sobota, 20 listopada 2010

Miłość z przeszkodami (Marlena de Blasi "Tysiąc dni w Wenecji")

Na kolana mnie Marlena de Blasi nie powaliła. Pociesza fakt, że podobno, jak głosi blogowa fama, "Tysiąc dni w Wenecji" to jej najsłabsza książka. Nastawiam się więc na ciekawsze spotkania. Nie zniechęciłam się bowiem pierwszym.

Przyjemna to lektura. Prosta i przyjemna. Romansowa, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, co mnie się podobało niesłychanie. Bohaterka zakochana, ale nie zaślepiona. Nieznajomy z mnóstwem wad, które ona dostrzega, co się chwali. Spięcia i napięcia obecne. Nadmiernej słodyczy brak.
Dzięki temu książka jest lekkostrawna.

Z przyjemnością przechadzałam się z bohaterką po miejscowym targu. Marszczyłam brwi z niedowierzania, gdy mężczyzna niechętnie kosztował dań, przygotowanych z miłością przez kobietę, która na gotowaniu się zna. Starałam się zrozumieć wątpliwości i rozterki Marleny, która próbuje odnaleźć swoje miejsce w pięknej Wenecji. Bohaterowie powoli uczą się siebie, docierają się i napotykają trudności, a ich miłość nie jest usłana różami - to największy atut tej książki.

4/6

1 komentarz:

  1. Dostałam ją na urodziny we wrześniu i ciągle czeka na swoją kolej :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...