Jorn Lier Horst
Jaskiniowiec
Smak Słowa, 2014
Ostatnio czytałam od środka cyklu Piaskuna Keplera, kilka dni temu skończyłam Jaskiniowca Horsta i, jak się okazuje, jest to dziewiąty tom serii z Williamem Wistingiem. Co więcej, nawet gdybym chciała rozpocząć lekturę od pierwszej części, to nie mogę, ponieważ ta jeszcze nie ukazała się w Polsce. Nie odczułam za bardzo, podobnie jak w przypadku wspomnianego Piaskuna, że to kolejna część pewnej całości, ale mimo wszystko serie lubię czytać od początku do końca, a nie odwrotnie. Nie wyobrażam sobie poznawać sagi Camilli Lackberg od środka. W książkach szwedzkiej autorki istotny jest nie tylko wątek kryminalny, ale również losy bohaterów, które z tomu na tom są coraz bardziej interesujące, a Erica, Patrick, Anna stają się naszymi dobrymi znajomymi.
Jaskiniowca Horsta uważam za książkę dobrą, ale nie na tyle, bym była jakoś szczególnie zainteresowana kontynuowaniem spotkań z Wistingiem. Jestem przyzwyczajona i bardzo lubię klimat skandynawskich kryminałów, ale podczas lektury Jaskiniowca bywały momenty, w których naprawdę potrzebowałam przyspieszenia akcji, zwrotu akcji, emocji, poruszenia. Tymczasem na początku mamy zmarłego mężczyznę, który wiódł samotne życie, tak samotne, że przez cztery miesiące nikt nie zwrócił uwagi na to, że ów człowiek przestał istnieć. Pewna dziennikarka, córka policjanta Williama Wistinga, postanawia napisać tekst o wyalienowaniu społecznym, ludzkiej znieczulicy, samotności. W miarę zdobywania informacji do artykułu zaczyna zastanawiać się, czy śmierć mężczyzny nastąpiła z przyczyn naturalnych. Line spotyka się z ludźmi, którzy mieli jakikolwiek związek ze zmarłym i stopniowo jej dziennikarskie poczynania zamieniają się w prywatne śledztwo. W międzyczasie policja prowadzi własne dochodzenie, związane z faktem, że na plantacji choinek znaleziono ciało w stanie znacznego rozkładu...
Nic się nie dzieje, a kiedy coś zaczyna się wykluwać, powieść się kończy.
Wstrzymałabym się z porównywaniem Horsta do Nesbo. Poza faktem, że obaj panowie pochodzą z Północy i obaj są autorami kryminałów, nic ich nie łączy.
Jeszcze nie czytałam, ale kryminały zawsze chętnie... :))
OdpowiedzUsuńw moich oczach Horst też wypadł przeciętnie. zły nie był, ale o co tyle szumu nie rozumiem.
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia, chwyty marketingowe, sugerujące podobieństwo Hersta do Nesbo uważam za krzywdzące i niesmaczne. Herstowi daleko do Nesbo, choćby przez sam warsztat, który jest po prostu inny. Czy lepszy, pozostawiam ocenę czytelnikom.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu zaczęłam go czytać, ale nic mnie przy niej nie zatrzymało i doskonale rozumiem "odczucia" z Twojej recenzji. Pewnie już do niego nie wrócę, chyba że naprawdę już nie będę miała co czytać ;)
OdpowiedzUsuńDoczytałam do końca, choć kilkakrotnie miałam ochotę porzucić lekturę.
UsuńJest zupełnie inny niż Nesbo-inna koncepcja, napięcie...Nesbo jest tylko jeden, mi akurat ten kryminał sie podobał, chociaż nie nazwałabym go wybitnym.
OdpowiedzUsuńMnie się podobał "Jaskiniowiec" i jego mroczny klimat, ale poza Horstem, nie znam innych książek literatury skandynawskiej, więc nie mam odniesienia.
OdpowiedzUsuńJa jestem zachwyconą tym autorem i tą powieścią. Jeżeli chodzi o porównywanie do Nesbo, to faktycznie można się kłócić, bo obaj panowie piszą inaczej, inny jest klimat ich powieści, ale obydwu uwielbiam. :)
OdpowiedzUsuń