piątek, 20 lutego 2009

Gloria Goldreich "Kolacja z Anną Kareniną"

Taki ładny temat, a taka kiepska książka.
Ładnie opakowany, ale niesmaczny cukierek.
Gratuluję sobie, że dotrwałam do końca.

Mówią o sobie - przyjaciółki. Mówią, że uwielbiają czytać i z miłości do literatury założyły klub książki.
Narratorka powtarza to tak często, że czytelnik zaczyna czuć się jak matoł ze słabą pamięcią.

Nic mi się w tej książce nie podobało. Nawet spotkania klubu, na którym dziewczyny omawiają Annę Kareninę Lwa Tołstoja, Lolitę Vladimira Nabokova, Szklany klosz Sylvii Plath czy Czytając Lolitę w Teheranie Azar Nafisi są takie drażniące, że ma się ochotę tę książkę rzucić w kąt. Dlaczego nie rzuciłam? Nie wiem, naprawdę nie wiem.
Szczerze nie polecam, choć gusta są różne i znajdą się pewnie czytelnicy, którzy znajdą jakieś pozytywy.
Ja nie znajduję.
Polecić mogę jedną z książek omawianych w powieści Goldreich - Czytając Lolitę w Teheranie, bo to lektura warta przeczytania.

2.5/6

środa, 18 lutego 2009

Manuela Gretkowska "Na dnie nieba"

Zbiór felietonów, które Manuela Gretkowska pisała przez kilka lat.
Tematyka różnorodna, ale około - polska i około - ludzka.
Pisarka pokazuje kulawą Polskę. Tę Polskę, która niby jest i ma się nieźle, ale nieustannie się potyka. Kaleczy. I my, jako mieszkańcy tego kraju, też chodzimy pokaleczeni.
Gretkowska przypomina o rzeczach, które znamy i je zauważamy, ale o nich zapominamy. Mówi szczerze, dosadnie i być może dlatego uchodzi za skandalistkę.W moim mniemaniu nią nie jest.
Postrzegam Gretkowską jako cholernie inteligentną, spostrzegawczą i wydającą celne, bolesne często sądy, kobietę.

Uwielbiam jej styl. Uwielbiam zdania, które buduje w sposób niepowtarzalny ze zwykłych (wydawałoby się) słów. Cudownie opisuje uczucia międzyludzkie, szczególnie uczucia partnerskie i macierzyńskie (czy tacierzyńskie).

No to nasłodziłam.
Jest moją ulubioną polską pisarką. Tak, zdecydowanie, JEST.
Mogłabym tu jeszcze wymienić Hannę Kowalewską, bo cykl książek o Zawrociu uwielbiam (z naciskiem na tom pierwszy, czyli Tego lata, w Zawrociu).

5/6

poniedziałek, 16 lutego 2009

Przeżyć z wilkami (reż. Véra Belmont)

Zainteresowała mnie książka, na podstawie której film powstał i chciałam od niej zacząć, bo wolę najpierw zapoznać się ze słowem pisanym, a później obejrzeć ekranizację książki. Stało się inaczej. I nic to, przeżyję.
Nadal chcę przeczytać książkę, bo film oglądałam z zainteresowaniem i z niedowierzaniem, i z uczuciem, i...z wiarą, że to prawdziwa historia. Po obejrzeniu filmu zaczęłam o nim czytać i moja wiara została skopana. Okazało się, że wspomnienia Mishy Defonseca (to pseudonim) są prawdziwe w niewielkim stopniu.
Wojna trwa, a jej rodzice zostają wywiezieni do obozu koncentracyjnego. To prawda. Wszystko, co następuje później to fikcja literacka. Autorka nie żyła wśród wilków i samotnie, w zimnie i mrozie, nie wędrowała. Nie jest nawet Żydówką.
Ani książka, ani film na tym nie tracą. Nawet fikcyjna opowieść o dziewczynce, która dała radę, mimo wielu niesprzyjających warunków (jeśli w ogóle o warunkach można tu mówić) jest przejmująca. I warta obejrzenia. I przeczytania, co zamierzam uczynić, jak tylko trafię na tę powieść.

