Rupert Isaacson
Opowieść ojca. Przez mongolskie stepy w poszukiwaniu cudu
Nasza Księgarnia 2010
Czekając na narodziny dziecka, często słyszymy: najważniejsze, by było zdrowe. I choć czasem kołacze nam w myślach marzenie o córeczce czy synku, to na plan pierwszy wysuwa się to zdanie, wypowiadane przy każdej okazji, nawet przez nieznanych nam ludzi. Nie bez powodu.
Rupert i Kristin przywitali na świecie zdrowego chłopca. Dali mu na imię Rowan. Przez trzy lata cieszyli się wspólną codziennością, od czasu do czasu narzekając na zmęczenie, brak czasu, monotonię zdarzeń. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy u trzyletniego Rowana zdiagnozowano autyzm. Rodzice wcześniej dostrzegali u syna objawy, które ich niepokoiły, ale odsuwali od siebie negatywne myśli, tłumacząc sobie i innym, że dzieci są różne, a fakt, że ich syn nie lgnie do ludzi, nie lubi dotyku i często zamyka się we własnym świecie nie świadczy o tym, że jest chory. W końcu jednak musieli skupić się na tym, co ich niepokoi.
Lekarska diagnoza przewróciła świat rodziny do góry nogami. Wszystko zaczęło się kręcić wokół autyzmu dziecka. Pielgrzymki od lekarza do lekarza, co rusz zmieniane metody leczenia, które nie przynosiły pozytywnych wyników, totalne wyczerpanie...to stało się codziennością Ruperta i Kristin. Tak wielkie skupienie na dziecku sprawiło, że rodzice zaczęli się od siebie oddalać. Rupert, podróżnik, obrońca praw zagrożonych plemion (m.in. Kalahari), koniarz, a przede wszystkim człowiek otwarty na to, co niewyjaśnione, związane z ludzką duchowością, postanowił wyruszyć do Mongolii w poszukiwaniu Szamanów. Wiedząc, jak wielka więź łączy Rowana z końmi, jak się przy nich wycisza i jak się z nimi porozumiewa, Rupert stwierdził, że podróż do miejsca, z którego konie pochodzą, a moc uzdrowicieli jest wielka może uleczyć sześcioletniego chłopca. Pełni obaw rodzice rozpoczęli trudną, piękną i ważną wędrówkę w nieznane...
Ciężko oceniać historie, które pisze życie. Lekturze towarzyszy mnóstwo emocji. Rupert nie słodzi. Bardzo często i szczerze wspomina o trudach podróży. Złości się na los, na syna, na niepogodę. Jednak miłość rodziców jest tak wielka, że są w stanie przezwyciężyć wszelkie granice. Brzmi cukierkowo i banalnie, ale taka jest prawda i nic tego nie zmieni.
Mongolia odkrywa przed podróżnikami wiele tajemnic, przyciąga gościnnością i wiarą w świat duchów. Szamańskie praktyki wielokrotnie dziwią, ale jeśli mają okazać się skuteczne...Jeden krok naprzód oznacza dwa kroki w tył, ale nikt nie obiecywał, że będzie lekko...
Rozpoczynając lekturę zastanawiałam się, czy książka nie będzie nużąca. Ile można pisać o tym, że się jedzie po pustkowiu i czasami spotyka Szamana? Ile można czytać o powtarzających się zachowaniach dziecka, o zmęczeniu rodziców? Okazuje się, że można długo pisać i czytać, i nawet przez chwilę nie poczuć się znużonym.
Opowieść ojca... to ważna i piękna książka, która pokazuje, jak wielkimi siłami dysponuje człowiek Nie tylko ojciec. Najważniejszą z tych sił jest miłość...
Nie byłoby jednak tej opowieści, gdyby nie wiara w duchy, w niewyjaśnione moce, w cuda...Jestem przekonana, że znalazłoby się wielu czytelników, którzy z politowaniem pokiwaliby głowami nad szamanami, buddystami, bajeczkami...
Zapowiada się intrygująco :)
OdpowiedzUsuńTrochę jak "Poczwarka" Terakowskiej ... Nie wiem czy jestem w stanie przeczytać taką książkę ... Beczę na widok bezdomnego zaglądającego do śmietnika :(((
OdpowiedzUsuńMam ta ksiazke na polce, ale ciezko mi po nia siegnac. Z powodow osobistych. Musze sie wreszcie przelamac.
OdpowiedzUsuńMiłość ojcowska, w ogóle miłość... temat rzeka w sumie. Jestem ciekawa, może uda mi się wyszperać ją na półce w bibliotece.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dałabym radę przeczytać, ale zapisuję :-)
OdpowiedzUsuńZ chęcią się skuszę:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie jest to odpowiednia dla mnie lektura obecnie, ale może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńPrzesłanie książki jest bardzo pozytywne, a wspomnienia ojca czyta się przyjemnie...Tchną lekkością, nie przytłaczają. Nie trzeba się tej książki bać:)
OdpowiedzUsuńDobra, przekonałaś mnie :) Zapisuję! :))
Usuńojej, musi być niesamowita książka! muszę zerknąć!
OdpowiedzUsuńPozycja z pewnością niełatwa. Z jednej strony takie książki są intrygujące, ale z drugiej smutne i to czasami przemawia u mnie za powstrzymaniem się od chłonięcia kolejnych złych historii. Książka z pewnością daje do myślenia, ja ostatnio myślę aż nazbyt dużo, więc ją sobie chyba odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom "Opowieść ojca..." nie jest ani smutną, ani złą historią. Czy zmusza do myślenia? Pewnie tak, ale nie jest nachalna. Opowiada o zmaganiach z chorobą, ale dla mnie to książka przede wszystkim o otwartości rodzica na świat. I o miłości.
UsuńJa właśnie tak ją odebrałam, czytając Twoją piękną recenzję i z pewnością przeczytam.
Usuń