poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Twoja ulubiona książka.

Łatwiej o mobilizację, gdy się człowiek w coś zaangażuje. Postanowiłam zatem wrócić na, pozostawione odłogiem, blogowe łono i zająć się wyzwaniem pt: 30 dni z książkami, na które ostatnio tu i ówdzie trafiam. Będę musiała myśleć nad odpowiedziami, formułować sensowne zdania i regularnie klikać. Tego potrzebuje mój rozleniwiony umysł. Przynajmniej tak mi się wydaje...

Dzień 1, czyli moja ulubiona książka. 

Nie mam zbyt wielu ulubionych książek. Wbrew pozorom, większość literatury, o którą się potykam, to dobre, przyjemne w odbiorze historie, do których na pewno nie wrócę.
Ta "ulubioność" zmienną jest - z wiekiem pewne historie przestają tak bardzo poruszać i właściwie ciężko stwierdzić, dlaczego w pewnym okresie życia stały się dziełem niemal kultowym.
Dawno nie czytałam "Wielkich ciężarówek..." Marty Fox i kiedyś znajdę czas, by do nich wrócić. Zakupiony przez licealistkę egzemplarz zamazany jest czerwonym flamastrem, ozdobiony wpisami i notatkami, wykrzyknikami i znakami zapytania. Dziś patrzę na to ze zgrozą, bo wyrosłam z pisania po książkach, ale te wszystkie słowa i podkreślone zdania o czymś świadczą, coś znaczyły. Podobnie zresztą wygląda "Lolita" Nabokova i "Tego lata, w Zawrociu" Kowalewskiej.
Arturo Perez - Reverte jako pierwszy wprowadził mnie w fascynujący świat bibliofilii i tego mu nie zapomnę. "Klub Dumas" czytałam z wypiekami na twarzy i wciąż uważam za jedną z najlepszych powieści, z którymi dane mi było obcować.
Atramentowa trylogia Cornelii Funke to cykl świetnych, pełnych przygód i niebezpieczeństw, książek dla młodzieży, w które wpadłam i z żalem zamykałam trzeci tom. Lepsze to niż perypetie Harry'ego Pottera, choć i te lubię.
Literatura podróżnicza to temat na osobny rozdział i tu bardzo ciężko wybrać ulubioną pozycję. Kobusowie, Kinga Choszcz, Martyna Wojciechowska to tylko nieliczne nazwiska ludzi z pasją, którzy przemierzają świat, a potem swoje wędrówki opisują tak, że w moim sercu rodzi się bardzo brzydkie uczucie - zazdrość.
Jeszcze "Egzamin" Cortazara i "O sztuce. Eseje o ekstazie i zuchwalstwie" Jeanette Winterson. Cortazar to Cortazar - albo się lubi jego niespieszny opis codzienności i długie człeków gadanie, i doszukiwanie się istoty opowieści między wierszami, albo się jego twórczości nie ogarnia. Mnie pisarstwo Cortazara wytrąca z równowagi, ale zdania, które znajduję na kolejnych stronach jego powieści i opowiadań trafiają w moje widzenie świata.
Jeanette Winterson jest przede wszystkim autorką niezłych powieści, ale mnie najlepiej czytało się jej eseje. Trochę w stylu Anne Fadiman, więc jeśli ktoś lubi "Ex Libris", polecam.

Jak widać, nie potrafię wybrać jednej ulubionej książki. Uważam, że to sztuka i gratuluję każdemu, komu się udała. Patrzę na obrazek poniżej i tak sobie myślę, że najczęściej wracam do książek o podróżach, przeglądam fotografie, podczytuję fragmentami. Łatwiej zatem byłoby mi wybrać ulubiony typ literatury, a nie tę jedną, jedyną, najlepszą z najlepszych...



4 komentarze:

  1. A mnie Funke znudziła tak jak Potter porwał. Ale ja to wszystko kładę na karb nieustannego tetryczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. spacer_biedronki pisze:

    co do Klubu D. to mnie też porwał. Wspaniały. ("Dziewiate wrota" też lubię). Mnie się chyba udało. "Mistrz i Małgorzata" to ta jedna, jedyna. Dobrze Cię widzieć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, miło wrócić:)
      też lubię "Dziewiąte wrota", choć wśród kinomanów film nie jest zbyt wysoko oceniany; do mnie trafia i historia, i klimat opowieści;

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...