Filmweb podaje, że w wywiadzie De Wael autorka przeprosiła wszystkich widzów, którzy uwierzyli w jej historię i poprosiła ich o wybaczenie.

niedziela, 15 lutego 2009

Gretkowska.

Tafla zimowego dnia rozpuszcza się powoli razem z cukrem w filiżance herbaty. Jej picie bywa nadal obrzędem. Ceremonią niecierpliwego wrzątku i harmonii gestów odmierzających czarki herbacianego eliksiru. Wywaru z czasu nasiąkniętego wiecznością. Może dlatego kolor herbaty ma powagę mnisiego habitu. Smak medytacji.

sobota, 14 lutego 2009

Wyróżnień czas (r)



Bardzo dziękuję Aerien i Annie za to wyróżnienie. Nie spodziewałam się, tym bardziej miło i ciepło mi się zrobiło:)

Teraz moja kolej. Zastanawiam się tylko, czy jak jakiś blog otrzymał już to wyróżnienie, to może je otrzymać ponownie ode mnie. Przyjmę, że może, bo mają to być blogi, które lubię i chętnie czytam. Ten piękny znaczek otrzymają ode mnie:

1. Inblanco
2. Prowincjonalna nauczycielka
3. Bazyl
4. Aerien
5. Zosik
6. Quaffery
7. Chiara

Zasady przyznawania wyróżnienia:
- na swoim blogu umieszczamy logo Kreativ Blogger, oraz informujemy, kto przyznał wyróżnienie
- nominujemy 7 blogów lub więcej do nagrody i podajemy link każdego z tych blogów
- informujemy wyróżnionego o nominacji w komentarzach na jego blogu.

piątek, 13 lutego 2009

Christa Wolf "Aż do trzewi"

Bohaterka tej niewielkiej książki leży w szpitalu. Została zaatakowana przez wyjątkowo złośliwe bakterie, które przykuły ją do łóżka. Balansuje na granicy życia i śmierci, ból fizyczny miesza się z bólem psychicznym. Takie szpitalne unieruchomienie wywołuje szereg refleksji ontologicznych. Pacjentka przeprowadza analizę swego życia, obserwując życie szpitalne.

Narracja jest poszarpana, chwiejna. Nieliczne dialogi porozrywane, niedokończone. Całość jednak wypada dobrze.

Bardzo mnie ta książka zainteresowała na początku, ale z każdą kolejną stroną czułam, że tak fajna nie jest. Znudziła mnie. Nie widzę ku temu powodów, ale tak właśnie było. Zmęczyła mnie ta powieść.

Być może jest jakieś głębsze dno, którego nie dostrzegłam. Bo książka, mimo wszystko, jest dobra.

wtorek, 10 lutego 2009

Paweł Beręsewicz "Pan Mamutko i zwierzęta"

Paweł Beręsewicz jest jednym z moich ulubionych autorów w kategorii literatura dziecięca i młodzieżowa. Potrafi czytelnika rozśmieszyć. Potrafi wzruszyć. I emocje te wywołuje zarówno u małego czytelnika, jak i u nieco starszego.

Po dwóch świetnych książkach o rodzinie Ciumków, przeczytałam córce równie świetną pozycję - Pan Mamutko i zwierzęta. Tytułowy bohater jest miłośnikiem zwierząt i znawcą ich języków. W zabawny sposób dogaduje się z czworonożnymi (i nie tylko) przyjaciółmi. Podejmowane przez niego decyzje są zgodne z mamutkowym sumieniem i spojrzeniem na świat, a przy tym bohater musi dbać o spokój i dobre samopoczucie swej żony.

Na szczególną uwagę zasługuje język, jakim posługuje się Paweł Beręsewicz, opisując przygody swych bohaterów. To język prosty, zrozumiały dla dzieci, a przy tym bardzo ładny, poprawny i zabawny.

poniedziałek, 9 lutego 2009

Away from her (reż. Sarah Polley)

