Jaśniejszy świat się robi. Cieplejszy. Słoneczny.
Łatwiej rano wstać do pracy. Ale trudniej w niej usiedzieć, bo słońce zaprasza na spacer. Poszłabym, znudzona ośmiogodzinnym siedzeniem za biurkiem. Cała się wyrywam na zewnątrz...
Morze mi się śni i rozpędzone konie.
Przeczytałam "Boże Narodzenie w Lost River" Fannie Flagg - tytuł książki nieco mylący, bo atmosfery świątecznej w powieści nie odnalazłam. Nie brakuje w niej jednak pozytywnych uczuć, wzajemnych serdeczności i ciepła sąsiedzkich relacji. Mdło? Trochę mdło, choć Fannie Flagg nieco zrównoważyła tę cukierkowość dawką smutnych zdarzeń (niewystarczającą jednak, by spokojnie i bez przewracania oczami przyjmować kolejne szczęśliwe chwile mieszkańców). Proporcje nie zostały zachowane i zadaję sobie pytanie, czy takie miejsca, jak Lost River faktycznie istnieją.
Poza tym "Boże Narodzenie...", moim skromnym zdaniem, jest dużo słabsze od "Smażonych zielonych pomidorów".
och Smażone! Tego nie czytalam.Ale czytałam kiedyś "Witaj na świecie maleńka" czy coś takiego..- nie porwało, choć świat taki idealny był.. - pozdrawiam spacer_b
OdpowiedzUsuń