Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Linda Green. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Linda Green. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 6 marca 2016

Linda Green "Mamifest".

Linda Green Mamifest Świat Książki, 2015

Od niedawna całkiem nieźle radzę sobie z porzucaniem książek, które mnie nie zainteresowały. W porównaniu do lat poprzednich, kiedy to nie potrafiłam odłożyć kiepskiej lektury w przeświadczeniu, że jak już zaczęłam czytać, muszę skończyć, by mieć swoje zdanie na temat danego tytułu czy twórczości autora. Na szczęście teraz ważniejszym jest dla mnie spędzenie czasu z wartościową książką i dlatego dokonuję ostrej selekcji, wybierając kolejną lekturę. Zmieniłam również podejście do kupowania książek z "pod wpływem promocji/okładki/widzimisię/itp." na "czy na pewno potrzebuję/chcę/wzbogacę się, nabywając ten tytuł". Dlatego obecnie kupuję mniej (posiadanie czytnika zdecydowanie pomaga w tym, aby ograniczać nabywanie tradycyjnych książek), a te tytuły, które już mam, jeśli nie zachwycają, trafiają do biblioteki.

Tam właśnie powędrowała powieść Lindy Green. Zmęczyłam Mamifest i stwierdzam, że naprawdę nie lubię tego typu literatury. Podczas lektury czułam, że autorka nie szanuje czytelnika i uważa, że wystarczy zagrać na emocjach i będzie ok. To tak nie działa, przynajmniej na mnie nie działa.
Dobiła mnie rozpisana na czynniki pierwsze "scena z tamponem", kiedy to jedna z bohaterek miesiączkuje, tamponów do torebki nie wrzuciła, a zaraz bierze udział w telewizyjnej debacie. Co robić? Automatów z tamponami w zasięgu wzroku brak, a najbliżej siedzą dwie kobiety z przeciwnej partii, z którymi się przecież bratać nie będzie. Ale jednak kobiety, więc...inteligentnie podchodzi do pierwszej, na oko osiemdziesięcioletniej i szeptem pyta o produkt pierwszej potrzeby. Ta patrzy na nią z politowaniem i mówi, że w jej wieku o tamponach się już nie myśli. Podchodzi więc do drugiej, która, na szczęście, dysponuje odpowiednim środkiem higieny, więc super, sytuacja uratowana, ale...tampon jest przecież innej firmy niż te, których używa zainteresowana; poza tym przyjęła pomoc z ręki "wroga" (te dylematy!). No nic, nie ma wyjścia. Puenta po użyciu tamponu? Na szczęście w środku wszystkie jesteśmy takie same. Amen.

Dlaczego przeczytałam tę powieść do końca, choć kilkakrotnie miałam ochotę porzucić lekturę? Dobre pytanie, na które nie znajduję odpowiedzi. Nie polecam. Szkoda czasu i energii.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...