wtorek, 16 grudnia 2014

"Wnuczka do orzechów" Małgorzaty Musierowicz.

Małgorzata Musierowicz
Wnuczka do orzechów
Akapit Press, 2014


Lubię Jeżycjadę za Borejków, za ich ciepły, wypełniony książkami dom, przez który przewija się mnóstwo ciekawych postaci. Lubię cykl Małgorzaty Musierowicz za cztery fajne dziewczyny, wychowane w poznańskiej kamienicy przy ulicy Roosvelta. Za każdym razem, czekając na kolejny tom Jeżycjady, tęsknię za intelektualną atmosferą mieszkania Borejków, za miłosnymi rozterkami ich córek, za lekkim nieprzystosowaniem do świata seniorów rodu.

Może powinnam "pozwolić" autorce wyjść poza ten schemat, ale nie umiem. Wnuczka do orzechów, moim skromnym zdaniem, niewiele ma wspólnego z TĄ Jeżycjadą. Nie dość, że czytelnik musi opuścić Poznań i wyjechać na wieś, to jeszcze główną bohaterką najnowszej książki z serii jest dziewczyna, która nie wzbudziła mojej sympatii. Nie wiem dlaczego, ale Dorota wydała mi się istotą mało interesującą i kompletnie nie pasującą do reszty klanu. Siostry Borejko, szczególnie Ida, pojawiają się na stronach powieści, ale jakby mimochodem, na marginesie. Mila i Ignacy również występują w tle. Na czas wakacji seniorzy przeprowadzają się (wraz z własnymi łóżkami i księgozbiorem) do wiejskiego domu Patrycji. Najbardziej wzruszającym i bliskim "dawnej" Jeżycjadzie momentem w opowieści jest ten, gdy Patrycja spogląda na jakby przeniesiony z poznańskiego mieszkania pokój rodziców i z nostalgią myśli o rodzinie.

Borejkówny dawno wyrosły z wieku nastoletniego i mają względnie uregulowane życie miłosne i rodzinne. Nie mogą wiecznie się gubić i doznawać emocjonalnych zawirowań. Mam wrażenie, że Małgorzata Musierowicz włożyła wiele serca w stworzenie rodziny Borejków, że do pewnego momentu z zaangażowaniem organizowała życiorysy dzieci Gabrysi, Idy, Natalii i Patrycji. Teraz jednak nie opuszcza mnie uczucie, że autorka próbuje na siłę kontynuować cykl. Całym sercem jestem za tym, aby Jeżycjada wciąż istniała, ale nie chcę drugiej Wnuczki do orzechów.

Pozwolę sobie jeszcze dodać, że pomimo przedstawionych wyżej zarzutów, czytałam najnowszą powieść Musierowicz z przyjemnością.

20 komentarzy:

  1. z tym zarzutem spotkałam się już wśród recenzentów. coś widać jest na rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zarzuty wobec najnowszych części Jeżycjady pojawiają się od pewnego czasu. Opinie o "McDusi" też były różne, często negatywne. Pani Musierowicz ma jednak wielkie grono stałych czytelników, którzy czekają na każdą nową książkę:)

      Usuń
  2. Fragment na którym Patrycja przez uchylone drzwi spogląda na czytających rodziców jest też moim ulubionym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten fragment wyróżnia się na tle całości i dlatego nie sposób się nad nim nie zatrzymać.

      Usuń
  3. Ciekawe czy odbiorę podobnie " Wnuczkę ..." ...
    Póki co czeka na półce na świąteczny leniwy czas.
    W obecnym niedoczasie czytam jedynie świąteczne lektury moich dziewczyn.
    Dawno już nie czekałam z takim wytęsknieniem na lekturę ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czekałam na spotkanie z najnowszą książką Musierowicz i, w gruncie rzeczy, było ono miłe, ale zabrakło tego, co najbardziej w Jeżycjadzie lubię.
      Są książki, na które czeka się z wytęsknieniem. Teraz np. już chcę czytać "Dziennik zimowy" Austera i "Po co ci szczęście, jeśli możesz być normalna?" Winterson, ale mam napoczęte trzy powieści z biblioteki i najpierw dokończę te lektury, by potem zanurzyć się w świecie własnych książek.

