonale wie, jak odbywa się postępowanie sądowe w sprawie molestowania dzieci i jak traumatyczne jest to przeżycie dla ofiar tych przestępstw. Nina dostrzega wady systemu prawnego, ale, jako prokurator, ma dystans do swojej pracy. Jednak gdy jej syn zostaje skrzywdzony, postanawia ominąć pewne procedury i decyduje się na działanie, które wzbudzić może wiele kontrowersji.
Picoult, jak zwykle, daje do myślenia. Mam wrażenie, że w tej powieści, najmocniej. Czytelnik potyka się o moralne dylematy, gubiąc się w rozmyślaniach. Tak naprawdę ciężko stwierdzić, jak człowiek postąpi w tej czy innej sytuacji, póki nie stanie oko w oko z podobną tragedią.
Według Niny Frost najskuteczniejszą pokutą za rażąco karygodny postępek jest uczynienie czegoś nadzwyczaj słusznego (s.360). Zdanie to pięknie oddaje poczynania pani prokurator, które mimo, iż budzą wiele wątpliwości, nie skazują jej na bycie złym człowiekiem. Gdzie leży granica między dobrem a złem? Czy człowiek ma prawo decydować o życiu drugiego człowieka, kiedy najbliższa mu osoba została skrzywdzona? Jak dalece matka może posunąć się, by chronić własne dziecko?
Książka pełna pytań. Wielowątkowa. Nic tu nie jest pewne i proste. Każda decyzja ma drugie dno, które nie pozwala czytelnikowi przytakiwać kolejnym poczynaniom bohaterki.
Dobra książka. Po prostu.
Jodi Picoult, W imię miłości, Prószyński i S-ka 2008, s.392
Subskrybuj:
Posty (Atom)