czwartek, 29 września 2011

W szponach strachu...


Ponura, ciemna, pełna gniewu i strachu książka o uzależnieniu.

Główna bohaterka, Zarza, pracuje w wydawnictwie, a jej dni mijają, prześlizgując się łagodnie po obrzeżach czasu, szczęśliwie opróżnione ze znaczenia. Żyje obok ludzi, stroniąc od towarzystwa.
To, co wydarzyło się w przeszłości, nie pozwala jej skupić się na byciu tu i teraz. Zarza boi się, choć wróg nie daje znaku życia. Jej obawy nie są bezpodstawne. Któregoś dnia przeszłość upomina się o swoje, a kobieta ucieka, potykając się o koleje swego dawnego losu.
Poznajemy historię życia Zarzy, dowiadujemy się, kto wróg, kto przyjaciel. Mroczne to wszystko, przygnębiające, straszne. O dziwo, jest w tej otchłani promyk nadziei, światło odnowy, jakaś pozytywna wibracja. I Zarza tego się trzyma. Kobieta wypełniona po brzegi pesymistycznymi, ciężkimi myślami, chce żyć i stara się nadać życiu sens.
Powieść napisana specyficznym, ciekawym językiem, niemal pozbawiona dialogów.
Intryguje od pierwszej strony.

Rosa Montero, Stąd do Tartaru, Muza 2003, s.260

poniedziałek, 26 września 2011

weekend nad morzem, ale bez morza, mimo iż sobie obiecałam spacer po plaży.
za mało czasu, za wiele "chcę".
nie nasyciłam się pobytem.

dzisiaj cieszyłam się latem, któremu przeczą spadające z drzew liście.



środa, 21 września 2011

Gretkowska tym razem nie dla mnie...


Drugie rozczarowanie Gretkowską. Pierwsze przyszło z "Podręcznikiem do ludzi". "Kobieta i mężczyźni" to książka odległa od moich doświadczeń z prozą pisarki. Za mało Gretkowskiej w Gretkowskiej. Dla niektórych to zaleta (tych, co oburzają się na dosadność słowa i mocne opinie), dla mnie zdecydowanie wada.
Przeczytałam bowiem powieść obyczajową, która niczym się nie różni od setek innych.
Bardzo cenię Manuelę Gretkowską jako człowieka. Jej sądy na temat otaczającej nas rzeczywistości są trafne i bardzo często wspólne z moimi.
Jako pisarka ma świetny styl i operuje językiem, który trafia w moje gusta. Według mnie styl Gretkowskiej nie jest ani skandaliczny, ani nadmiernie naszpikowany erotyzmem. Pisarka nie boi się żadnego tematu i to jest godne uznania.
Myślę, że to fajna babka, a do tego świetnie pisze. Jednak "Kobieta i mężczyźni" to książka, która mnie nie poruszyła, a nawet miejscami nudziła, co się jeszcze nie zdarzyło w przypadku prozy Gretkowskiej.

Manuela Gretkowska, Kobieta i mężczyźni, Świat Książki 2007, s.272

poniedziałek, 19 września 2011

Tokio się zdarzyło...

Poczucie humoru autora współgra z moim. Ta książka musiała mi się podobać. Perypetie gajdzina w Japonii, kraju tak różnym od Polski, są zabawne, ciekawe, fajne po prostu. Marcin Bruczkowski niewątpliwie ma dar opowiadania. Wielu rzeczy się dowiedziałam o mieszkańcach Japonii, o których nie miałam pojęcia, a nie wiem, czy znalazłabym te informacje w jakimkolwiek przewodniku.Czyta się błyskawicznie. Teraz szukam "Zagubionych w Tokio". Na półce stoi "Radio Yokohama", ale to już inna bajka.


Marcin Bruczkowski, Bezsenność w Tokio, W-wa 2004, s.394

niedziela, 18 września 2011

Czas Życia i czas Śmierci

Autor: Markus Zusak
Tytuł: Złodziejka książek
Data pierwszego wydania: 2005
Ocena: 6/6

Patrzę na ostatnie blogowe wpisy i dochodzę do wniosku, że przeczytałam ostatnio kilka świetnych książek. Jakiś czas temu narzekałam na słabe lektury i szukałam wartościowych pozycji, a teraz trwa dobra czytelnicza passa. Mam jeszcze dwie doskonałe książki do opisania, jedną ciekawą i dwie całkiem średnie. By nie przerywać ciągu pozytywnej lektury, opowiem o "Złodziejce książek".

