środa, 8 czerwca 2016

Rodzina bez granic, czyli Albothowie w Ameryce Środkowej.

Jest tak, że jak podróżnikom rodzi się dziecko, to zewsząd słyszą złowieszcze przepowiednie, głoszące koniec wagabundzkiego życia. Bo przecież maluchy lubią rutynę, własne łóżeczko, cieplarniane warunki, a nie spontaniczne decyzje, zasypianie pod gołym niebem, latanie samolotem, obce twarze.
Dziwię się, że ludzie trzymają się tych utartych schematów, bezmyślnie je powtarzając, choć codziennie znane i mniej znane podróżujące rodziny udowadniają, że z dziećmi można i WARTO podróżować. Maluchy najbardziej potrzebują bliskości i miłości rodziców, obojętnie czy w Krakowie, czy na Bali.


Na tę książkę czekałam niecierpliwie, tak jak wcześniej nie mogłam się doczekać Smoków i Smoczków. Z dziećmi przez Azję i Namibii Anny i Krzysztofa Kobusów. Wiedziałam, że z blogowych opowieści Ani Alboth musi powstać książka, a ja bez zastanowienia tę książkę kupię.
Zdecydowanie bardziej wolę czytać i przeglądać papierowe historie.
Rodzina bez granic... to mnóstwo zdjęć, sporo tekstu, ciekawie i fajnie opisane rodzinne podróże po Ameryce Środkowej. Dziennik życia, które jest pasją albo pasji, która jest życiem. Nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem, ale to normalne, jeśli podróżuje się z dziećmi i bezkonfliktowe, jeśli się o tym nie zapomina i do wielu spraw podchodzi na luzie. Takie wędrowanie jest nawet ciekawsze, ponieważ dzięki dzieciom więcej dostrzegamy, zwracamy uwagę na rzeczy, które w innej sytuacji nie zainteresowałyby dorosłego globtrotera. Maluchy mogą otworzyć pewne drzwi, a na pewno ich obecność rozluźnia atmosferę i wywołuje uśmiech nawet na twarzy bardzo poważnego urzędnika. Dzieci szybko adaptują się do nowych warunków, zdobywają przyjaciół i, przy okazji, nocleg u wielodzietnej rodzinki gdzieś na trasie. Z jednego noclegu robi się kilka, bo przecież nikomu nigdzie się nie spieszy...
Świetnie się czyta książkę Anny Alboth - nawet szkoda, że tak świetnie, bo za szybko człowiek dociera do ostatniej strony, a chciałby jeszcze więcej opowieści z rodzinnych wojaży. Może jest szansa na kolejny tytuł z podróży już odbytej albo zupełnie nowej? 
Kupiłam książkę w dniu premiery i od razu przeczytałam - niech to będzie najlepszą rekomendacją dla Rodziny bez granic....

1 komentarz:

  1. Zamówiłam:) Niedługo będę miała przyjemność poczytać, pooglądać na papierze. Rodzinkę lubię od dawna i już nie mogę się doczekać. A czytając Twoje odczucia, nakręcam się jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...