      Usuń
  4. Podczas gdy wszyscy czytali Musierowicz, ja czytałam Siesicką. Trochę może ze szczeniackiej przekory, bo Musierowicz miałam w domu, a Siesicką przynosiłam z biblioteki ;) To było coś. Pamiętam te musierowiczowe okładki, które były wszędzie. Pewnie wiele mnie ominęło, a teraz nadrabianie nie miałoby smaku, jaki mogłam czuć w dzieciństwie. Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam, prócz Musierowicz, Siesicką, Snopkiewicz, Chmielewską, Montgomery. Do pewnego wieku nie byłam oryginalna i wybierałam to, co inne dorastające dziewczynki. Powoli kształtował się mój gust.
      Dziś jest Meyer, Green, Tyszka, Kosmowska, wówczas była Siesicka i Musierowicz. Lubię obie.
      Myślę, że z Jeżycjadą mogłabyś spróbować. Zacząć od początku, od najlepszych części cyklu. Ostatnio zaczęłam podczytywać "Szóstą klepkę", po wielu latach, i wciągnęłam się w lekturę. Odłożyłam na rzecz innych książek, ale myślę, że kiedyś wrócę do Jeżycjady i z przyjemnością ponownie "zamieszkam" u Borejków. Jest magia w tych książkach i czuję ją niezależnie od wieku. Poza tym pierwsze tomy przypominają o czasach, w których dorastałam, czasach bez komputera, komórki, internetu itp.

      Usuń
  5. Z początku miałam pewne wątpliwości, jednak pojawienie się Idy szybko je rozwiało. Poza tym polubiłam Dorotę. Jej praktyczne podejście do życia świetnie kontrastowało z wiecznie oderwanym od rzeczywistości Ignacym. I nadal jestem ciekawa dalszych losów pozostałych członków rodziny Borejków. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa to i ja jestem, będę czekała niecierpliwie na kolejną część Jeżycjady, ale Doroty jakoś nie polubiłam.

      Usuń
  6. Nigdy nie czytałam Musierowicz, nie wpadła w moje ręce. Moja mama miała kilka starych książek dla młodzieży, w których się zaczytywałam. I chociaż moje dzieciństwo przebiegało w czasach kiedy video było niesamowitym cudem techniki, to uwielbiałam czytać o tej młodzieży z lat 70-tych, którą strasznie chciałam być. Szkoda, że kilka lektur gdzieś się zgubiło, najbardziej mi żal zaginionej "Zielonej dziewczyny", chętnie bym znów sięgnęła po te stare dobre książki. Może i na Musierowicz się skuszę, może jeszcze dla mnie skapnie troszkę tej magii minionych lat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorastałyśmy w tych samych czasach:) Myślę, że przyjemnie spędzisz czas z powieściami Musierowicz.
      Próbowałam podsunąć pierwszą część cyklu mojej jedenastoletniej córce, ale na razie nie sięga sama po te książki. Myślę, że dla współczesnych nastolatków świat opisywany przez panią Małgorzatę jest nieco abstrakcyjny. Co nie znaczy, że nie może być interesujący:)

      Usuń
    2. Moja dwunastolatka podczytuje Musierowicz od kilku lat, ale głównie pierwsze tomy i bez zachowania chronologii. Na "Wnuczkę" widzę, że nie ma za bardzo chęci, mimo że ją namawiam. Chyba nie czuje tego klimatu tak jak my.

      Usuń
    3. Liczę na to, że Maja jednak sięgnie po Musierowicz czy Siesicką. Choćby dlatego, że świat przedstawiony w tych książkach różni się od dzisiejszych realiów, to kawałek historii, której nasze dzieci nie znają, a warto żeby poznały.

      Usuń
    4. O proszę :) Ja pochodzę z rocznika 85, a Ty? Pewnie dlatego książki np Siesickiej były mi dość bliskie i lubiłam je czytać. Bo wiele z tego o czym pisała, było dla mnie znane albo na tyle łatwe do wyobrażenia sobie, że mogłam z przyjemnością poznawać losy bohaterów. Moją ulubioną książką była "Zapałka na zakręcie", którą zaczytywałam na amen. A Musierowicz muszę poznać, coś czuję, że się polubimy ;)

      Usuń
    5. Rocznik 80 się kłania:) "Zapałkę na zakręcie" też bardzo lubiłam:)

      Usuń
  7. Jeżycjada to przede wszystkim sentyment ;) te, które dzieją się aktualnie są już trochę inne, tym niemniej zawsze miło się wraca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło, choć klimat już inny. Masz rację, sentyment jest wielki:)

      Usuń
  8. Zdarzało mi się czytać Musierowicz w dzieciństwie, ale nie byłam jej wielką fanką, choć Jeżycajdę wspominam bardzo miło. Jednak najchętniej sięgałam po książki Siesickiej i Marty Fox :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martę Fox lubię bardzo, nieustannie, choć już dawno wyrosłam z wieku nastoletniego:)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...