Mam wrażenie, że wszystko już zostało napisane. Każdy wie, jaki świat ta książka opisuje. Jak trudnych tematów dotyka. Jak wpływa na czytelnika, pobudza do refleksji, potrząsa człowiekiem, który rzeczywistość okresu okupacji zna tylko z literatury.

"Złodziejka książek" to książka wyjątkowa. Pokazuje świat ludzi, którzy pozostają ludźmi mimo koszmaru wojny. Krok po kroku dojrzewamy razem z dziewięcioletnią Liesel - silną, ale wrażliwą dziewczynką, której w tych okrutnych czasach nie braknie miłości, wiary i nadziei.
Narratorem jest Śmierć. Nie kostucha bez emocji, złakniona ludzkich ciał, ale Śmierć, która czuje, przeżywa, próbuje zrozumieć. Patrzy na Holokaust, na zagładę, na ból i też cierpi. Liesel ją fascynuje. Mała dziewczynka, która się nie poddaje, ale przyjmuje codzienność, dekorując ją własnymi cudami.

Najpiękniejszym widokiem świata jest dla Liesel pokój pełen książek. Gdy żona burmistrza pokazuje dziewczynce swoją bibliotekę, Liesel zamiera, a uśmiech paraliżuje jej wargi. Książka w tych trudnych czasach stanowi zagrożenie, dlatego palą się stosy z papieru. Jednak nawet płomień i żar nie powstrzymają Liesel przed uratowaniem książki i przed narażeniem się na niebezpieczeństwo.

"Złodziejka książek" parzy i wgryza się w pamięć, dotykając w subtelny sposób okrutnego czasu.



niedziela, 11 września 2011

Kobieta o kobietach.

Autor: Martyna Wojciechowska
Tytuł: Kobieta na krańcu świata
Rok pierwszego wydania: 2009
Ocena: 6/6


Książka piękna. Niezwykle interesująca. Pouczająca. Wzruszająca. Mądra.

Lubię Martynę, jej pasję i ciekawość świata. Zdobywa szczyty, przemierza kontynenty, wydaje National Geographic Polska i Traveler...To kobieta wielozadaniowa, kobieta zdobywca, kobieta odkrywca. Podróżuje po świecie, słuchając kobiet i spisując ich historie. Świetnie o tym pisze.
"Kobieta na krańcu świata" to książka doskonała. Czytałam jednym tchem. Każda opowieść pokazuje, jak tradycje danego miejsca wpływają na los kobiet. Jednocześnie, pragnienia kobiet są podobne, mimo iż nasza codzienność wygląda różnie. Martyna Wojciechowska nie ocenia wyborów swoich bohaterek. Słucha, próbuje zrozumieć, stara się nie ingerować w życie tych kobiet, ciesząc się z tego, że wpuściły ją do swego domu i zaufały na tyle, by opowiedzieć własne historie.

Wzruszałam się, czytając o sierocińcu dla słoni czy poznając losy kobiet, zajmujących się rozminowywaniem niebezpiecznych obszarów Kambodży. Z pewną dozą niezrozumienia czytałam o kulcie piękna w Wenezueli. Każdy rozdział to pasjonująca podróż, która wymaga od czytelnika otwartości i tolerancji dla innej kultury.

sobota, 10 września 2011

Zmarzłam...


Jednak wolę, gdy jest ciepło. 
Codziennie. 
Niezmiennie.
Zdecydowanie nadchodzi jesień.
Drzewa gubią liście.
Budzi mnie poranna mgła.
Marzną dłonie, gdy próbuję czytać na ławce w parku. 
Czas na spacerowe audiobooki.









środa, 7 września 2011


Autor: Olga i Piotr Morawscy
Tytuł: Od początku do końca
Rok pierwszego wydania: 2011
Ocena: 5/6

Góry są piękne.
Góry są niebezpieczne.
Góry pochłaniają ludzkie istnienia, ale co jakiś czas człowiek mierzy się z wysokościami, by stanąć na szczycie i poczuć nieuchwytną, ale obezwładniającą siłę wolności.


Parę dni temu obejrzałam Ciszę - telewizyjną produkcję z serii Prawdziwe Historie. Film przedstawia historię licealistów - amatorów wspinaczki, którzy zimą 2003 roku wyruszyli zdobywać Rysy. Ośmioro z nich nie przeżyło przygody w górach, a nauczyciel, który zorganizował tę wyprawę, został obarczony winą za tragedię. Film to rekonstrukcja wydarzeń sprzed kilku lat. Fabuła skupia się na ukazaniu przeżyć rodziców nastolatków, ich codzienności po śmierci dzieciaków. Nie jest to kino wybitne, ale całkiem dobre jak na produkcję telewizyjną. Wzruszające, refleksyjne, ciekawe.


