Czytam ostatnio Agnieszkę Stein. Wszyscy powinni ją czytać. Tak uważam.
Ostatnio potrzebuję wsparcia, zmiany, takich lektur. Mam wrażenie, że od nowa buduję siebie.
Naprawdę nie lubię poradników, książek na temat wychowania dzieci, jedynie słusznych sposobów na "zdrowe" życie codzienne, ale Jesper Juul i Agnieszka Stein mnie przekonują swoim nienarzucaniem się z niczym, fajnym i mądrym słowem, spojrzeniem na świat relacji dzieci i dorosłych.
Mam potrzebę odcięcia się od świata wirtualnego, dlatego zdecydowanie mniej mnie tutaj. W pracy spędzam dwanaście godzin przed komputerem. Uwierzcie, że jak wracam do domu albo mam wolny dzień, ostatnią rzeczą, o której myślę jest włączenie laptopa. Wolę wyjść z domu. Z dziećmi. Albo poczytać, kiedy są w szkole/w przedszkolu.
Muszę wrócić do fotografowania, bo za chwilę zapomnę, jak to jest trzymać aparat w dłoni...
czwartek, 18 czerwca 2015
środa, 3 czerwca 2015
Jaskiniowiec.
Jorn Lier Horst
Jaskiniowiec
Smak Słowa, 2014
Ostatnio czytałam od środka cyklu Piaskuna Keplera, kilka dni temu skończyłam Jaskiniowca Horsta i, jak się okazuje, jest to dziewiąty tom serii z Williamem Wistingiem. Co więcej, nawet gdybym chciała rozpocząć lekturę od pierwszej części, to nie mogę, ponieważ ta jeszcze nie ukazała się w Polsce. Nie odczułam za bardzo, podobnie jak w przypadku wspomnianego Piaskuna, że to kolejna część pewnej całości, ale mimo wszystko serie lubię czytać od początku do końca, a nie odwrotnie. Nie wyobrażam sobie poznawać sagi Camilli Lackberg od środka. W książkach szwedzkiej autorki istotny jest nie tylko wątek kryminalny, ale również losy bohaterów, które z tomu na tom są coraz bardziej interesujące, a Erica, Patrick, Anna stają się naszymi dobrymi znajomymi.
Jaskiniowca Horsta uważam za książkę dobrą, ale nie na tyle, bym była jakoś szczególnie zainteresowana kontynuowaniem spotkań z Wistingiem. Jestem przyzwyczajona i bardzo lubię klimat skandynawskich kryminałów, ale podczas lektury Jaskiniowca bywały momenty, w których naprawdę potrzebowałam przyspieszenia akcji, zwrotu akcji, emocji, poruszenia. Tymczasem na początku mamy zmarłego mężczyznę, który wiódł samotne życie, tak samotne, że przez cztery miesiące nikt nie zwrócił uwagi na to, że ów człowiek przestał istnieć. Pewna dziennikarka, córka policjanta Williama Wistinga, postanawia napisać tekst o wyalienowaniu społecznym, ludzkiej znieczulicy, samotności. W miarę zdobywania informacji do artykułu zaczyna zastanawiać się, czy śmierć mężczyzny nastąpiła z przyczyn naturalnych. Line spotyka się z ludźmi, którzy mieli jakikolwiek związek ze zmarłym i stopniowo jej dziennikarskie poczynania zamieniają się w prywatne śledztwo. W międzyczasie policja prowadzi własne dochodzenie, związane z faktem, że na plantacji choinek znaleziono ciało w stanie znacznego rozkładu...
Nic się nie dzieje, a kiedy coś zaczyna się wykluwać, powieść się kończy.
Wstrzymałabym się z porównywaniem Horsta do Nesbo. Poza faktem, że obaj panowie pochodzą z Północy i obaj są autorami kryminałów, nic ich nie łączy.
Jaskiniowiec
Smak Słowa, 2014
Ostatnio czytałam od środka cyklu Piaskuna Keplera, kilka dni temu skończyłam Jaskiniowca Horsta i, jak się okazuje, jest to dziewiąty tom serii z Williamem Wistingiem. Co więcej, nawet gdybym chciała rozpocząć lekturę od pierwszej części, to nie mogę, ponieważ ta jeszcze nie ukazała się w Polsce. Nie odczułam za bardzo, podobnie jak w przypadku wspomnianego Piaskuna, że to kolejna część pewnej całości, ale mimo wszystko serie lubię czytać od początku do końca, a nie odwrotnie. Nie wyobrażam sobie poznawać sagi Camilli Lackberg od środka. W książkach szwedzkiej autorki istotny jest nie tylko wątek kryminalny, ale również losy bohaterów, które z tomu na tom są coraz bardziej interesujące, a Erica, Patrick, Anna stają się naszymi dobrymi znajomymi.
Jaskiniowca Horsta uważam za książkę dobrą, ale nie na tyle, bym była jakoś szczególnie zainteresowana kontynuowaniem spotkań z Wistingiem. Jestem przyzwyczajona i bardzo lubię klimat skandynawskich kryminałów, ale podczas lektury Jaskiniowca bywały momenty, w których naprawdę potrzebowałam przyspieszenia akcji, zwrotu akcji, emocji, poruszenia. Tymczasem na początku mamy zmarłego mężczyznę, który wiódł samotne życie, tak samotne, że przez cztery miesiące nikt nie zwrócił uwagi na to, że ów człowiek przestał istnieć. Pewna dziennikarka, córka policjanta Williama Wistinga, postanawia napisać tekst o wyalienowaniu społecznym, ludzkiej znieczulicy, samotności. W miarę zdobywania informacji do artykułu zaczyna zastanawiać się, czy śmierć mężczyzny nastąpiła z przyczyn naturalnych. Line spotyka się z ludźmi, którzy mieli jakikolwiek związek ze zmarłym i stopniowo jej dziennikarskie poczynania zamieniają się w prywatne śledztwo. W międzyczasie policja prowadzi własne dochodzenie, związane z faktem, że na plantacji choinek znaleziono ciało w stanie znacznego rozkładu...
Nic się nie dzieje, a kiedy coś zaczyna się wykluwać, powieść się kończy.
Wstrzymałabym się z porównywaniem Horsta do Nesbo. Poza faktem, że obaj panowie pochodzą z Północy i obaj są autorami kryminałów, nic ich nie łączy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)