Bardzo ładny film. Spokojny i smutny.
Podobne odczucia miałam, gdy oglądałam Iris Richarda Eyre'a.
Choroba Alzheimera odbiera bardzo dużo. Nie wyobrażam sobie bólu, którego doświadczał Grant, patrząc na swoją żonę - Fionę. Bólu związanego z tym, że żyli razem ponad czterdzieści lat i nagle ich świat się zapadł. Właściwie bardziej jego świat. On jest przecież tym nierozpoznawanym mężem, na którego żona patrzy i nie pamięta wspólnie przeżytych lat.
Nie umniejszam jej nieszczęścia, ale ona z wielu spraw nie zdaje sobie sprawy. On natomiast zachował świadomość.
Dla niej istnieje tylko teraźniejszość, on żyje wspomnieniami i nie może znieść teraźniejszości.

sobota, 7 lutego 2009

Jeanette Winterson "O sztuce. Eseje o ekstazie i zuchwalstwie"

Seria Konstelacje. Wydawana przez Rebis. Moje pierwsze z nią spotkanie zaowocowało uczuciem. Pozytywnym.
Jeanette Winterson napisała kilka książek. Czytałam "Płeć wiśni", "Nie tylko pomarańcze..." i "Zapisane na ciele". Ta ostatnia zrobiła na mnie największe wrażenia. Nieporównywalne jednak z przyjemnością, jaka towarzyszyła czytaniu książki "O sztuce. Eseje o ekstazie i zuchwalstwie". Bardzo dobra to książka. Napisana z uczuciem, pełna osobistych odniesień.
Autorka krytykuje wszystko, co wiąże się z techniką. Zachwyca ją to, co niedzisiejsze. Cisza, spokój, własny pokój. Klasyka literatury, zbieranie pierwodruków, przyroda.

Mnie najbardziej podobał się rozdział Psychometria książek, w którym Winterson pisze o miłości do literatury, o domu rodzinnym pozbawionym książek (te fragmenty to jakiś horror). Pisze:

Gromadzenie książek jest obsesją, zajęciem, chorobą, nałogiem, fascynacją, absurdem, fatum.

Czym w rezultacie?

Zaciągnij zasłony i zapal lampę. Pokój wypełniają głosy. Kim są ci, którzy lśnią złotym blaskiem jak apostołowie z witraży w południe? Trzymam w ręce coś więcej niż książkę. Sięgasz po nią, a ruch na ulicach zamiera i dokoła robi się cicho. Ruch odbywa się już tylko w wyobraźni, tajemne przepływy pomiędzy ciałem i książką, pasaże wiadome tylko tobie. Intymne objawienia, kiedy i czytający, i lektura niepomne są upływu czasu, ruchu wskazówek zegara.

Bliskie? Bardzo.

6/6

środa, 4 lutego 2009

Ludwik Janion "Adaś i Słoń"

Ta książka jest świetna. Ciepła, mądra, przygodowa. Bardzo podobała się mojej córceczce.

Adaś ma przyjaciela - pluszowego słonia, z którym spędza całe dnie i przeżywa różne przygody. Wymieniają się informacjami o otaczającym świecie i jest w tych rozmowach tyle naiwności i takiej prostej, małej mądrości, że czytam i się uśmiecham.

Książkę Ludwika Janiona nazywa się czasem naszym, rodzimym Kubusiem Puchatkiem. Nie miałam takich skojarzeń.

W Świecie Książki została wydana druga część "Adasia i Słonia". Pierwszą kupiłam w ciemno, drugą kupię z pełną świadomością.

5/6

hihopter

Spodziewałam się po tej książeczce cudów. Całkiem możliwe, że przez nazwisko autora. Tymczasem, mam mieszane uczucia. Z jednej strony nie ma się do czego przyczepić, a z drugiej - coś zgrzyta.
Małgorzata Musierowicz skupia się w tej książce głównie na nietolerancji w środowisku uczniów oddziału zerowego. Chce pokazać, co jest dobre, a co złe. Przybliżyć pozytywne wartości.
Autorka czyni bohaterem dziecko biedne czy dziecko niewidome po to, by mały czytelnik nauczył się, że wszyscy nie są jednakowi i nie żyją w dobrobycie. Bohaterem staje się też dziecko zarozumiałe, które zostaje odpowiednio "ukarane" za brak skromności i pokory.
Jak to w świecie Musierowicz bywa, świat bohaterów "Hihoptera" jest czarno - biały. I to mi chyba zgrzyta, bo w moim świecie nic nie jest black&white.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...