Olga Morawska nie od razu wiedziała, jak bardzo góry pochłoną jej męża. Piotr złapał bakcyla i z człowieka, który lubi pochodzić po górach, stał się człowiekiem gór, himalaistą. Każda kolejna wyprawa potęgowała tę miłość, a przygniatała nieco domową codzienność.


"Od początku do końca" to książka o trudnej miłości, rozrywanej tygodniami nieobecności drugiego człowieka. To historia samotności i zwyczajnego wkurzania się o to, że go nie ma, a powinien być. To dziennik Olgi, która tęskni i czeka na męża i dziennik Piotra, który też tęskni, ale, bardziej niż na powrót do domu, czeka na dobry wiatr, przyjazną temperaturę, mniejsze opady. W pewnym momencie góry stają się ważniejsze i to jest dla Olgi wyjątkowo trudne, bo jak pisze: kochali się, nie mieli do siebie siły po to, by kochać się jeszcze bardziej.


Dużo w dziennikach Piotra powtórzeń, wszak każda kolejna wyprawa przypomina wcześniejszą. Czytelnik może poczuć się znużony tymi opisami, ale dla mnie oczywiste jest, że gdy wyprawa trwa tygodniami, a czasami kilka dni czeka się w bazie na dobrą aurę, to bywa nudno. Mnie to nie zniechęca. Czytałam wcześniej "Moje bieguny" Marka Kamińskiego (szczerze polecam), gdzie wyprawy były jednoosobowe i autor czasami narzekał, że nie ma do kogo gęby otworzyć, ale pasjonująca to była lektura.


Książka Olgi i Piotra Morawskich, wydana po śmierci himalaisty, ukazuje mądrego, ciekawego, skromnego człowieka, który żył krótko, ale z pasją. Niestety, oddał jej życie.
Piotr Morawski zginął w 2009 roku podczas wejścia na Dhaulagiri. Zdobył sześć ośmiotysięczników. Miał 32 lata.

wtorek, 6 września 2011

Namibia znana i nieznana

Autor: Anna Olej - Kobus, Krzysztof Kobus
Tytuł: Namibia. 9000 km afrykańskiej przygody
Rok pierwszego wydania: 2011
Ocena: 6/6

Kobusowie wydali kilkanaście albumów, z których żadnego nie miałam w dłoni, mimo iż tę rodzinkę uwielbiam i czytam wszystko, o czym piszą na Małym Podróżniku. Nad zakupem książki "Namibia. 9000 km afrykańskiej przygody" nie zastanawiałam się nawet przez chwilę. Nie dość, że to książka o podróży, to jeszcze wyprawa z dziećmi.

"Namibia..." to pierwsza książka Kobusów, wydana przez National Geographic. Poproszę więcej! Cudna jest. Pisze Ania i jak pisze. Jakby siedziała obok mnie i barwnie opowiadała o kolejnych dniach, spędzonych w Afryce. Autorzy przemycają sporo praktycznych informacji na temat tej części świata, zwracają uwagę nie tylko na mieszkańców Afryki, ale również na zabytki Namibii. Mnie Afryka nie kojarzy się z zabytkami, a jednak...

Świetne są zdjęcia.

Słodzę, wiem, że słodzę i jestem bezkrytyczna wobec tej książki, ale piszę prawdę, samą prawdę i tylko prawdę, naznaczoną moimi emocjami:)

czwartek, 1 września 2011

Wracam...

Dzisiaj skończyło się lato. Tak, wiem, z kalendarzowym pożegnamy się za trzy tygodnie, ale to beztroskie, słoneczne, bez budzika i bycia na czas tu i tam pomachało zza chmur promykami słońca i wymusiło narzucenie na siebie cieplejszej bluzy.

Byliśmy w górach, byliśmy nad morzem, siedzieliśmy przy ognisku, jedliśmy obiad w Krainie Westernu, bawiliśmy się na weselu, wysłaliśmy Starszą na pierwszą kolonię...Nigdy lato tak szybko nie zleciało.

Cały rok nie wiem gdzie się podział. Wczoraj Młodsza pojawiła się w naszym życiu, a pojutrze świętować będziemy roczek...

Nie było mnie tu. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie po drodze mi było z komputerem, pięć minut dziennie przed monitorem to za mało, by napisać o przeczytanej książce (a czytałam sporo), obejrzanym filmie (a oglądałam niewiele)...

Nadrobię.
Wróciłam z wakacji.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...