30 dni z książkami. Dzień 2, czyli książka, którą lubisz najmniej.
Pierwsza uwłacza kobiecie, choć podobno wiele kobiet identyfikuje się z książkową Bridget i, podobno, jej perypetie są zabawne. Mnie nie śmieszyły, ale mam specyficzne poczucie humoru i kabarety też rzadko mnie śmieszą, więc się nie znam. Czytanie o tym, ile kalorii można zjeść na śniadanie, a ile się, niestety, zjadło, to strata cennego czasu. Wiem, że upraszczam i powieść ma głębsze dno, ale mnie nie przekonuje i nie dała mi szansy na to, bym zapałała chęcią odnalezienia tych ukrytych prawd.
O "Cenie wody w Finistere" pisałam tutaj, więc nie będę się powtarzała. Bodil Malmsten napisała suchą i pełną goryczy relację z miejsca, które podobno ukochała. Beznadziejne.
O książkach, których nie doczytałam, nie wspominam. Chodzi chyba o to, by napisać o takich, które się nie podobały, a mimo wszystko dotrwałam do końca. Jakimś cudem...
Ja właśnie przeczytałam "Cenę wody..." i się zachwyciłam. Chyba sobie kupię na własność, bo miałam z biblioteki. "Dziennik..." czytałam na studiach i bardzo mi się wtedy podobał. Znajomość Brytyjek potwierdziła trafność obserwacji Fielding. Osobiście się jednak nie identyfikuję z Bridget, jeśli już to raczej z Bodil Malmsten ;)
OdpowiedzUsuńJak różne są nasze opinie o przeczytanych książkach!
OdpowiedzUsuń