Fajne te historie. Wolę styl pisania Kingi Choszcz czy Marka Kamińskiego i pamiętnikarski opis podróży, ale taka lektura też daje mnóstwo przyjemności i wzbogaca wiedzę. Życzyłabym sobie więcej fotografii, ale...już się nie czepiam.
Miałam wczoraj udane łowy w bibliotece. Nawet nie łowy, tylko udany rzut okiem. Ledwo przekroczyłam próg biblioteki, a z półki ze zwrotami "mrugnęły" do mnie dwie książeczki, których od jakiegoś czasu poszukiwałam. To się nazywa szczęśliwy dzień książkowy. Przytargałam "Dziewczynę z zapałkami" Janko i "Wodę różaną i chleb na sodzie" Mehran. No, nie mogłam ich tam zostawić na pastwę innego czytelnika...
Zauważyłam właśnie, że sporo czytasz książek hm... ;) podróżniczych. A ja głupia przegapiam takie fajne lektury. Muszę to zmienić.
OdpowiedzUsuńto prawda - taka literatura wyjątkowo ostatnio mi "leży" i na szczęście jeszcze dużo nieprzeczytanych podróży przede mną:)
OdpowiedzUsuń:) fajnie ze upolowalas tą Mehran
OdpowiedzUsuńA mnie porzadną bibliotekę zamkneli na całe wakacje z powodu remontu. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZ Mehran strasznie się cieszę; miałam czytać w weekend, ale niespodziewanie zostałam porwana i wywieziona w fajne miejsca, i nie przeczytałam ani jednej strony.
OdpowiedzUsuńZamknęli bibliotekę na wakację - toż to jacyś barbarzyńcy:)